Ludzie powoli zaczynali się schodzić, jednak nie było jeszcze gryfonów i Cedrica, co martwiło Amelie. Zeskubywała strupki krwi z dłoni, gdyż wcześniej już rozwaliła swoje włosy, bawiąc się nimi.
- Uspokój się kobieto. - Zaśmiała się Harriet widząc zachowanie koleżanki. - Usiądź spokojnie, zwiążę ci te włosy z powrotem, tylko teraz ich nie ruszaj. - Skarciła ją, po czym zaczęła wiązać jej górną partię włosów w małego koczka.
- Dziękuję. - Uśmiechnęła się lekko, choć blondynka nie mogła tego widzieć. - Martwię się, że to po prostu nie wypali. - Wzruszyła ramionami.
- Wypali, zwłaszcza że to gryfoni organizują, my zajęliśmy się jedynie jedzeniem, miejscem i przyozdobieniem go. - Związała gumką czarne włosy dziewczyny. - Pięknie jest i podczas tańca nie będą ci spadać na twarz.
- Właściwie to jedzeniem zajęły się skrzaty, a po alkohol poszli bliźniacy, ale no tak, nasz wkład jest nikły. - Wstała z fotela, na którym przed chwilą siedziała po turecku. - A ogólnie jak wyglądam? - Powoli obkręciła się wokół własnej osi.
- Pięknie jak zawsze. - Harriet puściła jej oczko. - Gdybym mogła, to sama bym się za ciebie wzięła.
- Teraz to już przesadzasz. - Zaśmiała się głośno, w końcu się rozluźniając.
- Troszeczkę, masz za mały biust jak na mój gust. - Wystawiła jej język.
- Paskuda. - W odpowiedzi dziewczyna jedynie pokręciła głową. - Zmienię bluzkę i pokażę ci. - Poszła z powrotem do swojego dormitorium.
Siedemnastolatka otworzyła swój kufer, w którym trzymała ubrania, uklękła przed nim i zaczęła go przegrzebywać w poszukiwaniu bluzki z jakimś większym dekoltem. W końcu wpadła jej takowa w ręce, był to cienki, krótki sweterek z rozpinanymi guziczkami. Przyłożyła do swojej piersi owe ubranie i spojrzała na siebie w lustrze, uznała, że lawendowy kolor ładnie komponuje się z jej oczami.
Zdjęła z siebie zwyczajną, czarną bluzkę, którą rzuciła na swoje łóżko i pospiesznie założyła tę, którą właśnie znalazła, po czym wróciła do pokoju wspólnego, z którego już dało się słyszeć muzykę.
Było już sporo osób, nawet gryfoni już dotarli, brakowało czterech osób, wszystkie były ważne w tamtej chwili. Margot spojrzała pytająco na Amelie, a ta wzruszyła ramionami, bliźniacy już powinni być.
- Pójdę ich poszukać. - Przekrzyczała muzykę i nie czekając na odpowiedź udała się do wyjścia, przed którym stał Cedric z Rebeccą.
- O, hej, co wy tu robicie? - Spytała, głupio się uśmiechając i szukając odpowiedzi na twarzy przyjaciółki.
- Jestem już zmęczony, mam dość spacerowania w kółko po zamku. - Stwierdził chłopak, rozcierając dłonią kark. - A ty gdzie idziesz, zwłaszcza w takim stanie? - Zmarszczył brwi, przyglądając się przyjaciółce.
- Mam randkę. - Wypaliła na szybko, a widząc zdziwioną minę szatyna, miała ochotę jedynie zapaść się pod siebie. - I obiecałam że przyniosę coś słodkiego, ale trochę mi się zeszło na szykowaniu.
- My pójdziemy do kuchni, a ty dokończysz makijaż, dobrze skarbie? - Drugą część zdania Becca skierowała do swojego chłopaka.
- Skoro Amy w końcu się za kogoś wzięła, to powrót do dormitorium może chwilę poczekać. - Uśmiechnął się, po czym oboje odeszli w kierunku obrazu prowadzącego do kuchni.
- Tak blisko. - Westchnęła, patrząc jak przyjaciele wchodzą przez tajne przejście.
- Dzięki Fawley. - Powiedział Fred, wychodząc wraz z bratem ze schowka na miotły po prawej stronie korytarza.
CZYTASZ
galway girl || fred weasley
أدب الهواة*¸ „„.•~¹°"ˆ˜¨♡♡♡¨˜ˆ"°¹~•.„¸* ❝ Czterysta dwudzieste drugie mistrzostwa świata w quidditchu swoją obecnością zaszczyciła Amelie, szóstoroczna puchonka. Pojawiła się tam tylko z racji tego, że jej ojciec postanowił nagle zacząć odbudowyw...