𝟐𝟒ఌ

665 22 16
                                    

For too long, I bide my time
I'll say I'm fine
I watch you float on, float on
For too long, I've been too fake
Pretend to be
All that you need
So tell me the truth, my baby, baby
Is it me, is it you?
I say, I say, oh
Tell Me The Truth Two Feet

Alice White
„That's why I called him blond Damon Salvatore, because blondes were stupid"

Przez cały dzień patrzyła co chwilę na ekran swojego telefonu, szukając wzrokiem powiadomienia od konkretnej osoby. Nicodemusa Walkera. Zaprzątał moją głowę przez ostatnie tygodnie. Całymi dniami czekałam na jakąkolwiek wiadomość z jego strony. Nie chciałam pisać pierwsza. Wtedy wyglądałoby to dla niego, że czegoś oczekiwałam. Że liczyłam na kontakt z nim.

Oczywiście, tak było, ale on nie musiał o tym wiedzieć.

Po jutrze są święta, a ja dogadałam się z rodzicami, że razem z Dylanem przyjedziemy jutro rano, pomóc mamie przygotować kolacje. Dlatego zamierzałam odwiedzić dzisiaj Devona, mojego drugiego brata, który siedział w cholernym więzieniu. Namawiałam Dylana, żeby przyjechał ze mną, ale on odmawiał.

Nie mieli za dobrych relacji. Dylan obwiniał go za wszystkie nieszczęścia, jakie sprowadził na niego los, a Devona to wkurzało. Raz jak zmusiłam Dylana, aby ze mną odwiedził starszego brata, ten pokłócił się z nim o najmniejszą pierdołę. Dlatego zawsze przyjeżdżałam tu sama. Rodzice go nie odwiedzali. Dziewczyna o nim zapomniała. Dylan go nienawidził. Zostałam mu tylko ja. Dlatego starałam się do niego przyjeżdżać jak najczęściej. Przyjeżdżałam też zawsze parę dni przed świętami, bo w wigilię strażnicy nie chcieli mnie tu wpuścić. Od zawsze nienawidziłam świąt, jak właściwie każdy z mojej rodziny. Każdy oprócz Devona i mojej babci. Denerwowało mnie, jak bardzo był niedoceniany przez wszystkich członków rodziny. Nikt go nie rozumiał. Tylko ja potrafiłam z nim rozmawiać.

Przez wielkie drzwi wprowadzili mojego brata. Rozkuli mu kajdanki i pozwolili usiąść przy stoliku po drugiej stronie szyby. Uśmiechnęłam się do niego i chwyciłam za słuchawkę. Nienawidziłam patrzeć na niego z tej perspektywy. Za bardzo go kochałam i moje serce rozdzierało się na pół za każdym razem, kiedy tutaj przychodziłam. Łzy zbierały się w moich kącikach oczu, bo nie potrafiłam opanować emocji.

Było mi tak przykro za to całe bagno, w które się wpakował kilka lat temu i teraz musiał za to płacić wolnością.

— Cześć gilu — przywitał się, używając przezwiska, którym nazywał mnie odkąd tylko pamiętam. Zaśmiałam się smutno.

Tak bardzo chciałam go stąd wyciągnąć.

— Cześć Devon. Jak się trzymasz?

— Nie jest źle. Zdążyłem już się przyzwyczaić do bycia kozłem ofiarnym innych więźniów. Siedzę już siedem lat, więc jakoś to idzie.

Było mi go tak szkoda. Tyle już tu wycierpiał za jeden, głupi błąd z młodości. Jednak przyszłam tu też w celu dowiedzenia się czego od Walkerze. Nie wierzyłam, że był zwykłym prawnikiem. W wieku dwudziestu ośmiu lat nie dorobiłby się tylu milionów. A przynajmniej nie potrafiłam w to uwierzyć. Dlatego zaczęłam się poważnie zastanawiać, czy nie był on częścią, jakiejś... mafii? Czy cos w ten deseń. Więc, postanowiłam zapytać jedyną zaufaną mi osobę, która orientowała się co się działo po nielegalnej stronie tego miasta.

— Devon... — zaczęłam spokojnie, wciąż uśmiechając się smutno. Patrzył na mnie wyczekująco, kiedy zbierałam się na zadanie kluczowego dla mnie pytania. — Kojarzysz może Nicodemusa Walkera? — Zapytałam cicho.

𝐃𝐮𝐥𝐜𝐲𝐧𝐞𝐚 | +𝟏𝟖 W TRAKCIE POPRAWYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz