𝟏𝟎ఌ

613 22 5
                                    

'Cause my heart belong to you
I'll risk it all for you
I want you next to me
This time, I'll never leave
After Hours The Weeknd

Alice White
,,Good evening, Mrs. doctor"

Niech spierdala.

Nie będę się ścigać z jakimś debilem, który sobie przypomniał nagle, że istnieje, po tym jak wyrwał moje serce z piersi, zmiażdżył i spalił. Potrzebowałam go siedem lat temu. To wtedy miał przy mnie być. Teraz, niech wraca skąd przyszedł i znowu o mnie zapomni.

Odjechałam ze łzami złości w oczach. Dobrze wiedziałam, gdzie się kierowałam i nienawidziłam siebie za to, że od kilku lat rozwiązywałam w ten sposób utratę Walkera. Nie potrafiłam poradzić sobie z jego strata w liceum. Teraz, kiedy miałam już prace i skończone dwadzieścia pięć lat, jeździłam do Nicolasa z czystej przyjemności. Lubiłam jego towarzystwo.

Może i byłam straszną suką, że sypiałam swojego czasu z byłym najlepszym przyjacielem Nicodemusa Walkera, ale nie brałam tego do siebie. Na początku Campbell nie chciał się ze mną spotykać, ze względu na tego chuja, który zniszczył mi życie, ale później już było wszystko w porządku. Teraz jednak nie chodziłam do niego, aby się pieprzyć, a żeby pogadać.

Zaparkowałam na podziemnym parkingu wielkiego apartamentowca Nicolasa i ruszyłam do windy, aby skierować się do lobby. Nie witałam się z wredną szmatą w recepcji, która i tak nigdy mi nie odpowiadała i weszłam do kolejnej, windy. Wjechałam na najwyższe piętro, wchodząc do ogromnego penthousu najlepszego prawnika w mieście, Nicolasa Campbella, który siedział na ogromnym fotelu ze szklanką alkoholu w ręce. Ruszyłam w jego stronę.

Usiadłam obok na kanapie, a on zaraz wstał i do mnie podszedł. Złapał mnie za biodro przyciągając do siebie, a następnie złożył krótki pocałunek na moich ustach. Uśmiechnęłam się patrząc w jego oczy, kiedy się ode mnie odsunął.

— Miło cię widzieć, Alice.

— Ciebie również, Nicolasie.

Patrzył na mnie z góry, uśmiechając się arogancko. Wyglądał schludnie, ubrany w czarną koszulkę z długim rękawem i szare dresy. Miał złote okulary na nosie, a na szyi widniał złoty łańcuszek z wężem. W dłoni dalej trzymał szklankę wypełnioną brunatnym trunkiem. Upijał z niej co chwile łyka, podczas mojego milczenia.

Często zdarzało nam się siedzieć w ciszy, kiedy do niego przyjeżdżałam. Ale było to na tyle komfortowe, że nie mieliśmy potrzeby jej przerywać. Cieszyliśmy się swoim towarzystwem, wlepiając w siebie wzrok z wielkimi uśmiechami na ustach. Teraz jednak, nie miałam ochoty na słodkie banany na twarzy i głuchą ciszę. Musiałam się komuś wygadać. A to była jedyna osoba, która znała wersję dwóch stron. A przynajmniej w połowie.

— On wrócił - mruknęłam poważnie, widząc jak uśmiech schodzi mu z twarzy, a na jego miejsce wchodzi pokerowa mina. — Chce mnie znowu, Nicolasie.

Nie odpowiedział. Usiadł na fotelu, wlepiając wzrok w widok Londynu przed sobą. Wypił resztę zawartości szklanki jednym chlustem i zacisnął na niej palce. Drugą dłonią przetarł twarz. Wiedziałam, że był to dla niego szok. W końcu, to jego była bratnia dusza.

Tak samo jak moja.

— Kłamiesz, Alice — wysyczał. Otworzyłam szeroko oczy, czując złość gotującą się we mnie, przez jego słowa.

Nie wierzył mi.

Nicolas Campbell mi nie wierzył.

Mój pierdolony przyjaciel.

𝐃𝐮𝐥𝐜𝐲𝐧𝐞𝐚 | +𝟏𝟖 W TRAKCIE POPRAWYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz