01:22

83 25 14
                                    

Nadszedł dzień pierwszego turniejowego zadania, wszyscy żyli tylko tym, dosłownie nie dało się porozmawiać bez choćby wspomnienia tego tematu. Amelie miała już tego wszystkiego po dziurki w nosie, jednak nie dawała po sobie tego poznać, a przynajmniej próbowała. Wraz z bliźniakami i Valerie szła na miejsce zadania, mając z tyłu głowy fakt, że ujrzy smoki na własne oczy.

- Jak Cedric się trzyma? - Rookwood spytała puchonki, idąc z nią ramię w ramię.

- Dobrze, ma wsparcie Becci i nasze, ale myślę że on nie zdaje sobie sprawy z tego w co się wpakował. - Blondynka zmarszczyła brwi, uważnie przyglądając się twarzy koleżanki.

- Co masz na myśli? - Poprawiła swój zielony szalik.

- Ja... nie umiem tego wyjaśnić. - Odparła, nadal nie skonsultowała się z Trelawney, odwodziła to z myślą, że profesorka jedynie nagada jej bzdur i wtedy już kompletnie oszaleje. - Mam przeczucie.

- Rozumiem, na Merlina... nie myślałam że serio to zrobią, George? - Zawołała chłopaka, idącego kawałek przed nimi wraz z bliźniakiem. - Nie uważasz że nie na miejscu jest zbieranie zakładów? - Podeszła do niego szybkim krokiem, ażeby go skarcić za ten pomysł, natomiast Fred, niechcąc uczestniczyć w tej dyskusji, zwolnił, żeby zrównać się z Amy.

- Nie ma z nią łatwo, co? - Spytała ze śmiechem, przyglądając się dyskutującej parze.

- Ustawia go do pionu, idealnie trafił. - Odparł rudowłosy, uśmiechając się do niej.

- Zasłużył, jest wspaniałą osobą. - Naprawdę momentami miała wrażenie że chłopak jest za dobry na ten świat. - Nie jest ci ani trochę przykro, że już nie będziecie spędzać tyle czasu ze sobą?

- Zdążyłem już przywyknąć, najgorzej było jak był w niej zakochany, a ja nic nie wiedziałem, bo nie chciał mi o tym powiedzieć. - Skrzywił się lekko, wspominając.

- Bał się, że nie zaakceptujesz tego, że to ślizgonka i to o takim nazwisku. - Powiedziała, spoglądając na niego. - Czy tobie byłoby łatwo przyznać mu że jesteś zakochany, zwłaszcza w kimś, w kim nie powinieneś? - Nie zdążył się zastanowić nad tym, a co dopiero jej odpowiedzieć, gdy usłyszeli za sobą czyjś głos.

- Amelie! - Dobiegł do nich Iliya. - Możemy porozmawiać?

- Um... - Spojrzała pytająco na przyjaciela, jakby oczekując jego pozwolenia, niechętnie skinął głową, jednak nie dał po sobie tego pokazać. - Jasne, złapiemy się za moment, zajmij mi miejsce. - Poprosiła.

- Trochę się nie widzieliśmy, unikasz mnie? - Spytał, idąc z nią powolnym krokiem.

- Nie, miałam gorszy okres, zwłaszcza po tym wypadku. - Skrzywiła się lekko. - Zajęcia, turniej, pomoc przyjaciołom, naprawdę jestem zarobiona. - Zaśmiała się niezręcznie. - Nie chciałam żebyś myślał, że cię unikam, przepraszam Iliya.

- Nic się nie stało, może jestem trochę przewrażliwiony. - Odparł, drapiąc się po karku. - Słyszałem, że macie wyjścia do jakiejś wioski w niektóre weekendy, sprawdzałem tablice ogłoszeń i wiedziałem że za dwa dni jest jedno z takich wyjść.

- Tak, przez poprzednie miesiące nie miałam kompletnie czasu na takie wyjścia. - Nawet nie pamiętała że takowe były, czuła że przez te wszystkie sprawy traciła kontrolę nad sobą i swoim czasem.

- Może chciałabyś pójść ze mną, pokazać mi jakieś ciekawe miejsca. - Zatrzymali się, a chłopak złapał ją delikatnie za rękę. - Bardzo podobało mi się nasze poprzednie spotkanie, ty również bardzo mi się podobasz. - Uśmiechnął się szeroko, spoglądając w jej błękitne oczy.

- Ja... Dziękuję bardzo Iliya, nie wiem czy jestem gotowa na... randki? - Przygryzła nerwowo wargę. - Niezwykle mi schlebiasz, naprawdę.

- Daj mi po prostu szansę, obiecuję że nie pożałujesz, nawet jeśli uznasz że to nie to. - Nadal nie puszczał jej dłoni, a puchonka czuła coraz większe, nieprzyjemne ciepło w brzuchu.

- W porządku. - Westchnęła, uśmiechając się krzywo, jednak on zdawał się tego nie widzieć. - Powinniśmy iść, zaraz się zacznie. - Powiedziała, spoglądając na zapełnione ludźmi trybuny.

- Tak, tak, prześlę ci list ze szczegółami. - Pożegnał ją i odszedł w kierunku swoich znajomych z Durmstrangu, a dziewczyna praktycznie pobiegła do swoich przyjaciół.

- Też bym od niego uciekał biegiem. - Skomentował Fred, widząc pędząca w ich stronę dziewczynę. - Ciekawe czego znowu chciał ten gbur.

- Jest zakochany, jesteś taki cięty na wszystkich w miłości? - Spytała rozbawiona Valerie. - A może jesteś zazdrosny?

- O Amy? - Spytał, spoglądając na nią z niedowierzaniem. - Niby czemu miałbym być zazdrosny.

- Chodziło mi o to, że jesteś zazdrosny że wszyscy dookoła się zakochują tylko nie ty. - Odparła. - Ale ta odpowiedź była konkretniejsza. - Szepnęła George'owi, a ten się zaśmiał.

- Kto cię gonił? - Zażartował, gdy tylko puchonka w końcu do nich dotarła.

- Nie chciałam przegapić ani chwili wyzwania. - Odparła, rozluźniając swój puchoński szalik i rozpinając górne guziki swojego brązowego płaszcza.

- Usiądź zanim zemdlejesz. - Powiedział Fred, wskazując na wolne miejsce pomiędzy nim a Val. - Co chciał?

- Zaprosił mnie na randkę w Hogsmeade. - Powiedziała, wpatrując się w swoje dłonie.

- Zgodziłaś się? - Spytała ślizgonka.

- Powiedzmy? - Skrzywiła się, spoglądając na nią. - Powiedziałam, że raczej nie jestem nim zainteresowana, ale chyba nie dopuścił tego do siebie.

- Jeśli chcesz, mogę z nim porozmawiać, jak zje podejrzanego cukierka to mu się odechce cię męczyć. - Fawley mimowolnie parsknęła śmiechem.

- Chyba poradzę sobie i bez tego, pójdę tam, powiem mu co myślę... - Przerwał jej niespodziewany wystrzał z armaty, zwiastujący start zadania a wraz z nim zaczęły się również głośne krzyki widowni.

galway girl || fred weasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz