𝟐𝟐ఌ

513 20 1
                                    

You call me again, drunk in your Benz
Driving home under the influence
You scared me to death, but I'm wasting my breath
'Cause you only listen to your fucking friends
Happy Then Ever Billie

Nicodemus Walker
„Don't scare, don't scare, you'll shit yourself"

Nasza kolacja płynęła ku dobremu, zanim zadałem White pytanie, na które widocznie nie chciała odpowiadać. Musiała mieć kutemu jawne powody, które dla mnie były zagadką. Ale chciałem wiedzieć dlaczego? Chciałem ją znowu poznać, bo już zdążyłem zauważyć, że zmieniła się niewiarygodnie.

Jadła wtedy słone chipsy i popijała je co chwile winem bezalkoholowym.

— Czemu już nie pijesz alkoholu, White? — Zapytałem z czystej ciekawości.

W liceum piła, jak zawodowy alkoholik, więc przyznam, że zrobiło na mnie wrażenie jej własny zakaz. Nie przeszkadzało mi to, po prostu chciałem znać powód. Ona niestety odebrała to chyba inaczej, gdyż spięła się i z naturalnego grymasu zrobił się ogromne skrzywienie z obrzydzenia. Ale nie obrzydzenia do mnie. Tylko do samej siebie.

— Wybawiłam się już wystarczająco w liceum. Nie drąż tematu — mruknęła olewająco.

Dziwne dla mnie było, że spięła się na, według mnie, normalnym pytaniu.

— I dlatego reagujesz tak na neutralne pytanie zadane przez osobę, która chce cię poznać? — Zapytałem coraz bardziej zaciekawiony przyczyny jej skończenia z tą używką.

— Nie interesuj się, Walker, bo kici kici — warknęła, przeżuwając chipsa.

Zacisnąłem zęby, będąc zły, że najwidoczniej mi nie ufała. Nie chciała mi powiedzieć o co naprawdę chodziło, bo na pewno nie chodziło o imprezy z liceum. Przejechałem językiem po górnych zębach z kpiącym uśmiechem.

Skoro tak się chciała bawić, to gramy.

— Jeżeli sama mi nie powiesz to dowiem się od kogoś innego — zagroziłem.

— No na pewno! Od kogo niby? — Zapytała rozbawiona. — Niech zgadnę... masz od tego ludzi?

— A żebyś, kurwa, wiedziała. Dowiedzą się o tobie wszystkiego, skarbie. Myślisz, że skąd miałem twój adres?

Nagle już nie było jej tak do śmiechu. Wyciągnąłem telefon i wszedłem w wiadomości, aby napisać krótką, ale głęboką wiadomość:

254224163: Alice White. Chce wiedzieć o niej, kurwa, wszystko. Jak najszybciej.

— Chuja się dowiesz, Walker — prychnęła wrednie.

— Zobaczymy czy...

— Nie strasz, nie strasz, bo się zesrasz — przerwała mi bezczelnie.

Patrzyła na mnie pewna siebie z wysoko uniesioną brodą. Nie uśmiechała się. Na twarzy gościła pokerowa mina. Moje oczy tonęły w jej niebieskim oceanie otchłani i wcale nie byłem zdziwiony, że nie chciałem oderwać spojrzenia od jej pięknych, niebieskich, tęczówek. Byłbym w szoku, gdybym to zrobił. Bo każdy, kto zerwał jako pierwszy spojrzenie z kobietą, która została stworzona własnoręcznie przez Prometeusza i pobłogosławiona przez Afrodytę, Atenę i Nemezis, był głupcem. Bo to tak, jakby piraci oderwali wzrok od jasno świecącego skarbu, którego szukali od lat. To tak, jakby rycerze oderwali wzrok od swojej damy serca. To tak, jakby Tristan oderwał wzrok od Izoldy. To tak, jakby Orfeusz oderwał wzrok od Eurydyki. Bo tak działała na człowieka miłość. Czysta miłość, której nigdy nie posmakowałem. Ale zaznałem wielkiej obsesji na punkcie kobiety, która kochała mnie bezgranicznie przez szmat czasu i wiedziałem, że dalej mnie kochała. Bo pomimo, że nie byłem ekspertem od tego uczucia, to wiedziałem, że pierwsza miłość jest na tyle intensywna i niezapomniana, że Alice White nie potrafiła przestać mnie kochać. Byłem pierwszą miłością Alice White... i zamierzałem być ostatnią.

Może i uważała mnie za chorego socjopatę, który dba tylko o siebie. Ale jej zdanie miałem głębiej niż znajdował się dziewiąty poziom piekła. Miałem to głęboko w dupie i nie zamierzałem tego stamtąd wyjąć.

— Jak zarabiasz na życie? — Zapytała, a ja spiąłem się na to pytanie.

— Jestem prawnikiem. Mam własną kancelarię, moja droga Alice — mruknąłem naturalnie, czując pierwszy raz w życiu stres przy odpowiadaniu na tak proste pytanie.

— Nie wierzę w to. Gdybyś był tylko prawnikiem nie byłoby cię stać na tak drogie mieszkanie, samolot i kilka innych domów w tak młodym wieku. Nie próbuj mi powiedzieć, że połowę z tych rzeczy dostałeś w prezencie lub spadku, bo dobrze wiem, że twoja rodzina nigdy nie była, aż tak zamożna.

Przełknąłem ślinę z wielkim trudem, zmuszając się do najbardziej naturalnego uśmiechu na jaki było mnie stać. Natomiast Alice White znała mnie bardziej niż moja własna siostra, brat i ciotka, żeby nabrać się na tą sztuczkę. Skrzywiła się i spojrzała na mnie oczekując prawdy, której nie miałem zamiaru jej dać.

— Masz mnie, White — zacząłem, a Alice oczekiwała rozwinięcia mojej myśli.- - Inwestuje w
krypto-waluty. To jest mój sekret, dzięki któremu stać mnie na to wszystko — kłamałem, jak z nut.

Spojrzała na mnie jak na największego debila, jakiego świat widział, ale się tym nie przejąłem. Na miejscu White też bym nie uwierzył. Byłem wybitnie dobrym kłamca i manipulatorem, ale nie potrafiłem kłamać jej w żywe oczy, kiedy ona potrafiła swojego czasu czytać mnie, jakbym był otwartą księgą.

— Może jeszcze powiesz mi, że jesteś influencerem? — Zakpiła. — Błagam cię, ty i krypto-waluty?

— Ludzie się zmieniają White — mruknąłem pół żartem, pół serio. Byłem rozdrażniony przez jej dopytywanie i wiem, że byłem trochę hipokrytą, bo sam dociekałem na temat jej obrzydzenia do alkoholu, ale, klasycznie mówiąc, ja mogłem. — Dlaczego nie tykasz alkoholu, a kiedy widzisz jak piję wino z alkoholem to wyglądasz, jakbyś chciała się na nie rzucić i wypić całą butelkę na raz, Alice?

Bez słowa wstała, otrzepując się z okruchów po chipsach i ruszyła w stronę samochodu. Ignorując pozostawiony samotnie koc z jedzeniem zacząłem za nią iść, krzycząc jej imię, ale ona nie reagowała. Dobiegłem do niech dopiero po długiej chwili usiłowania zwrócenia na siebie jej uwagi i złapałem ją stanowczo za biodro, zatrzymując ją. Odwróciła się do mnie przodem i staliśmy na wysokiej trawie, patrząc sobie w oczy, a jedyne odgłosy jakie nas otaczały to szum fal morza i nasze ciche oddechy.

Wiedziałem, że była na mnie zła, jak właściwie zawsze, kiedy tylko otwierałem buzie, aby coś powiedzieć, więc to akurat nie była nowość.

Wiedziałem też, że nie chciała drążyć tego tematu, ale to akurat miałem głęboko w dupie, bo skoro sama nie chciała mi tego powiedzieć to i tak się tego dowiem. Wiedziała, że nie chciałem rozmawiać o swoich źródłach dochodu.

I gdybyśmy byli normalni to byśmy uszanowali nasze tematy tabu. Ale nie byliśmy normalni. Byliśmy porąbani na ten sam sposób.

Wiedziała, że dowiem się wszystkiego na jej temat, a ja wiedziałem, że ona dowie się dużo za dużo o mnie.

— Przyznaję, że jestem delikatnie mówiąc wścibski, ale intryguje mnie twoja osoba i chce wiedzieć o tobie wszystko, pani doktor — przyznałem cicho.

—Wystarczyło powiedzieć zwykłe przepraszam, ale dla ciebie to chyba za trudne słowo. W końcu, wielki pan i władca, Nicodemus Walker, potrafi tylko wkurwiać, stalkować i ruchać — warknęła. — Jesteś chujem.

— A ty jesteś ładna, wkurwiająca i dobrze używasz swojego ciała. Co jeszcze masz do powiedzenia, White?

— Uważaj, bo ci stanie.

— O to się nie martw.

𝐃𝐮𝐥𝐜𝐲𝐧𝐞𝐚 | +𝟏𝟖 W TRAKCIE POPRAWYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz