ROZDZIAŁ 11

76 11 21
                                    

Kaeya nie mógł uwierzyć. Diluc miał rację. Oczywiście, że kurwa miał rację! Jak Alberich mógł nawet przez sekundę myśleć inaczej? Ta głupia nadzieja...

Na początku gdy niebieskowłosy dostał list musiał przeczytać go parę razy, by upewnić się, że to na pewno charakter pisma Neuvillette, a nie Diluca. W końcu może to jakiś chory żart ze strony Ragvindra? Ale nie. To była jak najbardziej prawda. Kaeya nie mógł się na to nie roześmiać. A mówił tak przekonanym głosem do barmana, że Neuvillette nigdy, by go o coś takiego nie poprosił.

Nastąpiła chwila ciszy podczas której śmiech ucichł. Kapitana kawalerii spojrzał w dół na pogniecioną kartkę w swoich dłoniach. Dbał o wszystkie listy Neuvillette. Miał dla nich nawet dedykowaną szufladę, ale oto tutaj rujnował papier z treścią listu.

Po chwili ciszy nastąpiła chwila złości. Kaeya cisnął listem o ścianę. Jak on śmiał go tak traktować? O nie, nie... Alberich mu się tak nie da. W jego ciele była niewyobrażalna wściekłość. Przez dom niebieskowłosego przeszedł głośny trzask, a potem następny... i jeszcze jeden. I tak jeszcze parę razy zanim Kaeya odzyskał trzeźwość umysłu. Rycerz spojrzał dookoła siebie. Jego mieszkanie wyglądało okropnie. Kaeya zamknął powieki i odwrócił się plecami od tego zamieszania. Nie chciał na to patrzeć.

Alberich usiał na podłodze. Przestał już odczuwać jakąkolwiek złość. Jakby całe te uczucie z niego wyparowało wraz z paroma zniszczonymi meblami. To więc... hm. Neuvillette chciał demonstracji, tak? Dobrze... świetnie nawet! Jeśli chce demonstracji to mu ją da. Kim w ogóle byłby, żeby teraz się z tego wycofywać. To on pierwszy sprowadził ich korespondencję na te tory. On postanowił pijany napisać list, wziąć te pierdolone zdjęcie z jebanych przygotowań do ślubu Jean i to wszystko wysłać. Może gdyby tego nie zrobił mógłby mieć normalną relację z Neuvillette? Jak zwykle wszystko psuł dla samego siebie.

Kaeya powlókł się do łóżka po drodze zrzucając z siebie ubrania. Pościel była rozwalona na wszystkie strony, więc kapitan kawalerii ładnie ją poprawił. W końcu skoro Kaeya ma się do czegoś przydać to przynajmniej może zrobić to dobrze.

Alberich spojrzał za siebie. Gdzieś pośród tego bałaganu leżała jego kamera. O jaki wspaniały wynalazek z Fontaine. Nawet tematycznie.

Kaeya nie tracił dużo czasu na szukanie. Urządzenie jakby samo go znalazło oraz było nienaruszone. Idealnie. Chyba przeznaczenie tego chciało. Po prostu jakikolwiek Archon w tej chwili musiał się świetnie bawić patrząc na niego z góry.

Rycerz ostrożnie ustawił kamerę na łóżku i przejrzał się w obiektywie. Mężczyzna postanowił rozpuścić włosy. Może tak będzie wyglądał bardziej ponętnie dla Neuvillette?

Wkrótce rozległo się parę klików kamery. Kaeya tępym wzrokiem wpatrywał się na zdjęcia jego ciała w tej "demonstracji". Cóż, przynajmniej się na coś przydał. Alberich z neutralną ekspresją włożył zdjęcia do koperty. Nawet nie silił się na napisanie listu. Jeśli Neuvillette chciał popatrzeć na jego kształty to dostanie to czego chce. Brak listu raczej go nie rozczaruje.

Po policzku niebieskowłosego spłynęła łza.


***

Diluc ze skrywanym niepokojem patrzył na Kaeyę, który samotnie siedział na stołku przy barze. Powoli zbliżała się godzina zamknięcia, a w tawernie został tylko Alberich. Reszta już dawno wyszła wraz ze swoimi przyjaciółmi.

- Za chwilę zamykamy- poinformował go Diluc.

- Och- Kaeya oderwał wzrok od ściany. Im dłużej Ragvindr na niego patrzył tym bardziej miał wrażenie, że coś było nie w porządku.

- Coś się stało?- czerwonowłosy niepewnie zadał pytanie.

- Miałeś racę, wiesz?- Diluc spojrzał na Kaeya pytającym spojrzeniem na co Alberich głośno westchnął.- Neuvillette chce zdjęć tego typu. Najwyraźniej wszystko co powiedziałeś było prawdą. Cóż, przynajmniej jestem ładny, co? Po co komuś jakaś osobowość czy poczucie humoru gdy ma się wcięcie w talii- Kaeya dopił swojego drinka jednym łykiem.

Barman pobladł. Nigdy nie widział jak Alberich mówił o samym sobie tak... przedmiotowo.

- Teraz przynajmniej wiesz, że ten cały sędzia nie jest ciebie wart. Możesz rzucić ten jego list w kąt i nigdy więcej nic do niego nie wysyłać- Diluc spróbował jakoś pocieszyć drugiego, ale Kaeya znów nerwowo spojrzał na ścianę.- Kaeya?

- Wysłałem mu- szepnął kapitan kawalerii. Ragvindr nawet przez sekundę sądził, że się przesłyszał.

- Co? Czemu?- Diluc zacisnął ręce na blacie barku.- Wiesz jakie to lekkomyślne i głupie zachowanie?- czerwonowłosy zaczął unosić głos.- Pomyśl tylko co jeśli...

- Nie kończ- przerwał mu Kaeya.- Już to zrobiłem, więc nie ma odwrotu.

- Ale dlaczego? Skoro wiesz, że Neuvillette chcę tylko jednego to czemu w to idziesz? Powiedz mi, bo chyba nie rozumiem twojego procesu myślowego o wielki kapitanie kawalerii- Diluc był wyraźnie zirytowany.

- To proste. Zwyczajnie go lubię- Kaeya wzruszył ramionami.- Stał się dla mnie bardzo ważny. Nie chcę zrywać z nim kontaktu.

- Ale...

- Nie przerywaj mi- syknął niebieskowłosy.- Jeśli mam wysyłać mu nagie zdjęcia to zrobię to.  Chcę po prostu żeby wciąż do mnie pisał. Jeśli jest taki warunek to go spełnię.

- Czy ty siebie słyszysz? To co mówisz jest chore. Jakie znajomości mają jakieś warunki tego typu?- Diluc z dezaprobatą pokręcił głową.- Uważam, że powinieneś...

- Ach, chyba już wybiła godzina zamknięcia- Kaeya podniósł się ze stołka.- Dziękuję za wino.


Author's note

Diluc jest gotowy zapierdalać do Fontaine by pobić Neuvillette w tej chwili

Atrament na papierze[]Kaevillette[]Genshin impactOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz