01:23

103 26 9
                                    

Każdy uczestnik turnieju ostatecznie zdobył złote jajo, nawet Potter, choć w pewnym momencie wszyscy byli pewni że już po nim. Kiedy jednak wrócił wszyscy wiwatowali, jednak Amelie poczuła pewne ukłucie w sercu. Gdyby teraz padł, lub chociaż poważnie się poturbował, dużo rzeczy mogłoby potoczyć się inaczej. W pokoju wspólnym puchonów świętowali ukończenie zadania przez Cedrica, podobnie było u gryfonów, z tym że tam gratulowali Harry'emu. Z tego co zrozumiała z relacji przyjaciółki, zabawa w domu lwa nie trwała długo, w przeciwieństwie do tej u nich. Dziewczyna jednak nie brała w niej udziału, oczywiście pogratulowała przyjacielowi, ale czuła ogromne zmęczenie.

Długo przewracała się w łóżku, próbując usnąć, jednak jej wizja oraz sprawa z Iliyą nie dawały jej spokoju. Wzięła swój notatnik i zapisała w nim swoje przemyślenia, robiła to skrupulatnie od wyjazdu z ojcem, zeszycik przerodził się w swego rodzaju notatnik. W końcu udało jej się zasnąć, jednak nie był to przyjemny sen. Całą noc miała koszmary, aż w końcu rano obudziła się zalana zimnym potem, kompletnie nie pamiętała o czym śniła, pomyślała sobie, że może to i lepiej. Był blady świt, jej współlokatorki jeszcze smacznie spały, dlatego też poszła po cichu wziąć prysznic i ogarnąć się na zajęcia. Jej odbicie w tafli lustra szczerze ją przeraziło, wyglądała jak siedem nieszczęść, wielkie wory pod oczami, opuchnięte powieki i spierzchnięte usta. Zdecydowała że musi zrobić makijaż, żeby nie wzbudzać podejrzeń u przyjaciół. Gdy skończyła się oporządzać, była już normalna godzina, o której wszyscy powoli budzili się do życia.

Przeprowadziła krótką, bezsensowną wręcz rozmowę z Margot i Harriet, a gdy ta pierwsza poszła pod prysznic, usiadła na łóżku blondynki, chcąc jej się zwierzyć.

- Iliya mnie wczoraj zaprosił na kolejną randkę, do Hogsmeade, nie chcę iść i próbowałam mu to powiedzieć, ale zdaje się że nie do końca to zrozumiał i... - Zdezorientowana dziewczyna przerwała jej.

- Powoli, jest za wcześnie na dziwnie długie zdania. - Zaspana przetarła oczy. - Jeszcze raz.

- Iliya mnie zaprosił na randkę, nie wiem czy chcę z nim iść, nie wiem czy mi się podoba, ale on chyba tego nie rozumie. - Westchnęła, spoglądając na przyjaciółkę, oczekiwała od niej rady, w końcu bardzo lubiła się zagłębiać w jej życie miłosne.

- Co ostatnio robiliście na eliksirach? - Spytała, zbijając dziewczynę kompletnie z tropu. - Odpowiedz na pytanie.

- Studiowaliśmy amortencję? - Odparła niepewnie.

- Domyślam się, że wyszła ci idealna. - Brunetka skinęła głową. - I co tam poczułaś?

- No brzoskwinie, karmel, ziemię po deszczu i coś, czego nie umiem zidentyfikować. - Blondynka uniosła brew. - Kojarzę skądś tę woń, ale nie wiem skąd, była taka słodko-pikantna, trochę jak perfumy, ale też trochę jak słodycze. - Amelie mogła przysiąc, że zauważyła w oczach przyjaciółki swego rodzaju błysk.

- Nie podoba ci się, to na pewno. - Odparła krótko. - Pójdź i mu powiedz, że nic z tego nie będzie. - Wzruszyła ramionami.

- Na pewno? - Spytała, nie do końca przekonana. - A co zrobi, da ci eliksir miłosny? - Zaśmiała się, kręcąc głową.

- Gdyby ci się podobał, nie mówiłabyś że nie wiesz jak jest, nie rozkminiaj tak tego, bo tylko sobie zaszkodzisz. - Położyła dłoń na jej ramieniu. - Idź coś zjeść, zawsze pomaga. - Zaśmiała się, wstając z łóżka i biorąc swoje rzeczy z kufra.

- Dziękuję Harriet. - Posłała jej ciepły uśmiech, do dormitorium wróciła Margot, a Amelie faktycznie poszła już do wielkiej sali.

Ta rozmowa zdecydowanie ją uspokoiła, nie potrafiła jednak wytłumaczyć dlaczego tak bardzo stresowała się przed kategorycznym odmówieniem chłopakowi. W środku siedzieli już zarówno uczniowie Durmstrangu jak i Beauxbatons, ci z Hogwartu jeszcze się schodzili. Dziewczyna usiadła przy stole gryfonów, jednak nikogo jeszcze nie było, zapewne jej znajomi siedzieli do późna u puchonów. Jedzenia jeszcze nie było na stołach, ale miało się pojawić lada moment.

Koło głowy brunetki przeleciał zaczarowany ptak zrobiony z papieru, wylądował na blacie, tuż przed twarzą nastolatki. Rozwinęła kartkę i przeczytała liścik, który został na niej zapisany. Był to słodki wierszyk, rymy były tragiczne ale mimo wszystko urzekające, nie był on podpisany, ale doskonale wiedziała od kogo jest. Odwróciła się przez ramię, spoglądając na stół ślizgonów, Iliya posłał jej szeroki uśmiech, po czym wstał i ruszył w jej kierunku.

W międzyczasie pojawiło się jedzenie, tak więc puchonka nalała sobie do szklanki trochę soku pomarańczowego i zaczęła nakładać jedzenie na talerz, gdy w końcu Bułgar usiadł po jej lewej.

- Stwierdziłem że łatwiej będzie się umówić twarzą w twarz. - Uśmiechnął się, chowając dłonie w kieszeniach. - O której ci pasuje jutro?

- Słuchaj Iliya, naprawdę nie sądzę żeby to był dobry pomysł. - Zaczęła spokojnie, obawiając się reakcji chłopaka, zwłaszcza że jeszcze nigdy nie dała nikomu kosza. - Powinniśmy sobie odpuścić, wybacz, naprawdę jesteś wspaniałym chłopakiem, ale to chyba nie jest to. - Miała wrażenie że mówi trzy po trzy.

- Jasne, rozumiem. - Odparł krótko, przygryzając policzek od środka, dało się zauważyć, że nie jest zadowolony z tej odpowiedzi. - Możemy chociaż się przyjaźnić?

- Oczywiście. - Odpowiedziała ucieszona i rozłożyła ręce żeby go przytulić, z czego skorzystał, wcześniej wyjmując ręce z kieszeni, tylko czekał na ten moment. - Tak się cieszę, że wszystko zrozumiałeś. - Powiedziała, dalej przytulona do niego.

- Jasne, ale słuchaj, może jeszcze zmienisz zdanie. - Odsunął się, uśmiechając się do niej lekko, zauważył za nią gryfonów idących w ich kierunku, więc wstał. - Pójdę już, w razie czego, wiesz gdzie mnie znaleźć. - Posłał jej ostatni uśmiech i odszedł.

- Znowu on? - Fred zmarszczył brwi, przyglądając się podejrzliwie brunetowi.

- Powiedziałam mu że nic z tego nie będzie, załapał w końcu. - Uśmiechnęła się lekko. - Jak tam po wczoraj, wybawieni?,

- Bez alkoholu to nie zabawa. - Zaśmiał się Lee.

- Ty to byś tylko pił. - Skwitowała go Angelina, a jej przyjaciółki zachichotały.

- Zlituj się nad chłopakiem. - Powiedział George, również podśmiechując się pod nosem.

Fawley pokręciła głową, również się śmiejąc, wzięła do ręki szklankę z sokiem i spojrzała za przyjaciół. Ujrzała Valerie, idącą wzdłuż stołu Slytherinu, pomachała jej, zapraszając ją tym samym do nich. Blondynka skinęła głową, jednak jeszcze chwilę stała w miejscu, jakby słuchając toczącej się tam rozmowy. Puchonka przyglądała się jej uważnie, aż w końcu upiła łyk soku i powróciła uwagą do rozmowy toczącej się przy stole. Ślizgonka ruszyła szybkim krokiem do stołu gryfonów, jednak gdy była już tuż obok, zatrzymała się i zawołała George'a do siebie, po czym szepnęła mu coś na ucho, Fred patrzył na nich podejrzliwie, próbując usłyszeć choć strzępek ich rozmowy. Udało mu się wyłapać dwa słowa - "eliksir miłosny".

galway girl || fred weasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz