ROZDZIAŁ 18 JULIA

2 0 0
                                    


Max i Patrick bardzo pilnowali się, żeby w trakcie podróży nie poruszać przy mnie tematów, o których według nich nie powinnam wiedzieć. Porozumiewali się półsłówkami, albo znacząco na siebie spoglądali. Denerwowało mnie to, ale to była tylko strata energii, bo i tak nic nie mogłam zrobić. Najważniejsze, że zapewniali mi namiastkę poczucia bezpieczeństwa. Nie byłam na tyle głupia by sądzić, że w pojedynkę byłabym w stanie sobie poradzić.

Paryż z okien samochodu wydawał mi się pięknym miastem. Żałowałam, że nie będę mogła swobodnie poruszać się po urokliwych uliczkach. Chciałabym choć na chwilę odsunąć od siebie obawy i niepewność jutra. Zanurzyć się w gąszczu radosnej paryskiej atmosfery i przestać być pieprzonym celem dla żądnego krwi mordercy.

Kiedy podnosiłam moją walizkę pod spodem zauważyłam niewielką czarną torbę, która nie należała do mnie. Pokusa była zbyt silna. Może to jedyna szansa by obnażyć choć część sekretów. To dla mojego bezpieczeństwa – tak sobie powtarzałam kiedy rozsuwałam zamek. Moim oczom ukazał się czarny, niewielki pistolet z długim tłumikiem. Popatrzyłam na niego z odrazą. Nigdy nie miałam osobiście do czynienia z bronią. Nie umiałam się nią posługiwać, a ta którą właśnie wzięłam do rąk, wyglądała bardzo profesjonalnie. Była lekka i zaskakująco dobrze leżała w mojej dłoni. Niepokojąco dziwne uczucie.

Kiedy Max przybiegł na górę i mnie zobaczył, lekko pobladł. Podbiegł i wyrwał mi z rąk pistolet. Sprawdził coś przy magazynku i schował ją z powrotem do torby.

- No więc? – ponaglałam, chcąc uzyskać jak najszybciej odpowiedź.

- Nie miałaś prawa zaglądać do tej torby, nie należy do ciebie – powiedział spokojnie.

- Nie zmieniaj tematu – warknęłam. – To twoja broń? Dlaczego ją tu przywiozłeś?

- Mam pozwolenie to z niego korzystam – unikał mojego wzroku.

- Może się nie znam, ale to mi wygląda na fachową spluwę – podeszłam do niego i szarpnęłam za rękę zmuszając, aby wreszcie na mnie spojrzał.

- Bo taka właśnie jest. Czy odpuścisz, jeśli zapewnię cię, że umiem się nią posługiwać i wykorzystam ją tylko wtedy jeśli uznam za absolutnie konieczne? – zapytał.

- Nie Max. Nie odpuszczę! Kto normalny wozi ze sobą broń? Kim ty jesteś? Jakimś pieprzonym agentem? – odsunął się lekko ode mnie i patrzył jakby coś mocno rozważał.

- Gdybym był agentem to już byś o tym wiedziała – powiedział poważnie.

- Przestań się ze mną bawić! Po prostu wyduś to w końcu z siebie!

- Gdybym to zrobił, uciekłabyś ode mnie, a w tej chwili nie możemy sobie na to pozwolić – powiedział twardo.

Uciekłabym? Nie rozumiałam go. Czemu nie potrafił się przede mną odsłonić? Jaka tajemnica kryła się za pistoletem? Musiałam się tego dowiedzieć.

- Zabiłeś kiedyś człowieka? – zapytałam cicho.

Max wypuścił powoli powietrze i nieznacznie skinął głową.

- Kogo? – mój głos przeszedł w szept.

Zacisnął usta. Pokręcił głową. Odsunął się ode mnie.

- Kogo do cholery?! - powtórzyłam.

- Nie mogę powiedzieć - w końcu się odezwał.

- Nie masz wyjścia! - zaprotestowałam.

- A to niby dlaczego?

- Jeśli tego nie zrobisz to stąd wyjdę i mam gdzieś konsekwencje!

- Chyba zwariowałaś!

Zabójcza przeszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz