VI

254 29 6
                                    

Ten okropny ból głowy sprawiał, że chciałby zasnąć i już nigdy się nie obudzić,ale nie Dazai był teraz całkiem przytomny po zaledwie czterech godzinach od swojego pijaństwa i pójścia spać

Wydarzenia minionego wieczoru pamiętał jak przez mgłę starając się przypomnieć sobie co tak naprawdę się stało. Ostrożnie rozejrzał się po pokoju, który ewidentnie nie należał do niego

No tak, pamięć pozwoliła mu na przebłysk z Fukuzawą i nim wymiotującym w rolach głównych. Dazai naprawdę czuł się okropnie z faktem, że pozwolił komukolwiek widzieć się w takim stanie już nie mówiąc o prezesie. Na jego twarzy pojawił się ból,gdy przypomniał sobie o ranie, płytkiej ale stosunkowo bolesnej,do tego alkohol rozrzedził krew więc nie mógł jej dobrze opatrzyć. Ktoś to jednak zrobił za niego

Czy Chuuya powiedział o tym też prezesowi? Osamu poczuł ukłucie gdy przypomniał sobie, że z jego powodu Chuuya nie wróci. Nigdy, zostawił ukochane miasto z żalu. Nawet owce,teraz już dorosłe,co jakiś czas sprawdzał czy mafia nie robi im krzywdy ale porzucił ich przez bruneta

Co było z nim nie tak? Rozejrzał się by odkryć, że jest sam w pokoju, najwidoczniej prezes opuścił już mieszkanie i udał się do agencji. Obok niego na stoliku leżały tabletki,najpewniej elektrolity i podstawowe leki na ból głowy ale nie na tyle silne żeby dało się je przedawkować

Moralność agencji czasem doprowadzała go do szału i czuł, że Ranpo może być w jakiś sposób z tym powiązany zupełnie jakby zasugerował wybór akurat tych leków a Yosano je dała

Dazai zazwyczaj nie miał kaca,ale normalnie się też nie upijał. Ostatnim razem gdy naprawdę czuł potrzebę pijaństwa było po śmierci Ody,gdy tułał się po barach bez dalszego celu i chęci do życia. Nie żeby osiągnął to drugie

Jeśli chodzi o pierwsze z nich to prawdziwe życie odczuwał gdy był blisko Chuuyi,z jakiegoś powodu silna wola widoczna w tych błękitnych oczach go zarażała. Dazai nigdy nie wiedział jak dbać o siebie, więc gdy żył w mafii, dokładniej w swoim kontenerze nie było zaskoczeniem, że jego włosy pokryte były to wszami,to łupieżem a mimo tego wciąż musiał oddawać ciało dla informacji

W swoim mafijnym zakątku nie miał prysznica więc logiczne było, że otaczał się brudem a mimo tego Chuuya wciąż prał jego garnitur, zwłaszcza po tym jak został sam,gdy mieszkający nad nim Albatross odszedł. Wtedy tolerował obecność Dazaia, który czasem do niego wpadał z koszem brudnych ubrań i korzystał z jego pralki. Nie żeby to było coś poza ogromnym zaufaniem,w końcu Chuuya wciąż pamiętam żal Osamu,gdy ten powiedział mu, że żałuje że nie słyszał jak krzyczał podczas tortur

Dazai z mafii był zimny i brutalny,ten z agencji robił wszystko żeby się zmienić

A potem ten cały genialny plan z Dostojewskim. Mimo wszystko gdy wprowadził się do Chuuyi ten był niepocieszony

***

- To był mój plan, zresztą robiliśmy to miliony razy. Czemu tak cię to wkurza?

- Bo przycisnąłem za mocno. Co by było jakby odkrył?

- Ale nie odkrył i na razie jest w porządku. Musisz bardziej uwierzyć w podwójną czerń Chuuya, zresztą wiesz

- Nienawidzę cię

- Z wzajemnością

***

Zmrużył oczy połykając tabletki na sucho. O ile go pamięć nie myli prezes kazał mu zostać i odpoczywać,ale pójście do pracy tylko po to żeby powkurzać Kunikidę wydawało się aż nazbyt kuszącą perspektywą

Decyzję podjął bardzo szybko, biorąc szybki prysznic i zmywając z siebie wszelkie ślady nocnego incydentu. Ubrał się na szybko w coś co zostawił mu prezes,za co był mu niezwykle wdzięczny i wybiegł z mieszkania trafiając do agencji niedługo później. Otworzył drzwi z impetem spóźniony dobre dwie godziny jeśli nie więcej

- Kunikida -kun~

- Marnotrawco bandaży,gdzie się szlajałeś?

Dazai pytająco uniósł brew. Kunikida był poirytowany, może zdenerwowany ale nie taki jak zwykle. Zbyt spokojny jak na jego gust, rozejrzał się widząc Atsushiego wypełniającego raporty, który popatrzył na niego zdziwiony i pomachał mu na powitanie

Zupełnie jakby się go nie spodziewali

- Dazai-san? Umm, prezes mówił, że jesteś chory i nie będzie cię jakiś czas w pracy. Wszystko w porządku?

- W jak najlepszym
Atsushi-kun,cudownie wyzdrowiałem,bo niestety jak widzisz śmierć mnie nie chce w żadnej formie, nawet grypy

- Masz grypę?!

- Nie. To był żarcik Atsushi

Kunikida spojrzał na niego z niesmakiem i gdyby Fukuzawa nie prosił go o luźniejsze podejście dla współpracownika wytoczył by mu złamanie całego harmonogramu w długiej awanturze i najchętniej kopnął na drzwi. Jak ta mumia śmiała rujnować jego sumiennie przestrzegany plan?

- Skoro już tu jesteś cały i zdrowy może zabierzesz się do pracy Dazai?

- Umm..nie ~ Mam plany przetestować nową metodę samobójstwa i przy okazji wkurzania Chuuyi. Pa pa

Na to ostatnie wszyscy spuścili wzrok a Atsushi wyglądał jakby powstrzymywał łzy

- Jeśli o to chodzi Dazai-san.. Chuuya wyjechał. Nie wróci

Oczy bruneta pociemniały stając się puste na to brutalne przypomnienie zanim odchrząknął i odpowiedział z chłodem w głosie

- Przecież wiem Atsushi -kun. I tak zamierzam wkurzyć tą małą krewetkę, nieważne ile będzie mnie to kosztować. W końcu odbierze ten telefon

Mówiąc o telefonie umarł śmiercią bezbolesną ostatniej nocy, czego Dazai mu zazdrościł. Musiał go podładować o ile znajdzie cholerną ładowarkę,no chyba, że przeciął kabel w którejś próbie, wtedy perspektywy nie będą zbyt radosne

Szybko wybiegł z agencji nieco rozczarowany, że Kunikida na niego nie krzyczy po czym wpadł nerwowo na ulicę. Coś było nie tak a on odczuwał wewnętrzny niepokój

Lata w mafii wyrobiły mu pewnego rodzaju instynkt i mógł powiedzieć, że coś jest nie tak. O tej godzinie kłębiło się sporo samochodów i przechodniów to idących do domów czy na zakupy

Przeczucie nasiliło się gdy przechodził obok bocznej alejki. Zaskakujące, że akurat w tym miejscu było dziwnie cicho i spokojnie w porównaniu do zatłoczonej ulicy

Coś naprawdę było nie tak

Brunet odwrócił się wyrywając się z zamyślenia gdy to poczuł. Cienka igła wbita w skórę i zawroty głowy

Ktoś go właśnie odurzył

Cofnął się szukając napastnika ale jego koordynacja wciąż była w okropnej formie nie pozwalając mu na jakąkolwiek formę obrony i runął na ziemię desperacko podpierając się kolanami

Co do cholery

Zanim zauważył grupę umięśnionych mężczyzn było już za późno a on sam poczuł silne uderzenie w głowę, zapewne czymś metalowym. Bolało

Nawet nie zdał sobie sprawy,gdy jego wzrok zamazał się a z głowy sunęła strużka krwi

Oczy samoistnie zamykały się gdy jedynym co widział były czyjeś kroki i ziemia

Potem stracił przytomność

Love game♡Soukoku Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz