ROZDZIAŁ 13 JULIA

3 0 0
                                    


W co ja się do cholery wplątałam? W ciągu ledwie godziny osoba, którą podejrzewałam o morderstwo stała się moim sojusznikiem. Czułam się przytłoczona ciężarem ostatnich wydarzeń, a w dodatku Max wcale nie wydawał się być wytrącony z równowagi faktem, że byliśmy w niebezpieczeństwie. Zachowywał się tak... profesjonalnie. Inne określenie nie przychodziło mi do głowy.

Prosił bym nie dzwoniła do Bodesa, ale korciło mnie by go zignorować. Już raz detektyw okazał się użyteczny, ale z drugiej strony nie znałam go tak dobrze jak Maxa. Przynajmniej tak mi się wydawało. Kim był mężczyzna, który niemal na zawołanie potrafił przeistoczyć się z czarującego towarzysza na kolacji w pragmatyka wydającego polecenia? Czy naprawdę był w stanie odnaleźć mordercę Matta?

Nie ufałam policji. Zbyli sprawę mojego brata i nawet pieniądze ojca niczego nie zmieniły. Funkcjonariusze zamknęli dochodzenie bardzo szybko uznając, że Matt utopił się w zatoce będąc pod wpływem alkoholu oraz narkotyków. Tam właśnie znaleziono te niewielkie ślady, które zostawił morderca. Policjanci swoje uzasadnienie podparli tym, że Matt był wcześniej notowany za jazdę pod wpływem alkoholu i znany był z imprezowego stylu życia. Owszem lubił się zabawić, ale ja wiedziałam że to był jego sposób na odreagowanie sytuacji w domu. Poza tym nigdy nie doprowadziłby się do stanu, w którym nie potrafiłby ocenić zagrożenia. Błagałam policjantów by szukali dalej, przesiadywałam na posterunku tak często i długo aż zakazali mi tam wstępu. Dla nich byłam tylko upierdliwą nastolatką. A tak naprawdę ból i cierpienie skłaniały mnie do irracjonalnych zachowań. Straciłam jedynego protektora i wspólnika.

Po śmierci Matta ojciec całkowicie wyparł z pamięci jak go traktował. Wręcz zaczął idealizować obraz syna. Mdliło mnie gdy naginał przeszłość wychwalając zalety, które według niego posiadał pierworodny. Matt miał pięć lat kiedy pojawiłam się na świecie i od tamtej pory skończyło się dla niego beztroskie dzieciństwo. Kiedy ja byłam traktowana przez matkę jak księżniczka, on obrywał za wszystko od ojca, który wymagał od niego coraz więcej i więcej. Ciągle powtarzano mu, że w przyszłości przejmie obowiązki nad zarządzaniem rodzinnym majątkiem, a do tego potrzeba twardego i silnego mężczyzny. Nieraz widziałam jak ojciec zamykał się z Mattem w swoim gabinecie trzymając pas w ręce. To był jego sposób na hartowanie Matta. Na mnie nigdy nie podniósł ręki. Matt powiedział mi kiedyś, że będzie mnie przed tym chronił i dotrzymał słowa. Utwierdzał ojca w przekonaniu by nie traktował mnie zbyt poważnie. Z roku na rok Matt robił się coraz bardziej zamknięty w sobie, ale dla mnie zawsze znalazł siłę by choć na chwilę wyrwać nas z tej gównianej atmosfery. Z czasem z tej siły zostały tylko okruchy, a mnie pękało serce z bezsilności.

Po kilku godzinach snu nie czułam się najlepiej, ale nieznacznie pomógł mi szybki prysznic i lekki makijaż tuszujący worki pod oczami. Ubrałam się w sportowy strój i zeszłam do hotelowej restauracji na śniadanie. Przy stole siedział już Max z Patrickiem. Ten drugi popatrzył na mnie z dziwnym uśmieszkiem na twarzy. Wspaniale.

- Dzień dobry – przywitałam się cicho, gdy zajęłam wolne miejsce.

- A więc mała Julia Dark wydoroślała – rzucił ironicznie Patrick zamiast powitania.

- Jak widać – uśmiechnęłam się słodko.

Nie czułam się najlepiej w jego towarzystwie. Zawsze tak było. Postanowiłam nie dać się sprowokować jego zaczepkom.

- Myślałaś, że jak zrzucisz trochę tłuszczyku to cię nie rozpoznamy? - parsknął.

- Chyba umknęła ci jeszcze zmiana koloru włosów i oczu, ale ciebie przecież najbardziej interesuje to co poniżej szyi.

- Kiedyś nie pyskowałaś starszym - mruknął.

- Zamówiłem ci coś lekkiego do zjedzenia – wtrącił Max jak gdyby nie zawracał sobie głowy Patrickiem.

Patrzył na mnie uważnie. Widziałam w jego oczach troskę co trochę mnie zaskoczyło.

- A więc teraz wy dwoje razem przeciwko światu, kto by pomyślał – stwierdził Patrick, który też zauważył minę Maxa. – Chyba spełnia się twoje marzenie z dzieciństwa mała Julio, od zawsze robiłaś do niego maślane oczy.

Przygryzłam wargę i spojrzałam na Maxa chcąc wybadać jego reakcję na te słowa, ale oczywiście jego twarz była nieprzenikniona.

- Odpieprz się Sieno – warknęłam. – Lepiej zajmij się swoim interesem, bo z tego co pamiętam lubiłeś go eksploatować. Nie nabawiłeś się jeszcze żadnej choroby? – zapytałam unosząc jedną brew i śmiało patrząc mu w oczy.

Max parsknął śmiechem, a z twarzy Patricka zniknął głupi uśmieszek.

- No no, język też ci się wyostrzył i nie skarbie, nie mam żadnej z chorób, o której myślisz, ale dziękuję za troskę – odparł fałszywie.

Irytujący palant lubiący mieć ostatnie słowo.

- Dobra, później powspominacie stare czasy – oznajmił Max pojednawczym tonem. – Teraz musimy się skupić na ważniejszych sprawach.

- Stary, nie ja zacząłem tylko ona - palant wskazał na mnie palcem.

Max zgromił go spojrzeniem, a Patrick tylko wzruszył ramionami, jakby zrozumiał co chciał przekazać mu przyjaciel. Gdyby nie powaga sytuacji być może byłoby to nawet zabawne.

- Julio, Patrick wie co się dzieje, przekazałem mu to czego się od ciebie dowiedziałem – powiedział Max ostrożnym tonem jakby nie chciał mnie zdenerwować.

Przytaknęłam ruchem głowy, a Max kontynuował:

- Mam już pewność, że ten człowiek jest w Bassano.

- Skąd? - zapytałam szybko. - W nocy jej jeszcze nie miałeś.

- Po prostu wiem, zaufaj mi – odpowiedział krótko.

Znowu to wyrażenie. Zaufaj mi. Wymagał tego ode mnie, a tymczasem sam bardzo wiele ukrywał. Pochyliłam się w jego kierunku.

- Dlaczego nie mówisz mi wszystkiego? – zdenerwowałam się.

Patrick i Max ponownie wymienili spojrzenia, ale tym razem było w nim porozumienie.

- Jak mam ci zaufać skoro nie wiem co ukrywasz? Wiele ode mnie wymagasz Max – kontynuowałam. – Powiedziałeś, że się tym zajmiesz, ale nie spodziewałam się, że mam być niczego nieświadomą marionetką. Do diabła, chyba mam prawo wiedzieć?

O dziwo odezwał się Patrick.

- Posłuchaj Julio, wiem jak to wygląda z twojej perspektywy, ale Max naprawdę wie co robi i lepiej, żebyś o wszystkim nie wiedziała, to dla twojego bezpieczeństwa – powiedział niezwykle poważnym tonem jak na niego.

- A więc wy oboje uważacie, że jestem za głupia albo za słaba, żeby dać sobie z tym radę? A więc nie! Ani jedno ani drugie. Szukałam cię Max przez sześć lat i nie wahałam się tu przyjechać i stanąć z tobą oko w oko kiedy jeszcze myślałam, że to ty odpowiadasz za śmierć Matta – powiedziałam stanowczo.

- Tak szczerze mówiąc Julio to było trochę szalone – stwierdził Max ale widząc moją minę szybko dodał – Naprawdę robię to tylko po to, żeby cię chronić, uwierz mi – chwycił mnie za dłoń i lekko ją ścisnął po czym puścił. To był krótki pocieszający gest.

Wkurzanie się na jedynego sojusznika jakiego miałam było bezsensowne, ale nie umiałam się opanować. Przez chwilę oddychałam głęboko i rozważałam odpowiedź.

- W porządku – przyznałam spokojnie. – Ale wiesz, że w końcu będziesz musiał mi powiedzieć – dodałam i upiłam łyk kawy, którą zamówił dla mnie Max.

Mężczyzna kiwnął głową z miną, której oczywiście nie umiałam rozszyfrować. Musiałam to jakoś rozpracować. Bardzo dużo można było dowiedzieć się z reakcji ciała drugiego człowieka, a ten siedzący obok mnie do perfekcji opanował umiejętność ukrywania się za maską. Chociaż zdarzały się sytuacje kiedy wychodził zza swojego muru. W nocy, gdy stracił na moment opanowanie, albo teraz przy stole z tym troskliwym spojrzeniem. Tylko na ile było to tak naprawdę szczere? 

Zabójcza przeszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz