ROZDZIAŁ 5 OSCAR

4 0 0
                                    


Wspomnienie wizyty u jubilera kojarzyło mi się z ekscytacją i oczekiwaniem. Bardzo chciałem, żeby pierścionek był idealny i najlepszy w ofercie. Nie mogłem się doczekać aż okazały brylant zalśni na jej palcu. A teraz patrzyłem na zakrwawiony pierścionek zaręczynowy, a pytania cały czas krążyły mi po głowie. Szukałem skurwiela tyle czasu, a on sam nawiązał kontakt. Dlaczego akurat teraz? Skąd wiedział, gdzie mieszkałem? Co jeszcze wiedział? W San Francisco była osiemnasta trzydzieści, Helen na pewno już dostarczyła przesyłkę do badań. Laboratoria w MARK pracowały na okrągło dlatego niedługo powinienem mieć wyniki. Jeśli zostawił jakieś odciski palców i był kiedykolwiek notowany to na pewno jego karta daktyloskopijna widnieje w AFIS – systemie automatycznej identyfikacji. Wybrałem numer Helen.

- Chcę żebyś przejrzała cały monitoring z okolic mojego domu – zacząłem, gdy tylko odebrała.

- Już się tym zajęłam. W piątek wieczorem, gdy sprawdzałam twoją skrzynkę jeszcze tam nie było przesyłki, więc to zawęża nam ramy czasowe – odpowiedziała.

- Dobrze, dopóki się czegoś nie dowiemy nie będę działał pochopnie - zapewniłem. - Jeśli gość mnie obserwuje, chcę żeby wiedział, że nie wytrącił mnie z równowagi – powiedziałem twardo.

- Miej oczy dookoła głowy, będę cię informować na bieżąco – obiecała Helen i się rozłączyła.

Nie zamierzałem zmieniać swoich planów. Rozsądek nakazywał czekać. Choć podjęcie tej decyzji kosztowało mnie dużo, bo wewnętrznie cały kipiałem ze złości i frustracji.

Pamiętam jak dziś słowa Hudsona Brice'a, właściciela MARK, gdy werbował mnie do Agencji: „w tej pracy liczy się przede wszystkim chłodna głowa, emocje musisz odsunąć na bok, choćby nie wiem jak było to trudne". Brice to twardy gość z zasadami, stanowczo popierał ideę wymierzania sprawiedliwości w duchu oko za oko. Z tego co wiedziałem, w przeszłości spotkała go straszna tragedia, która była impulsem do stworzenia MARK. Dzięki miliardom dolarów i licznym interesom, które prowadził mógł sobie na to pozwolić. Początkowo działalność MARK prowadzona była na terenie USA, jednak z czasem rozrosła się właściwie na cały świat. Hudson osobiście nadzorował selekcjonerów z poszczególnych kontynentów i tylko on miał z nimi kontakt, samodzielnie zatrudniał też zabójców, oprócz mnie było ich jeszcze trzech. Ja pracowałem głównie w Afryce i Europie. Ze względów bezpieczeństwa nie kontaktowałem się z pozostałymi. Czy istnieją inne jednostki podobne do naszej? Oczywiście, że tak. Podobno jedną nadzoruje rząd, ale nie było na to dowodów. Póki co wszystko opierało się na zdrowej konkurencji. W tym kontekście brzmi to makabrycznie, ale nie wchodziliśmy sobie wzajemnie w drogę i każdy strzegł swoich tajemnic przy użyciu wszelkich dostępnych środków.

Po ukończeniu szkoły w dwa tysiące trzecim roku wstąpiłem do akademii policyjnej. Zawsze chciałem robić coś pożytecznego. Po czternastu tygodniach intensywnego szkolenia zdałem egzamin, by móc rozpocząć pracę. Po dwóch latach zgłosiłem się do jednostki SWAT. Wyróżniałem się przede wszystkim bardzo dobrym przygotowaniem fizycznym, psychicznym oraz sprawnym posługiwaniem się bronią. Chciałem służyć obywatelom, chronić ich i brać udział w najtrudniejszych zadaniach takich jak zwalczanie terroryzmu czy odbijanie zakładników. A potem zamordowano Mię i mój świat się skończył.

Właśnie wtedy odezwał się do mnie Hudson Brice. Początkowo nie byłem zainteresowany jego ofertą, wolałem skupić się na swojej rozpaczy. Mało co do mnie docierało w tamtym czasie. Ale Brice był wytrwały poczekał miesiąc i ponownie się ze mną skontaktował. Opowieść o MARK o tym co robią, jakie mają zasoby i na czym polega ich sukces jeśli chodzi o skuteczność w działaniu, zajęła Hudsonowi przeszło dwie godziny. Tyle wystarczyło, żeby mnie przekonać. W związku z odbytym szkoleniem dla SWAT, Brice zdecydował, że pominąłem wstępne kursy i mogłem od razu zaznajomić się szczegółowo z miejscami, w których miałem realizować zadania. Najpierw spędziłem kilka miesięcy w Europie, głównie w Rzymie, Londynie, Barcelonie, Budapeszcie, Oslo, Berlinie oraz w Paryżu. Poznawałem kulturę poszczególnych krajów, klimat oraz ukształtowanie terenu. Kolejne miesiące mieszkałem w Afryce, gdzie robiłem to samo. Dopiero po półtora roku dostałem pierwsze zlecenie, którym był Francuz lubujący się w seryjnym mordowaniu kobiet. Rodzina jednej z ofiar miała dość opieszałości francuskich organów ścigania i wynajęła MARK. Wytropienie klienta zajęło mi cztery miesiące, był sprytny i umiał się ukrywać, jednak chęć morderstwa była silniejsza. Dlatego skrupulatnie z Helen przestudiowaliśmy schemat i obszar jego działania oraz typ kobiet, które wybierał. Przygotowałem zasadzkę i dwoma strzałami pozbawiłem go życia. Wtedy pierwszy raz poznałem to uczucie spowodowane wyrzutem adrenaliny do krwi. Utwierdziłem się w przekonaniu, że podjąłem dobrą decyzję i nigdy jej nie żałowałem. Jednak teraz jakaś część mnie chciała się wyłamać z wyuczonego schematu i po prostu ruszyć w pogoń za kimś, kto nawet nie miał jeszcze twarzy.

Zabójcza przeszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz