𝟕ఌ

610 19 6
                                    

We only met each other just the other day
But you already got me feeling some type of way
Now, if I could figure it out
I'd take you back to my house
So we could meddle about
Meddle About Chase Atlantic

Alice White
,,You're fucking welcome"

Popłakałam się. Kurwa, ryczałam ze złości obserwując te, pieprzone, róże. Cała się trzęsłam, byłam tak bardzo zła. Nie chciałam go z powrotem w swoim życiu. Zdążyłam się pogodzić z jego odejściem i znienawidzić za całe zło, które na mnie ściągnął. Gdyby tylko nie przyjechał na ten pieprzony SOR. Gdybym tylko ja nie zajmowała się jego bratem, tylko ktoś inny. Przetarłam załamana twarz. Naprawdę nie chciałam znowu tego przeżywać. Przeżywać go. To nie tego chciałam.

Nicodemus Walker był nieodpowiednią osobą, która pojawiła się w moim życiu w odpowiednim czasie. Miał idealną okazję na sianie zniszczeniw. Druga klasa liceum, bracia na studiach, rodzice zbyt zajęci pracą by zauważyć cokolwiek niepokojącego. W dodatku w dzień naszego poznania obchodziłam urodziny. Idealnie. Uśpił moją czujność i perfidnie mnie wykorzystał. Manipulował mną. A ja nie miałam zamiaru ponownie pozwolić mu zrobić tego samego.

Chwyciłam bukiet, otworzyłam drzwi na balkon i wyszłam na niego. Zimne, listopadowe powietrze owinęło moje ciało. Mokre policzki delikatnie mrowiły, bose stopy bolały od zimnych kafelek.

— Tak chcesz się bawić, Walker? - Zapytałam sama siebie, wiedząc, że tu był. Przynajmniej mentalnie. — Proszę, kurwa, bardzo. Patrz, jak interesują mnie twoje, pieprzone, kwiaty.

Zamachnęłam się i zrzuciłam je z piątego piętra. Patrzyłam, jak lecą w dół mimowolnie wyobrażając się, że spadająca roślina to on. Finalnie zleciały na chodnik, niszcząc się, a ja z satysfakcją wróciłam do mieszkania.

Nie dam się mu przekupić jakimiś, jebanymi, kwiatami.

Nicodemus Walker

Rozmawialiśmy z Carlo ponad trzy godziny na temat naszych podejrzeń. Latynos kazał sprawdzić każdego swojego nieprzyjaciela, a w między czasie pojechaliśmy do jednego z jego klubów. Nie miałem na to ochoty, ale stwierdziłem, że i tak nie zdążymy już dzisiaj wrócić do Londynu, abym załatwił moją ważną sprawę, więc należy mi się chwila zabawy.

W klubie bawiło się mnóstwo młodych ludzi, którzy pragnęli alkoholu i dobrego seksu. Carlo, jako nieliczny w tym mieście, wpuszczał do klubu bez dowodu osobistego. Dla niego liczył się zarobek, a nie przestrzeganie prawa i etyka. Skoro czternastolatki chcą się pieprzyć w łazienkach, to niech to robią dopóki mu za to płacą.

Patrzyłem na Arabrelle, która siedziała na przeciwko mnie. Ona też patrzyła na mnie. Nie przepadała za takimi klimatami. Na imprezy przeważnie nie chodziła, a jeżeli już przyszła to żeby siedzieć gdzieś z boku ze szklanką w połowie wypełnioną alkoholem. Była taka jak ja. Natomiast Xavier, był zupełnym przeciwieństwem naszej dwójki. Najpierw robił, potem myślał, a na imprezach nie schodził z parkietu.

— To co? Może jakieś dziewczynki i drinki z palemką? — Zaśmiał się Carlo, a Xavier głośno zagwizdał.

Po chwili przyszły skąpo ubrane dziewczyny. Dwie z nich zaczęły się do mnie dobierać, ale pośpiesznie je odgoniłem. Jedna klękała już przed Xavierem, a kolejna siadła na kolanach Carlo. Nie trudno było się domyślić w jakim celu. Skrzywiłem się na ten widok. Było to obrzydliwe.

Skończyłem dzisiaj szybciej wykłady. Podjechałem więc pod pewno liceum, które znajdowało się niewiarygodnie daleko od mojego uniwersytetu. Zaparkowałem więc nie opodal głównego wejścia do szkoły i stanąłem przed swoim czarnym mercedesem, odpalając papierosa.

𝐃𝐮𝐥𝐜𝐲𝐧𝐞𝐚 | +𝟏𝟖 W TRAKCIE POPRAWYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz