Przed kolacją Amelie poszła wraz z Rebeccą do biblioteki, żeby napisać wypracowanie z eliksirów, na temat amortencji, którą mieli za niedługo przygotowywać na zajęciach. Dziewczyny siedziały przy stole w cichym kącie, obłożone grubymi książkami.
- Ile można napisać o jednym eliksirze. - Jęknęła gryfonka, zamykając kolejną książkę.
- Musisz jedynie lać wodę w miarę na temat. - Odparła puchonka, rozkładając przed sobą pergamin, żeby zacząć już pisać.
- Głowa mi paruje od przeglądania tych podręczników. - Jęknęła szatynka, kładąc się twarzą na otwartej księdze. - Możemy zrobić przerwę?
- Jasne i tak muszę z tobą o czymś porozmawiać. - Becca spojrzała na nią. - To nic strasznego. - Zaśmiała się nerwowo.
- No to słucham. - Oparła się łokciami o blat.
- Iliya zaprosił mnie na randkę i nie wiem co mam zrobić. -- Wzruszyła ramionami.
- Oszalałaś? - Spytała głośniej, po czym zakryła sobie dłonią usta. - Zgódź się. - Powiedziała znacznie ciszej.
- Ale nie wiem czy mi się podoba, znaczy no wiesz, jest przystojny i w ogóle ale chodzi o charakter. - Zaczęła się bawić swoimi włosami.
- Po to są randki, żeby sprawdzić czy podoba ci się jaki jest. - Stwierdziła Belfour. - Musisz iść, od czasów Cedrica nawet na nikogo nie spojrzałaś w ten sposób.
- Nie wspominaj mi nawet o tym, strasznie mi głupio dalej. - Pokręciła głową.
- Słuchaj, Ced podoba się tylu dziewczynom, że ja przywykłam już, a wtedy to nawet nie byliśmy razem, a ty nie miałaś pojęcia, że mi się podoba. - Położyła dłoń na ramieniu przyjaciółki. - Zasługujesz na szczęście.
- Jestem szczęśliwa. - Oburzyła się. - Nie potrzebuję faceta, żeby się cieszyć życiem.
- Oj przestań, wiesz o co mi chodzi. - Przewróciła oczami z uśmiechem. - To jak?
- Może faktycznie z nim pójdę. - Przygryzła wargę, zastanawiając się. - Wróćmy do pracy. - Zarządziła.
Po skończeniu swojego wypracowania na pięć stron wróciła do dormitorium, ażeby odłożyć swoje rzeczy i poszła na kolację. Już w drzwiach złapał ją Iliya, najwyraźniej czekał na nią przy wejściu.
- Wystraszyłeś mnie. - Zaśmiała się odgarniając przydługą już grzywkę z czoła.
- Znasz już odpowiedź? - Zapytał, wraz z nią idąc w kierunku stołu gryfonów.
- Tak. - Odparła, przygryzając policzek od środka.
- No więc? - Przystanęli pomiędzy stołami, niedaleko miejsca, w którym siedzieli gryfoni i Cedric.
- To była twoja odpowiedź.
- Cieszę się, że się zgodziłaś. - Uśmiechnął się szeroko. - Co ty na to żeby pójść na spacer po błoniach jutro wieczorem?
- Jasne, piąta ci pasuje? - Spytała, skubiąc skórki na palcach.
- Przyjdę po ciebie pod twoje dormitorium, w porządku? - Zaproponował, a dziewczyna pierwszy raz porządniej wsłuchała się w jego głos oraz akcent.
- Pewnie, umówieni. - Uśmiechnęła się do niego wesoło, a on pożegnał ją i odszedł w kierunku stołu ślizgonów, gdzie też został dostawiony stół dla uczniów Durmstrangu.
Przy stole brakowało bliźniaków i Katie. Amelie poszła usiąść pomiędzy Lee a Rebeccą, którzy uważnie na nią patrzyli, wyraźnie wyczekując wyjaśnień.
- Oczy wam wypadną. - Stwierdziła krótko, nakładając sobie na talerz jajecznicę z talerza leżącego tuż przed nią.
- Co mu powiedziałaś? - Spytał Cedric, a brunetka spojrzała z wyrzutem na Beccę.
- Powiedziałaś im? - Pokręciła głową z dezaprobatą.
- Nie obwiniaj mnie, tak czy siak byś im powiedziała. - Wzruszyła ramionami.
- Pewnie tak, w każdym razie no, zgodziłam się. - Wstała, żeby sięgnąć po dzbanek z herbatą.
- Gratulacje. - Rebecca, praktycznie się na nią rzuciła, przez co Fawley rozlała herbatę na stół.
- Wszystko z wami w porządku? - Spytała ze śmiechem Katie, siadając naprzeciw Lee, a obok Angeliny, tuż za nią przyszli Weasley'owie.
- O czym mówimy? - George opadł na ławkę, zostawiając miejsce dla brata.
- Amy zrzuca habit. - Zażartowała Johnson, a wszyscy wtajemniczeni, poza główną zainteresowaną się zaśmiali. - Umówiła się z Iliyą.
- Jednak? - Spytał Fred, patrząc, jak przyjaciółka wyciera stół.
- Na dobrą sprawę, co mi szkodzi spróbować? - Zadała pytanie retoryczne, w końcu rezygnując z czyszczenia blatu.
- Podoba ci się w ogóle? - Uniósł pytająco brwi, po czym nalał jej i sobie herbaty, nie chcąc żeby znowu rozlała.
- Jest przystojny, ma długie włosy... - Stwierdziła niepewnie. - Dziękuję. - Zabrała kubek i upiła z niego łyk.
- Nie o to pytamy. - Powiedział George.
- Nie wiem, zmieńmy temat. - Zarządziła.
Reszta posiłku minęła im w spokojnej atmosferze, narzekali na zajęcia i nawał pracy, który został na nich zrzucony w poprzednich tygodniach i na to, że brak im wszystkim czasu, żeby robić cokolwiek innego, aniżeli się uczyć. Jedynie bliźniacy byli niewzruszeni ów sytuacją, gdyż nie przykładali szczególnej wagi do nauki, skupiali się głównie na swoim biznesie, który powoli nabierał tempa. Po kolacji Amelie wróciła do swojego dormitorium wraz z Cedriciem, rozmawiali jedynie na temat pierwszego zadania w turnieju, które miało się odbyć dwudziestego czwartego listopada, czyli lekko za ponad trzy tygodnie. Cała szkoła wrzała na ten temat, wszyscy zgadywali na czym będzie polegać wyzwanie, przed którym zostanie postawiona trójka siedemnastolatków i nieszczęsny czternastolatek.
CZYTASZ
galway girl || fred weasley
Fanfiction*¸ „„.•~¹°"ˆ˜¨♡♡♡¨˜ˆ"°¹~•.„¸* ❝ Czterysta dwudzieste drugie mistrzostwa świata w quidditchu swoją obecnością zaszczyciła Amelie, szóstoroczna puchonka. Pojawiła się tam tylko z racji tego, że jej ojciec postanowił nagle zacząć odbudowyw...