I can name a couple ways, baby, this shit might go
You just might forget that this was what you're gettin' hyped for
Late at night, do the things to him, mean that guy who
Need someone who's sweet enough, who'll shoot to make that high note
And it's such a typical thing
Runnin' over a billion men, ooh
Runnin' through a difficult place
You gon' meet a billion hands, ooh
Candy Doja CatNicodemus Walker
„Yes, yes, bon appetit"Przyjechałem dzisiaj do swojej kancelarii. Nie miałem nic ciekawego do roboty, a dzisiaj przychodził do mnie jakiś poważny biznesman po jakąś poradę prawną. Przydałoby się tutaj być chociaż na chwilę.
Alice miała dzisiaj dniówkę i zamierzałem załatwić jak najszybciej wszystko co musiałem i pojechać po nią, a potem, kto wie, może miło spędzić wieczór.
Nie widzieliśmy się zaledwie tydzień, a ja tęskniłem za nią jakbyśmy nie spotkali się co najmniej od paru lat. Ale chyba tak działało przywiązanie. Nie sądziłem, że ją kochałem. Nie byłbym w stanie odejść od niej, gdyby tylko tego chciała. Nie poświęciłbym swojego szczęścia dla jej własnego. Bo to ona była moim szczęściem. Bo moje szczęście zależało od tego, czy była ona blisko mnie. A jeżeli kazałaby mi odejść, to bym się jej nie posłuchał. Nie zrobiłbym tego. Dlatego, kiedy kazała mi to zrobić to tego nie zrobiłem. Nie obchodziło mnie czy ze mną cierpiała. Liczyło się, że czułem się przy niej kochany, bo Alice White mnie kochała i to bezwarunkową miłością. I pomimo że zaprzeczała swoim własnym uczuciom to ja dobrze wiedziałem co do mnie czuła. I nie miałem zamiaru zrezygnować z takiej okazji.
Siedziałem na obrotowym fotelu, nudząc się. Ten niby biznesman przyjdzie dopiero za godzinę. Nie miałem co robić do tego czasu. Na szczęście mój telefon zagrał znaną mi muzyczką, jak na zawołanie. Spojrzałem na ekran telefonu. Dzwoniła Livia Volkova-Walker.
— Tak, słucham? — Zapytałem obojętnie.
— Privet, Nicoś, co robisz? — Brzmiała na znudzoną. I to bardzo. Było to dziwne dla Livii.
— Nudzi ci się — stwierdziłem.
— Bingo! Wszyscy mają mnie w dupie, a mi potrzebna rozrywka.
- Pogadaj z Xavierem, albo jedź do Arabelli.
— Arabella jest zajęta, a Xavier pewnie poszedł na dziwki. Poza tym, przecież powiedziałam, że mają mnie w dupie. Wiem, że oboje nie grzeszą inteligencją, ale też należą do określenia: wszyscy — mruknęła bez najmniejszej skruchy w stosunku do męża.
— Na dziwki o dwunastej w południe? — Dopytałem niedowierzając w idiotyzm własnego brata.
Miał żonę, w dodatku nie brzydką i z wpływowej rodziny. Dlaczego więc zdradzał ją na każdym kroku? Na szczęście Livia nie wydawała się tym przejmować. Chyba, że dobrze udawała niewzruszoną.
— On o każdej godzinie rucha, więc nawet mnie to nie dziwi, jeżeli mam być szczera. On mudak...
Podziwiałem ją za takie łatwe podejście do tego wszystkiego. Jeżeli Alice poszłaby do innego to bym ją chyba zabił, a zaraz po tym tego chuja, do którego pobiegła. Wiedziałem, że byłem o nią zazdrosny, ale moich rzeczy się nie rusza.
— Wasze małżeństwo to jedna wielka zakładka Zdradzający mąż na PornHubie, Livio — przyznałem szczerze.
— Za to twoje życie uczuciowe to Zarucham i spadam — zażartowała.
CZYTASZ
𝐃𝐮𝐥𝐜𝐲𝐧𝐞𝐚 | +𝟏𝟖 W TRAKCIE POPRAWY
Roman d'amourPIERWSZA CZĘŚĆ DYLOGII „LONDON" [...] - Jesteś chory, Walker. - Choruje na ciebie, Alice White i nie udawaj, że tego nie wiesz. [...] - Zniszczysz mi życie... - Nie da się zniszczyć czegoś, co jest już dawno zrujnowane. [...] Alice White po siedmi...