𝟏𝟖ఌ

531 15 17
                                    

Come on, baby, let's ride
We can escape to the great sunshine
I know your wife and she wouldn't mind
We made it out to the other side
We made it out to the other side
We made it out to the other side
Cola Lana Del Rey

Alice White
„Yeah... I don't give a fuck, Alice White"

Cały dyżur nie potrafiłam oderwać się od oskarżania siebie za bycie suką, pomimo że Nicodemus Walker był jeszcze większym chujem niż ja suką. Jednak było mi przykro, że zależy mu chyba na mnie. Bo, tak na logikę, po co by wracał, gdyby chciał się tylko zabawić? Od tego miał dookoła siebie wiele kobiet. Musiało mu chociaż minimalnie na mnie zależeć. Albo tak sobie wyjaśniałam jego dziwne zachowania. I zapewne tak było. Powinnam myśleć, że dobrze zrobiłam, że może się ode mnie w końcu odpieprzy. Dlaczego więc się nim przejmowałam, skoro od początku chciałam, żeby zniknął i był nikim?

Nicodemus Walker był najbardziej niejasną rzeczą w moim życiu. Moim największym dylematem, zmartwieniem, miłością i nienawiścią. Moim największym nemezis, ale i najwspanialszym bel ami.

W szatni, kiedy przebierałam się zmęczona po dyżurze, spotkałam Molly, która pracowała na psychiatrii. Czasami miałam wrażenie, że bardziej ona potrzebuje pomocy od psychiatry nim będąc, biorąc pod uwagę, że z nią ewidentnie było nie tak. Oczywiście, w dobrym znaczeniu.

— Co się odwala na tej neurologii, White? — Zapytała bez przywitania.

— O co ci chodzi? — Zapytałam nie rozumiejąc.

— Cholernie przystojny prawnik, Nicodemus Walker wchodzi po czasie wizyt i zaciąga cię do jakiejś sali, po czym wychodzisz tak wkurwiona, jakbyś rozmawiała z tą głupią babą na osiedlu, której pies srałby ci na wycieraczkę. W dodatku tej nocy też przyszedł i podobno to on wyszedł pierwszy, po drodze wywalając wózek inwalidzki. Więc pytam, o chuj chodzi?! — Wyjaśniła wszystko podekscytowana. Miałam już otwierać usta wyjaśniać, że to niby tylko plotki, ale Molly ponownie się odezwała. — Nie mówi mi tu, że ty z nim coś...

— Ja pierdole, nigdy w życiu! — Skłamałam. Nie chciałam się przyznawać, że kręcili mnie pieprznięci umysłowo faceci. — Kijem bym go nie dotknęła! — Również skłamałam. — Wygląda jak paszczur w garniturze! — Tutaj też kłamstwo. — W dodatku, to arogancki dupek, którego interesuje tylko twoja dupa i jak szybko mu ją dasz... — tu akurat stwierdziłam poniekąd fakt.

— Myślisz, że jest wolny? — Zapytała z cwanym uśmiechem. Patrzyłam na nią z niedowierzeniem. — No co?! Przystojny, ma pieniądze, prawo w kieszeni, więc jakbym miała jakieś problemy z psami to by mi pomógł, a jakbym z nim była to nie musiałabym za to płacić. Prosta, kobieca logika, White!

Przejechałam językiem po górnych zębach, wbijając w nią sztylety spojrzeniem. Byłam zazdrosna. Wiedziałam o tym. Ale nie zmienia to faktu, że się nim brzydziłam. Był okropny z charakteru, potraktował mnie jak gówno w najlepszych latach mojego życia, a jednak nie chciałam by inna kobieta go chciała. Chciałam by był mój, jednocześnie nie chcąc go w ogóle.

Miałam dziwną logikę, której sama nie rozumiałam.

— Z tego co wiem, to się z kim spotyka — mruknęłam niechętnie.

— Wiesz z kim?

— Nie — mruknęłam, kończąc się przebierać.

Poczekałam na Molly, bo mnie o to poprosiła i wyszłyśmy razem ze szpitala. Coś do mnie mówiła, ale nie chciało mi się jej słuchać. Byłam już na nią zła za to, że w ogóle pomyślała, że ma u niego jakiekolwiek szanse. Bo nie miała. Walker był za bardzo zapatrzony w moją osobę z niewiadomych powodów.

Na parking wjechało czarny Rolls Royce Ghost, parkując niedbale nie daleko mojego samochodu. Nie przejęłam się tym w porównaniu do Molly, która otworzyła usta z zachwytu drogim, jak cholera, autem.

— Kurwa, kto jeździ takim cackiem?!

Nikt nie musiałam jej na to nawet odpowiadać. Z samochodu wyszedł Nicodemus Walker z papierosem w ustach. Ubrany w czarny garnitur w stylu oversize i kurwa... wyglądał bardzo dobrze. Sama otworzyłam usta. Podszedł do nas. Złapał za moją szczękę, podniósł ją i pocałował mnie szybko w usta zupełnie nie zwracając uwagi na stojącą, jak słup soli, Molly. Uśmiechnął się do mnie cwano i przygryzł wargę.

Czy on może przestać mnie podrywać?!

— Dzień dobry, pani doktor — powiedział arogancko.

— Do której to doktorki, bo są dwie, kociaku — mruknęła żartobliwie Molly, dalej będąc w ciężkim szoku.

— Dobry to on był, zanim cię zobaczyłam — mruknęłam, ignorując przyjaciółkę i wymijając go.

Zaśmiał się cicho.

— To jej język miłości... — mruknął do Molly.

Po chwili mnie dogonił i zarzucił swoje ramie na moje barki, przyciągając mnie do siebie.

Jakim cudem on był dla mnie taki uroczy, kiedy ja jeszcze kilka godzin temu powiedziałam, że jest dla mnie nikim?

— Jedziemy do mnie, jakbyś była ciekawa — oznajmił mi.

— Chyba ty jedziesz. I Molly. Suka ma cię na oku... Poza tym, nie pytałam.

— Czyżbyś była zazdrosna, White? — Zapytał z uśmiechem, przerywając mi. — Nie ma opcji, Alice White zazdrosna o Nicodemusa Walkera, który jest dla niej nikim. Tego jeszcze nie grali.

— Możesz się zamknąć? — Warknęłam zirytowana i speszona.

— Nie. Chce cię jeszcze powkurwiać — uznał.

— Jedyne gdzie teraz jadę to moje mieszkanie, Walker.

Kiedy chciałam odejść do swojego auta, on złapał mnie za talię i podniósł. Zaczęłam się wyrywać, kiedy przerzucił mnie sobie przez ramię, krzyczeć na niego, że ma mnie puścić i bić go po masywnych plecach, ale on nie przejmował się tym ani trochę. Otworzył drzwi pasażera, rzucił mnie na siedzenie i zapiął pasy, pomimo mojego protestowania. Zablokował mi drzwi, jebaną, blokadą dla dzieci i wsiadł na miejsce kierowcy.

— To jest uprowadzenie, Nicodemusie Walkerze — warknęłam, będąc coraz bardziej zła na niego za bycie dupkiem.

— I nikomu tego nie powiesz skoro cię uprowadziłem — skwitował żartobliwie.

— Tak se wmawiaj. I tak cię pozwę — powiedziałam będąc dumna, że będę tą, która powie ostatnie słowo w tej niedorzecznej konwersacji.

— Jestem prawnikiem, kochanie. Potrafię się wybronić — powiedział, a moja duma zniknęła.

I chuj, tyle było z mojej dumy. Niech spoczywa w pokoju w odchylani mojego serca.

Dobra, kurwa, pierdol się! — Mruknęłam obrażona, a blondyn zaśmiał się i wyjechał z parkingu szpitala.

Taki z niego chuj, że nawet mi raz wygrać nie da.

𝐃𝐮𝐥𝐜𝐲𝐧𝐞𝐚 | +𝟏𝟖 W TRAKCIE POPRAWYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz