George patrzył z szeroko otwartymi oczami to na Valerie to na Amy, nie do końca wierzył w to co słyszał. Fred dalej spoglądał na niego i Rookwood, aż w końcu ślizgonka załapała, że on też chce wiedzieć o co chodzi. Nachyliła się do niego powoli i powiedziała mu o tym, co usłyszała przy stole ślizgonów. Jej matka była Bułgarką, stąd też znała ów język, może nie doskonale, jednak na wystarczającym poziomie żeby zrozumieć, że nie jest dobrze. W duchu liczyła, że coś źle zrozumiała, gdyż póki co puchonka nie przejawiała żadnych dziwnych zachowań.
— Dolał jej jakiegoś eliksiru do soku, nie wiem jakiego, nie dosłyszałam, ale chyba nie jest dobrze. — Z powrotem się wyprostowała, gryząc paznokcie z nerwów.
Pozostali nastolatkowie zamilkli, zauważając grobowe miny innych. Lee spytał o co chodzi, jednak przerwała mu Amelie, Fred szybko zakrył jej usta i skinął głową do brata i ślizgonki.
— Pójdziemy już. — Złapał Fawley za rękę i pociągnął ją za sobą w kierunku wyjścia, tuż za nimi szedł George i Val.
Wszyscy pozostali przy stole spoglądali po sobie, nie rozumiejąc co właśnie zaszło.
— Zostaw mnie. — Puchonka zaczęła się szarpać, jednak nic tym nie wskórała.
— Uspokój się Amelie, chcemy ci tylko pomóc. — Odparł rudzielec mimo wszystko zaskoczony jej siłą.
— Puszczaj! — Ugryzła go w rękę, którą ją trzymał, a ten w reakcji ją puścił.
Dziewczyna upadła na ziemię, jednak nim zdążyła wstać i wrócić biegiem do wielkiej sali Fred i George złapali ją pod ręce i siłą ciągnęli dalej w kierunku schodów. Valerie pobiegła przodem, chcąc uprzedzić Snape'a o zaistniałej sytuacji. Droga do lochów ciągnęła się praktycznie w nieskończoność.
— Posadźcie ją tutaj. — Rozkazał profesor eliksirów, gdy tylko przez drzwi weszli bliźniacy z Fawley. — Co jej daliście? — Fuknął, przeglądając różne fiolki.
— Nic! — Odparł zdenerwowany Fred po tym, jak już zmusili z bratem Amelie, żeby usiadła.
— Profesorze, to uczeń z Durmstrangu dolał jej do soku eliksir. — Powiedziała ślizgonka, podchodząc do bliźniaków.
— Z całym szacunkiem profesorze, ale nie powinno mnie tu być, muszę wrócić do wielkiej sali. — Zaczęła puchonka, podnosząc się. — Oni... mają problem do tego kogo kocham, wymyślają z zazdrości. — Rzuciła im piorunujące spojrzenie.
— Siadaj, Fawley. — Zarządził Snape, a gdy jego "prośba" nie poskutkowała, użył zaklęcia żeby ją unieruchomić.
Pozostałym okropnie się na to patrzyło, Rookwood odwróciła się plecami do profesora i przytuliła do George'a, który gładził ją po plecach. Fred w tym czasie patrzył na to co robił Snape, kręcąc się w kółko po gabinecie i zbierając różne rzeczy z szafek. Nie zwracał nawet uwagi na bolące przedramię, gdzie widniał ślad po zębach jego przyjaciółki.
— Nie potrzebuję tutaj tłumu, jedno z was może zostać, żeby miał kto ją zabrać do skrzydła szpitalnego. — Spojrzał na całą trójkę, marszcząc brwi.
— Pójdziemy i tak spieszymy się na zajęcia. — Odparł George, po czym zwrócił się do brata. — Daj potem znać co i jak. — W odpowiedzi otrzymał jedynie skinienie głową.
Po wyjściu Val i George'a czas ciągnął się Fredowi nieubłaganie, przyglądał się ślepo poczynaniom znienawidzonego profesora. Zastanawiał się jedynie, dlaczego ktoś mógłby zrobić coś takiego tak słodkiej dziewczynie. Zaczął się też zastanawiać czy aby na pewno sprzedawanie amortencji, nawet osłabionej jest dobrym pomysłem. Jeszcze nigdy nie widział żeby Fawley była taka agresywna, najbliżej tego stanu była, gdy jakieś dzieciaki znęcały się nad krukonką z rocznika Ginny, jednak nawet wtedy miała przyjazny ton głosu.
W końcu Snape użył przeciwzaklęcia na Amelie i podał jej antidotum. Początkowo nie chciała przełknąć płynu, jednak ostatecznie się poddała. Mężczyzna odszedł od niej i odłożył buteleczkę na biurko, po czym spojrzał na Freda.
— Weasley, nazwisko tego chłopaka. — Polecił mu krótko.
— Iliya, niestety nie znam nazwiska. — Odparł, wyrwany z zamyślenia. — Mogę ją już zabrać? — Spytał, wskazując na puchonkę.
Snape skinął głową, a po chwili gryfon już wychodził obejmując swoją przyjaciółkę ramieniem. Była widocznie osłabiona i niemrawa.
— Ciągle się pakujesz w kłopoty, co Fawley? — Spytał Fred, przyciskając ją mocniej do swojego boku.
— Nieumyślnie. — Odparła, cicho się śmiejąc. — Możemy pójść do mojego pokoju wspólnego? — Spytała, zatrzymując się i spoglądając w górę, na chłopaka.
— Madame Pomfrey musi sprawdzić czy wszystko z tobą w porządku. — Również na nią spojrzał, całą swoją silną wolę skupił na tym, żeby nie zacząć odgarniać włosów z jej twarzy.
— Muszę jedynie odpocząć. — Nie chciała dać za wygraną. — Proszę?
— Dobrze, ale jak coś będzie nie tak, masz mówić od razu. — Pogroził jej palcem, po czym zawrócili.
Weszli do pokoju wspólnego, który był już pusty, wszyscy byli już na zajęciach. Rudowłosy posadził ją na jednym z foteli, a sam usiadł na kanapie. Dziewczyna opadła na oparcie fotela, uśmiechając się delikatnie.
— Możesz tu ze mną zostać? — Spytała, otwierając oczy, a widząc zaskoczony wzrok chłopaka, dodała jeszcze: — Wiesz, w razie czego.
— Jasne, Amy, jeśli ci to pomoże. — Posłał jej ciepły uśmiech.
— A mogę mieć jeszcze jedną prośbę? — Podniosła się z fotela, chłopak zrobił to samo, bojąc się że upadnie.
— Ostrożnie... — Powiedział cicho, łapiąc ją za nadgarstki i prowadząc do kanapy. — Siadaj.
Oboje usiedli na sofie, a dziewczyna ostrożnie przytuliła się do chłopaka. Spojrzała na niego i zaczęła mówić.
— Możemy tak posiedzieć?
— Jasne, jeśli to sprawi że będzie ci lepiej. — Uśmiechnął się, obejmując ją.
— Na Merlina, Freddie... — Zauważyła siniejący już ślad po ugryzieniu. — Przepraszam cię, ja nie chciałam ci zrobić krzywdy.
— Spokojnie, to nic takiego. — Pogładził ją po włosach. — Większą krzywdę zrobił, czy tam chciał zrobić ci Iliya, nie darujemy mu, obiecuję.
— Nie rób nic, nie warto. — Odparła wtulając się w niego mocniej. — Chcę tylko odpocząć.
— Odpocznij, potrzebujesz tego.

CZYTASZ
galway girl || fred weasley
Fanfiction*¸ „„.•~¹°"ˆ˜¨♡♡♡¨˜ˆ"°¹~•.„¸* ❝ Czterysta dwudzieste drugie mistrzostwa świata w quidditchu swoją obecnością zaszczyciła Amelie, szóstoroczna puchonka. Pojawiła się tam tylko z racji tego, że jej ojciec postanowił nagle zacząć odbudowyw...