01:08

189 63 17
                                        

— Posprzątajcie klasę po sobie i jesteście wolni. — Ogłosiła profesor McGonagall, a wszyscy szóstoroczni ruszyli, w kierunku kufrów, żeby złożyć w nich pluszaki.

— Wiecie co mnie zawsze zastanawiało? — Zaczęła Amelie, spoglądając na pluszaka, którego trzymała w rękach. — Po co ktoś wymyślił takie zaklęcia, jak chociażby to. — Wrzuciła miśka do skrzyni.

— Nie potrzebowałaś nigdy krzesła, gdy miałaś przy sobie jedynie pluszaka? — Spytał Fred, robiąc to samo.

— Codziennie. — Pokręciła głową z rezygnacją. — Idiotyzm.

— Może akurat na turnieju coś takiego się przyda. — Do rozmowy dołączył się Diggory. — Może dostaniemy po pluszaku i będą nam kazać walczyć z trollem? — Uniósł brew, jakby na serio się nad tym  zastanawiał.

— I chcesz pokonać dorosłego trolla krzesłem? — Brunetka parsknęła śmiechem, zabierając przy tym torbę ze swojej ławki i kierując się do wyjścia. — Nie wróżę ci świetlanej przyszłości w turnieju.

— Od dzisiaj masz dar jasnowidzenia, tak? — Zaśmiał się gryfon. — W takim razie powiedz mi, kto będzie reprezentować Hogwart w turnieju. — Chłopak szturchnął ją w ramię.

— Na to chyba znam odpowiedź. — Odparła, myślami powracając do uprzedniej nocy, na co się wzdrygnęła. — Ale liczę, że się mylę. — Dodała, drapiąc się po ramieniu.

— To ja, prawda? — Rudzielec niemalże się na nią rzucił, wskakując tuż przed nią i opierając się na jej barkach. — Nie chcesz przyznać, że dzięki twojemu eliksirowi przechytrzymy Dumbledora! 

— To nie ty. — Przewróciła oczami z uśmiechem. — I tak nic ci nie powiem, miałam po prostu durny sen. — Wyminęła go, dołączając do Cedrica. — Zobaczymy się później, co? — Rzuciła, oglądając się przez ramię, jednak wraz z puchonem odeszli bez zbędnego czekania na odpowiedź.

— Lewą nogą chyba wstałaś, co? — Szatyn szeroko się uśmiechnął, pokazując swoje niemalże idealne zęby.

— Oj nie zaczynaj nawet. — Pokręciła głową. — Po prostu dzisiaj nie mam szczególnej ochoty na przekomarzanki z Weasleyami, zresztą trochę się spieszę, chcę zdążyć na wróżbiarstwo, a zostawiłam książkę na łóżku. — Weszła na schody, prowadzące na parter.

— Czyli wstałaś lewą nogą. — Zaśmiał się Diggory, a ta tylko go lekko szturchnęła, nie chcąc dalej kontynuować rozmowy. 

Spacer między dormitorium puchonów, znajdującym się w podziemiach Hogwartu, a klasą wróżbiarstwa, na siódmym piętrze, zajął jej trochę dłużej, aniżeli by się spodziewała, więc na zajęcia dotarła niemalże na styk. Wszyscy właśnie wchodzili do sali.

Mało osób kontynuuje naukę wróżbiarstwa po piątym roku, uznając ją za zbyt nudną i odrealnioną. Amelie zawsze bawiło określenie sztuki wróżenia jako czegoś nierealnego, jakby nie patrzeć, magia też jest nierealna dla większości świata.

Fawley dosiadła się do Margot, to była jedyna jej znajoma, która kontynuowała ten przedmiot, choć niekoniecznie miała co do niego talent, rudowłosa uwielbiała słuchać tego, co miała do powiedzenia profesor Trelawney.

Dosłownie chwilę po tym, jak dziewczyny się rozsiadły przy swoim stoliku, zza jednej z kotar, za którą było przejście do jej gabinetu, wyłoniła się starsza kobieta w okrągłych okularach o grubych szkiełkach.

Krótko powitała uczniów, po czym zaczęła mówić o najróżniejszych rzeczach, które według studentów niekoniecznie miały sens. Po pierwszym przesiewie jednak, zostały same osoby zainteresowane jej naukami, więc mimo wszystko, większość była skupiona na tym, co im opowiadała.

— Na dzisiejszych zajęciach przyjrzyjmy się darowi jasnowidzenia, mało kto go posiada. — Machnęła ręką ponad głowami, a znacznie za długi rękaw jej brązowej bluzki zafalował. — Co możecie na ten temat mi powiedzieć? — Spytała, nachylając się w kierunku nastolatków, otwierając przy tym szeroko oczy.

— Osoba z naturalnym darem do spoglądania w przyszłość. — Amelie odpowiedziała na pytanie profesorki bez chwili zastanowienia. — Ich przepowiednie są przechowywane w ministerstwie, wydaje mi się, że prawie nigdy się nie mylą. — Dodała, przechylając głowę w prawą stronę.

— Tak, tak, tak... — Odparła kobieta, rozglądając się dookoła siebie. — Dobrze, a więc czy umie ktoś mi podać imiona znanych jasnowidzów? — Zacisnęła mocno swoje spierzchnięte usta, znowu spoglądając na uczniów.

Tym razem Fawley nie chciała się odzywać, jednak widząc że nikt inny nie kwapił się do odpowiedzi, głośno westchnęła.

— No więc tak... Inigo Imago, napisał Sennik, był także Mopsus, żył w starożytnej Grecji. — Próbowała sobie przypomnieć więcej informacji, ale nie miała już nic w głowie. — Czytałam też, że są podejrzenia, że Rowena Ravenvlaw również była jadnowidzką. — Podzieliła się z nauczycielką swego rodzaju teorią spiskową, o której nawet nie pamiętała gdzie przeczytała.

Sybilla pokiwała jedynie głową, chwilę pomilczała, wprawiając wszystkich w zakłopotanie, aż w końcu powróciła do zajęć. Opowiadała o tym, ile pokoleń przeskakuje owa umiejętność i że ona ją odziedziczyła po swojej praprababci. Powtarzała, jak ważne jest to, żeby kolejni jasnowidzowie odkrywali ten dar.

Po zajęciach prawie wszyscy opuścili salę, jednak Amelie nadal siedziała na swoim miejscu. Nawet profesor Trelawney w pewnym momencie do niej podeszła i spytała czy wszystko w porządku.

Dziewczyna zastanawiała się chwilę, czy powinna podzielić się obawami z nauczycielką,  zwłaszcza, że jakby nie patrzeć, ona była fanką czarnych scenariuszy. Nastolatka patrzyła na dorosłą kobietą swoimi szeroko otwartymi oczami, aż w końcu zamrugała parę razy i pokręciła głową.

— Przepraszam, ja... — Odchrząknęła, zakrywając usta pięścią. — Wyłączyłam się chyba na chwilę, pójdę już. — Wstała, zabrała swoją torbę i szybkim krokiem uciekła z klasy, nawet nie czekając na odpowiedź.

W podobnym amoku dostała się aż do Wielkiej Sali, gdzie też dopiero odzyskała "przytomność". Stała w drzwiach, spoglądając na siedzących już przy stołach uczniów, nie było ich wielu, dopiero co skończyły się zajęcia przed przerwą obiadową. Przy stole gryfonów zauważyła jedynie dziewczyny z drużyny i to bez Rebecci, jak się im przyglądała, to akurat zauważyła ją Alicia i machnęła na nią ręką, sygnalizując jej tym samym, aby się do nich dosiadła.

— Hej dziewczyny. — Powitała je z uśmiechem, siadając po lewej stronie Katie. — Jak zajęcia?

— Szczerze mówiąc, mam dość numerologii i nie wiem czemu na nią poszłam. — Stwierdziła Angie, a jej komentarz spotkał się z głośnym śmiechem pozostałych dziewczyn. — Bardzo zabawne. — Nastolatka przewróciła oczami, po czym sama zaczęła się śmiać.

Posiłek minął wszystkim bardzo szybko, każdy wyczekiwał wieczora, kiedy to miało się odbyć losowanie reprezentantów z danych szkół. No i miał to być też czas, w którym bliźniacy się ośmieszą przed trzema ogromnymi szkołami. Amelie na samą myśl o tym nie mogła powstrzymać lekkiego uśmiechu.

galway girl || fred weasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz