ROZDZIAŁ 28 JULIA

2 0 0
                                    

- Wyjdź Brown - powiedział mój ojciec, kiedy stanął w drzwiach pomieszczenia.

- Mówiłem ci gwiazdeczko, że sama się przekonasz - mężczyzna mrugnął okiem i zostawił mnie sam na sam z człowiekiem, którego jak się okazało w ogóle nie znałam.

Ojciec rozejrzał się po pokoju uważnie. Podszedł do stołu i podniósł jeden ze skalpeli i przyłożył go pod światło padające z lampki. Kiedy zauważył krople krwi, odłożył narzędzie z obrzydzeniem na twarzy. Potem wyjął z kieszeni garnituru białą chustkę i dokładnie wytarł dłoń. Po wszystkim odrzucił ją w kąt pokoju. Wreszcie skupił wzrok na mnie.

Obce oczy patrzyły na mnie ze złością i niesmakiem. Po chwili jednak opamiętał się i przywdział maskę obojętności.

- Twoja samowola mogła wszystko popsuć - jego głos brzmiał spokojnie.

To nie miało najmniejszego sensu. On, jego obecność tutaj i odpowiedzialność za całe bagno w jakim tkwiłam. Nie darzyłam go cieplejszym uczuciem i potrafiłam dostrzec wady jego charakteru. Byłam podejrzliwa względem własnego ojca. Ale nigdy... Nigdy nie sądziłam, że był w stanie posunąć się do czegoś takiego. Czy naprawdę nie ruszał go widok rannej córki? Nic dla niego nie znaczyłam? Coś ciężkiego owinęło się wokół mojej piersi. To był ból odtrąconego dziecka. Dlaczego? Przecież starałam się i wbrew pozorom robiłam to, czego ode mnie oczekiwał. A potem... A potem poczułam złość. Nie! To nie była moja wina!

- Mógłbyś mi wytłumaczyć, o co tu do cholery chodzi? - krzyknęłam.

- Wyrażaj się Julio - skarcił mnie.

- Naprawdę cię interesuje mój język? - zaśmiałam się histerycznie.

- Tak, interesuje - potwierdził beznamiętnie. - Jesteś moją córką.

- Powiedz mi, jaki ojciec traktuje swoją jedyną córkę w ten sposób? - zatoczyłam rękami koło wokół siebie.

- Troskliwy - usiadł na krześle ze zwisającymi łańcuchami na przeciwko taboretu, z którego nadal nie mogłam się ruszyć.

- Nie rozśmieszaj mnie! Chyba tylko socjopaci tak interpretują troskę!

- Nie obrażaj mnie! - warknął. - O niczym nie masz pojęcia!

- To mnie oświeć - patrzyłam na niego z nienawiścią.

- Wątpię, żebyś zrozumiała. Jesteś rozpuszczona i samolubna, powinnaś wcześniej dostać lekcję życia.

- A więc to ma być lekcja życia?!

- To tylko pouczający skutek uboczny - wzruszył ramionami.

- Jesteś nienormalny!

- Nigdy cię nie uderzyłem, ale nie prowokuj mnie Julio! Moja cierpliwość ma swoje granice!

- Śmiało! - uniosłam policzek w jego stronę. - To, że uwięziłeś mnie w tej sali tortur jest tak obrzydliwe, że już nic gorszego z twojej strony mnie nie spotka!

- Nie byłbym tego taki pewny, ale pamiętaj że sama do tego doprowadziłaś.

- Mam dość tych zagadek! O czym ty mówisz?

- O Frentonie - odparł, jakby to była oczywiste od samego początku.

- Co?!

- Mówiłem ci chwilę temu, że twoja samowola mogła wszystko popsuć. Przez ciebie musiałem zmodyfikować mój plan, a bardzo tego nie lubię.

- Nie rozumiem... - powiedziałam cicho.

- Jakiś czas temu - w końcu zaczął mówić. - Dowiedziałem się, że przelewasz regularnie spore sumy pieniędzy na zagraniczne konto w raju podatkowym. Nie spodobało mi się, że w ten sposób wydatkujesz moje pieniądze z funduszu powierniczego, ale najważniejsze: dlaczego w ogóle to robiłaś? Dzięki moim kontaktom szybko ustaliłem, że miało to związek z poszukiwaniem Maxa Frentona. Widzisz - nagle się zaśmiał. - Jesteś do mnie podobna. Obydwoje jesteśmy przekonani o tym, że Frenton zabił Matta.

- Ale... - przerwałam mu.

- Postanowiłem to wykorzystać w swoim doskonale ułożonym planie- zignorował mnie. - Mogłaś okazać się użyteczna na miejscu. Ale ty musiałaś wszystko spieprzyć! Kiedy dowiedziałem się, że z nim sypiasz... Moja własna córka, tak głupia, jak jej nic niewarta matka! Czy chociaż masz świadomość, że omotał cię zawodowy zabójca?

Kiwnęłam głową niezdolna wypowiedzieć choćby słowo. Potrzebowałam chwili, aby opanować falę dreszczy, która przetoczyła się przez moje ciało.

- Co zamierzasz zrobić? - powiedziałam i zacisnęłam spocone dłonie.

Naprzeciwko mnie siedział człowiek, który był zdolny do wystawienia swojej córki na niebezpieczeństwo. Chciał się zemścić za coś, co w jego mniemaniu zrobił Max. Ojciec nie znał prawdy o Mattcie! Czy miałam szansę odwołać się do jego rozsądku? Czy uwierzyłby mi, gdybym mu powiedziała? Czy miałam do tego w ogóle prawo? Ale wtedy ojciec powiedział coś, czego nie rozumiałam.

- Frenton nawet nie wie jak dobrze jest strzeżony przez Hudsona Brice'a.

- Kogo?

- Och, a więc jednak nie wiesz wszystkiego - uśmiechnął się. - To nawet lepiej. Jesteś pionkiem Julio i nikim więcej. Max musi zostać wyeliminowany, a że przy okazji wyrównam rachunki z przeszłości to tylko z korzyścią dla mnie. Wyższe dobro na tym nie ucierpi - pokiwał głową z przekonaniem.

- Co ty bredzisz?

- Ach... Coś mi nagle przyszło do głowy - zaśmiał się. - Jednak jesteś użyteczna, bo widzisz, on tu przyjedzie tylko ze względu na ciebie!

- Co zrobiłeś z Patrickiem? - zapytałam dopiero teraz, zła na siebie, że nie pomyślałam o nim wcześniej.

- Brown się nim zajął - uciął krótko.

- A czy ty... - zawahałam się. - Zabiłeś Mię?

- Kogo? - zdziwił się. - Nie przypisuj mi wszystkiego co najgorsze Julio. A teraz - podniósł się ze swojego miejsca i podszedł do metalowego stołu. Wziął nożyce i przeciął więzy krępujące moje nogi. - Zmyj z siebie ten paskudny makijaż i ogarnij się trochę, Brown zaraz cię stąd zabierze - odwrócił się do mnie plecami.

Stanęłam na zdrętwiałych nogach i poruszałam nimi, by pobudzić krążenie. Mogłam czymś ogłuszyć ojca, choćby taboretem który leżał za mną. Ale jak poradzę sobie z Brownem? Czy mały skalpel to wystarczająca broń, by uciec? A potem co? Nawet nie wiedziałam co znajdowało się za ścianami tego budynku. Ale czy to miało znaczenie? Musiałam ostrzec Maxa. Nie mogłam pozwolić, by z mojego powodu znalazł się w śmiertelnej pułapce.

Nagle usłyszałam dwa wystrzały, a potem jeszcze jeden.

- Zostań tu! - krzyknął ojciec i pobiegł w kierunku wyjścia.

Ale nie zdążył nawet dotknąć klamki kiedy ktoś kopnął w drzwi z taką siłą, że niemal wyleciały z futryny. Do środka wpadł Max. Z boku jego ciała przez ubranie strumieniem ciekła ciemna krew. Nie wahał się. Uniósł dłoń i położył palec na spuście.

- Spóźniłeśsię - powiedział Richard Dark, zanim upadł na podłogę. 

Zabójcza przeszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz