𝟐ఌ

882 30 8
                                    

Czekałeś tak długo
Jestem tu, żeby odebrać Twój telefon
Wiem, że nie powinnam w ogóle czekać
Me and You Cassie

Nicodemus Walker
„Witaj White"

– Alice White? — Dopytywałem, nie mogąc dowierzyć, że to ona.

Bardzo się zmieniła od naszego ostatniego spotkania. W końcu była już dorosłą kobietą, a nie gówniarą. I na pewno była wycieńczona praca, ale nadal wyglądała olśniewająco. Jej czarne kosmyki włosy wychodziły z rozwalonego już koka. Musiała je pofarbować, w liceum były jaśniejsze. Ubrana była w stroju służbowym. Na twarz miała już pozostałości makijażu, więc jej naturalne, czerwone policzki były uwydatnione.

Kiedy tylko powiedziała swoje imię, a ja zacząłem sobie składać obietnicę, że ją odzyskałem. Nie ważne jak, ale zrobię to. Popełniłem katastrofalny błąd dotyczący jej odejścia ode mnie za czasów liceum. Zależało mi na niej w dużym stopniu. I myślałem, że moje uczucia do niej zakopałem już dawno w sobie. Teraz czułem gorąc, kiedy na mnie spoglądała.

Przybyłem na tę imprezę, na którą zostałem zaproszony przez Ivy, która myślała, że mamy szansę na wspólną przyszłość. Gówno. Taki ktoś jak ja nie nadaje się do długotrwałego związku. Wolałem pieprzyć jakąś dziewczynę bez zobowiązań. Tak było wygodniej.

Od czasu, kiedy przyszedłem na studia, zacząłem znacznie częściej dostawać zaproszenia na gówniarskie imprezy. Wszystkie laski chciały być pieprzone. Preferowały partnera z najwyższym doświadczeniem w łóżku. Na imprezach dziewczyn z liceum było więcej studentów niż małolat. Przyjechałem tylko dlatego, że była to impreza najseksowniejszej z gówniar. Druga klasa liceum, rodzina z wyższej kategorii społecznej, piękna brunetka o szarych tęczówkach. Nie wiele uważało ją za tak piękną, jak ja. Mówiono, że jest ona przeciętna. Bzdura. Była niesamowicie piękna. W swojej prostocie była idealna. W szkole była idealna. Alice White była idealna w każdym przypadku. I chciałem ją dla siebie tej nocy.

Stała przy wyspie kuchennej razem ze swoimi koleżankami, w tym Ivy. Uśmiechnąłem się sam do siebie i ruszyłem w ich stronę. Obserwowałem w między czasie jej dzisiejszy ubiór. Jej biodra opinała czarna, obcisła sukienka na ramiączkach. Śmiała się z żartów, które opowiadały jej przyjaciółki. Kiedy byłem już blisko, oczy wszystkich jej koleżanek padły na mnie. Tylko nie Alice. Ba zajęta śmianiem się sama z siebie. Upewniło mnie to w przekonaniu, jak bardzo szalona jest.

Jak bardzo jest podobna do mnie.

— Cześć, White — przywitałem się.

Jej piękne pijane oczy odnalazły moje, a mój uśmiech poszerz się jeszcze bardziej. Zadarła głowę wyżej i posłała mi najsłodszy uśmiech uśmiech, na jaki było ją stać.

— Cześć, Walker.

Dyskretnie spojrzałem na jej najlepszą przyjaciółkę, Olivię Sanches.

Idę stąd — pomyślałem.

Zrozumiała moją myśl i powiedziała White, że będą w salonie.

Myślałam, że jesteś na studiach — oznajmiła rozbawiona. Najwidoczniej nie wiedziała, że wróciłem na jakiś czas do Londynu.

— Nie mogłem ominąć twojej imprezy urodzinowej. To byłby grzech — mruknąłem, patrząc cały czas w jej szare oczy.

– Ach, tak? — Zapytała żartobliwie. — Sądziłam, że przyjechałeś dla Ivy. W końcu jest najładniejszą dziewczyną w szkole. Chłopcy się za nią uganiają i to nie tylko ci z liceum — droczyła się ze mną.

Nachyliłem się nad nią, opierając się o wyspę kuchenną. Założyłem jej włosy za ucho.

— Przyjechałem, bo to twoje urodziny. Dla ciebie, White.

Alice patrzyła na mnie, jak na niezdolnego rozumowania. Zrozumiałem, że musiałem za długo się na nią patrzeć, zwarzając na mój smutny uśmiech na twarz. Odchrząknąłem poirytowany i ponownie przybrałem pokerową minę.

Nie zdążyła nawet nic powiedzieć, bo podbiegła do niej pielęgniarka. Przeprosiła nas, idąc do mojego brata.

Czy on zawsze musi wszystko zepsuć?

Zacisnąłem wzmocnioną szczękę i zwinąłem palce w pięść ze złości. Nie wiedziałem tylko na co jestem zły. Za to, że zostawiła mnie siedem lat temu, czy za to, że mnie nie poznała.

Musiałem ją odzyskać. Była brakującą częścią całej układanki o nazwie Nicodemus Walker. Dodawała mojemu życiu barw kilka lat temu. Oświetlała moją drogę, jak nocne gwiazdy. Pragnąłem jej powrotu. Pragnąłem znowu ją mieć tylko dla siebie. Pragnąłem tego, bo chciałem ją. Tylko to się teraz liczyło. Zupełnie zapomniałem już o Xavierze, który miał wielką rane w ręce. Miałem go teraz gdzieś z tyłu głowy. Liczyła się tylko White, która właśnie pobiegła do tego debila.

— Arabella — zwróciłem się do siostry, a ta spojrzała na mnie zaciekawiona. Widziałem to kontem oka, bo dalej patrzyłem w stronę drzwi, za którymi przed chwilą zniknęła moja Dulcynea — powiedz Allanowi, że ma śledzić Alicie White. Chce znać każdy jej ruch — warknąłem, a ona skinęła głową.

Bez słowa siostra odeszła ode mnie z telefonem przy uchu. Nie dopytywała, bo wiedziała, że źle by się to skończyło. Nikt nie pytał o moje życie prywatne. Każdy z bliskich mi osób wiedział, że jak wydaje jakiś rozkaz to nie dopytuje się o szczegóły.

Moje życie miało pozostać tajemnicą dla wszystkich. Nawet dla mojej własnej rodziny.

Alice White

Wykończona po pracy wróciłampośpiesznie do domu. Marzyłam, żeby położyć się już w swoim łóżku i nie wstawać do wieczora. Więc tak też zrobiłam. Starałam się zasnąć, ale nie potrafiłam. W mojej głowie było za dużo niepoukładanych myśli. Cały czas krążyły wokół tajemniczego blondyna, który był bratem Xaviera Walkera. Nie wiem, czy bardziej przerażło mnie podobieństwo do tego Walkera , czy to, jak na mnie patrzył.

Jak on.

Tak jakbym była najpiękniejszą kobietą na Ziemi. Jakbym była jego Dylcyneą. Wszystkie wspomnienia do mnie wróciły. Nie mogłam wyrzec się myśli, że to mógł być on. Ten sam mężczyzna, który siedem lat temu wykorzystał mi, jak zwykłą zabawkę.

Ten Walker, który zamienił mnie w Dulcynee, abym potem poczuła się, jak najtańsza dziwka.

Chciałam nie myśleć, że to mógł być on. Nie przeżyłabhm tego wszystkiego po raz kolejny. Nie chciałam być znowu jego zabawką. Nie wytrzymałabym tego. Nie dałabym rady.

Nicodemus Walker był zbyt popieprzony, aby być normalnym. Za to go kiedyś pokochałam. Za to, że był inny, niezrozumiany i tajemniczy, jak cholera. Nie potrafiłam od niego odejść, przez miłość jaką do niego czułam. To teraz, po takim czasie po co miałby wrócić? Żeby mnie znowu zniszczyć? Żebym była tak samo chora, tak samo zniszczona, tak samo niezrozumiana?

Musiałam się komuś wygadać. A idealną osobą do tego był mój brat. Brat, o którym nikt nie wiedział. I tak powinino zostać

𝐃𝐮𝐥𝐜𝐲𝐧𝐞𝐚 | +𝟏𝟖 W TRAKCIE POPRAWYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz