ROZDZIAŁ 12 MAX

3 0 0
                                    


W tym samym czasie zabito dwie osoby, które w dodatku się znały. Może nie określiłbym relacji Matta i Mii przyjacielską, ale z pewnością się lubili. Wstukiwałem do pliku wszystkie informacje jakie uzyskałem od Julii, ale z każdym zapisanym zdaniem pojawiały się pytania, na które nie miałem gotowych odpowiedzi. Sfrustrowany odsunąłem od siebie komputer i przetarłem zmęczone oczy.

Zastanawiałem się jakim cudem Julia uwierzyła w to co było napisane w liście. Ale z drugiej strony była naiwną, przerażoną siedemnastolatką. Ktoś musiał znać ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że skutecznie ją zastraszy i zamknie usta. To był ktoś, kto chciał, żeby wiedziała o jego zbrodni, ale nie chciał zdradzać swojej prawdziwej tożsamości. Dlatego mnie tym obarczył. A więc mnie też musiał znać lub przynajmniej wiedzieć, że byłem w tamtym czasie jej przyjacielem. A co jeśli jeden człowiek zabił dwie osoby? Czy to nie dziwne, że spotkanie Julii zbiegło się w czasie z przesyłkami, które i ja otrzymałem? Schemat był niemal identyczny. W końcu miałem jakiś trop.

Wysłałem wiadomość do Helen z opisem ostatnich wydarzeń oraz z prośbą, by wprowadziła je do swoich danych i dowiedziała się jak najwięcej na temat człowieka o nazwisku Bodes.

Niepokoiła mnie postać tajemniczego detektywa, którego Julia nigdy nie widziała na oczy. Twierdziła, że polecił go jej prawnik i po prostu dostała numer telefonu. Jeśli Bodesowi udało się mnie namierzyć, to istniało duże prawdopodobieństwo, że był o wiele bardziej zaangażowany w sprawę.

Spojrzałem w ekran telefonu i z niepokojem kliknąłem rejestr ostatnich połączeń. Hudson Brice dzwonił do mnie trzy razy tego wieczoru. Wcisnąłem zieloną słuchawkę.

- Co tak długo chłopcze? Mam tu niezły burdel i próbuję się do ciebie dobić od kilku godzin! - huknął z wyrzutem.

- Co się dzieje szefie?

- Źle się dzieje! Ktoś zdjął selekcjonera z Afryki, oficjalnie śmierć z przyczyn naturalnych, ale ja wiem, że akurat ten głupiec miał obsesję na punkcie swojego stanu zdrowia!

- Jakieś podejrzenia? - zapytałem z niepokojem.

- Trzeba zweryfikować twoje ostatnie zlecenie, być może to nie przypadek. Dlatego masz jak najszybciej zakończyć urlop i wrócić do Maroka. Za dwa dni się spotkamy i zajmiemy tym syfem - oznajmił.

- Szefie...Nie mogę, mam tu własny burdel do ogarnięcia - po raz pierwszy odmówiłem wykonania służbowego polecenia.

- Nie interesuje mnie to - wkurzył się i to bardzo.

- Ktoś na mnie poluje - powiedziałem.

- Co ty pierdolisz? Kto? Jak?!

Zrelacjonowałem pokrótce suche dane i wstępne hipotezy. Pominąłem moją osobistą relację z Julią, która wynikała z faktu, że przyjaźniliśmy się w przeszłości.

- Trzeba było od razu do mnie z tym przyjść! - wrzasnął kiedy skończyłem.

- Wiem, przepraszam, ale uznałem że skoro jestem na urlopie to muszę się tym sam zająć - moje tłumaczenia wydawały się niewystarczające, ale były szczere.

- Taa, ale do Helen na pewno ze wszystkim poleciałeś - usłyszałem lekką kpinę.

- No... W końcu jest moim najbliższym współpracownikiem, a ty jesteś bardzo zajętą osobą, więc nie chciałem zawracać ci dupy.

- Dobra, chłopcze zrozumiałem aluzję, ale to ma się więcej nie powtórzyć. Już ja sobie porozmawiam z tą kobietą. Od teraz to ona będzie mnie o wszystkim informować, przynajmniej niczego nie pominie. Jest na to zbyt perfekcyjna - mimo wszystko nie potrafił ukryć dumy jaką odczuwał na myśl o swojej podwładnej.

- Czyli mam zielone światło szefie? - chciałem się upewnić.

- Udzielam. Masz moje pełne wsparcie, ale sprawa dotyczy cię osobiście i twojej przeszłości, więc nie możesz używać fałszywych danych i dokumentów z Agencji - ostrzegł.

- Oczywiście - zgodziłem się krótko.

Nawet przez myśl nie przeszło mi by w ten sposób wykorzystywać zasoby MARK. Po pierwsze było to bezsensowne, bo tropiciel znał moje prawdziwe dane. A po drugie tożsamość Oscara Harpota byłaby zagrożona i mogłoby to mieć poważne konsekwencje dla Agencji.

- I masz teraz pod opieką cywila? - odezwał się Hudson po chwili milczenia.

- Tak.

- Mam nadzieję, że masz dobry plan, bo jeśli ktoś zdejmie obywatelkę USA w Europie, to będzie o wiele większy burdel do ogarnięcia niż ten w Afryce.

- Właśnie nad nim pracuję - zapewniłem.

- Uważaj na siebie chłopcze - powiedział na pożegnanie.

- Jak zawsze szefie.

Nie powiedziałem: ,,obiecuję się tobą zająć", ale ,,zajmę się tym" i ,,chcę cię mieć cały czas na oku" - te zapewnienia wcale nie brzmią jakby należały do człowieka dbającego tylko o własny interes. Julia była teraz ode mnie zależna czy tego chciała czy nie, a ja.... Cóż, miałem ją pod swoją opieką. Oficjalnie, bo przecież i tak Hudsona nie interesował mój osobisty stosunek do ,,cywila". Byłem profesjonalistą i umiałem sferę prywatną oddzielić od zawodowej. Im mniej Julia o mnie wiedziała tym lepiej. Dla jej i mojego bezpieczeństwa. Jeśli ktoś by ją przesłuchiwał (brałem różne scenariusze pod uwagę) to nie musiałaby nawet kłamać na mój temat.

Zabawne, że Julia przez chwilę rozważała wynajęcie płatnego zabójcy, aby mnie wyeliminował. A jeszcze zabawniej byłoby, gdyby trafiła do MARK. Ale jeśli by się tak stało, system weryfikacji i tak by odrzucił takie zlecenie. O czym ja w ogóle myślałem? Zamiast skupić się na analizie danych i pogłębieniu przynajmniej kilku prawdopodobnych hipotez - rozpraszałem się bzdurnymi teoriami.

Wstałem od stolika i rozpocząłem taką samą wędrówkę, która jeszcze kilka godzin temu zirytowała mnie w pokoju Julii. Nie spałem od dziewiętnastu godzin i mój organizm domagał się odpoczynku, ale zmuszałem ciało do dalszego ruchu. Jeszcze trochę. Na pewno za chwilę pobudzone krążenie ożywi umysł i na coś wpadnę. Cokolwiek. Bodes. To dobry trop. Tajemniczy, bez twarzy, skuteczny - bo mnie odnalazł. Ale kto jeszcze? Nie mogłem się opierać na jednym podejrzanym. Więcej, potrzebowałem więcej danych, do cholery!

Jedyne co usilnie próbowało się przebić, a ja konsekwentnie ignorowałem tę myśl - to fakt, że tym razem byłem lepiej przygotowany. Julia stanowiła dla mnie możliwość na zrehabilitowanie się. Mii nie mogłem ocalić, ale dostałem drugą szansę.

Wykończony padłem na łóżko i od razu zasnąłem. Rano w telefonie mrugało powiadomienie o nowej wiadomości na mojej prywatnej poczcie, która brzmiała: „skoro mała Julia już tu jest, przedstawienie czas zacząć, przygotuj się".

Zabójcza przeszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz