Mistrzostwa minęły Amelie, jej przyjaciołom oraz ojcu bardzo przyjemnie i szybko, aż do momentu finału.
Amy wraz z Rebeccą, Cedriciem, jego ojcem i Theodorem oglądali finał mistrzostw, rozgrywający się pomiędzy Irlandią a Bułgarią. Cała czwórka głośno kibicowała Irlandczykom.
— Tak się cieszę, że tu jesteś! — Becca niemalże wykrzyczała te słowa, ze względu na to jak głośno było dookoła. — Będziesz musiała mi opowiedzieć wszystko co się wydarzyło! — Zakaszlała, gdyż przez ciągłe wrzeszczenie przez te parę dni zdarła sobie gardło.
Fawley jedynie posłała jej szeroki uśmiech, a w tym czasie Irlandia zdobyła kolejne punkty, ku uciesze widzów.
Ostatecznie Krum złapał znicz, jednak Bułgaria nie zwyciężyła. Po głośnych wiwatach oraz gratulacjach, kibice zaczęli się rozchodzić, tak też zrobili oni. W drodze powrotnej na pole namiotowe, nastolatkowie wesoło rozmawiali, w czasie gdy Theo gawędził z Amosem.
— Jak tam w raju, gołąbeczki? — Zagaiła Amy, szturchając łokciem przyjaciółkę, na co ta się zaśmiała.
— Wspaniale wręcz. — Odparła krótko.
— Tydzień przed mistrzostwami Beccy przyjechała do mnie, rozwaliła mnie w qudditchu na łopatki. — Dodał Diggory, łapiąc w tym samym czasie szatynkę za rękę, po czym podniósł ją do swoich ust i ucałował. — Bo jest najlepszą pałkarką na świecie.
— W to nie wątpię. — Nastolatka się zaśmiała. — Dobra, tu się rozstajemy, do zobaczenia w szkole. — Młodzież się pożegnała i rozeszła.
— Dobrze się bawiłaś? — Theo dogonił córkę i położył dłoń na jej ramieniu.
— Bardzo. — Dziewczyna wyszczerzyła się. — Wiesz co tato, naprawdę za tobą tęskniłam. — Czarnowłosa przytuliła się do boku ojca.
— Ja za tobą też. — Pogładził ją dłonią, byli już przy namiocie Weasley'ów. — Jestem padnięty, położę się, dobrze?
— Jasne, zajmę się sobą. — Oboje weszli do swojego namiotu.
Theodore udał się do swojego pokoju, gdzie też rzucił zaklęcie ciszy, chcąc faktycznie odpocząć, natomiast Amy wzięła sobie tylko z kuchni sok dyniowy, odłożyła torbę na stół i wyszła przed namiot. Akurat Weasleyowie wrócili do siebie.
— Fawley! — Przywitał ją jeden z bliźniaków. — Świętujecie z tatą wygraną? — Fred i George podeszli do rówieśniczki.
— On odpoczywa, ja wyszłam oglądać świętowanie. — Odparła z uśmiechem. — Słuchajcie, rozmawiałam już o tym z B i Cedriciem, ale może wy macie jakiś pomysł.
— Słuchamy uważnie. — Odparli chórem, co spotkało się z cichym śmiechem dziewczyny.
— W tegorocznych listach, została zamieszczona wzmianka o odświętnym, eleganckim stroju, jak myślicie, o co może chodzić? — Upiła łyk napoju.
— Bal dla nas! — Zaśmiał się George.
— Za nasze zasługi dla Hogwartu. — Dodał drugi.
— Domyślam się, że za wasze wybitne żarty?
— Dokładnie tak, Mellie. — Odparł Fred. — W tym roku, mamy jeszcze lepsze pomysły, całe wakacje nad nimi siedzieliśmy.
— Zobaczysz, będzie się działo, nikt nie zazna ani chwili spokoju. — Puścił jej oczko.
— Fred, George! — Z wejścia do namiotu Weasley'ów wyłoniła się głowa Ginny. — Tata woła na kolację.
— Do zobaczenia we wrześniu. — Obaj się pokłonili, a po chwili cała trójka zniknęła wewnątrz.
Amelie jeszcze chwilę oglądała świętujących kibiców, latających nad polem, puszczających fajerwerki z różdżek i śpiewających wesołe piosenki. W momencie gdy już się odwróciła, żeby wejść do środka, za nią rozległy się krzyki, już nie tak wesołe jak wcześniej. Przerażona tym, co się dzieje, pobiegła po ojca.
Wyciągnęła różdżkę z kieszeni, aby znieść zaklęcie, rzucone wcześniej przez Theo, po czym wparowała do sypialni. Potrząsnęła ojcem, a ten spojrzał na nią zdezorientowany.
— Coś złego się dzieje, wstawaj. — Pociągnęła mężczyznę, by ten wstał, a po chwili byli już na zewnątrz.
Gdy tylko Theodore zrozumiał co się dzieje, złapał Amy za dłoń. Jego wzrok, spotkał się ze wzrokiem Arthura Weasley'a, skinęli do siebie głowami i obaj wyciągnęli różdżki.
— Pilnuj się ich. — Przekazał córce, prowadząc ją w kierunku przyjaciół. — Pójdę z Arthurem sprawdzić co się dzieje, pomóc innym. — Puchonka skinęła głową, przytuliła ojca na pożegnanie, po czym wraz z resztą udała się biegiem w kierunku skraju lasu, gdzie też mieli się ukryć i czekać na rodziców.
Biegła tuż za Harrym i Hermioną, jednak w pewnym momencie gryfon odwrócił się rozglądając się dookoła, przez co Fawley na niego wpadła.
— Potter, rusz się, nie ma czasu! — Krzyknęła, łapiąc go za ramię i ciągnąc dalej w tłum, już i tak rozłączyli się od grupy, nie chciała zostawiać czternastolatka samego, zresztą, nie chciała też zostawać sama.
Tłum pociągnął ich w inną stronę, niż pobiegła reszta, w pewnym momencie ich również rozdzielił. Amelie bała się sama uciekać, musiała odnaleźć Harry'ego. Szukała go pomiędzy spalonymi namiotami, aż została sama na tym pobojowisku. W końcu dojrzała nastolatka, leżącego nieruchomo na ziemi, do którego momentalnie podbiegła. Ocucając go, zauważyła kogoś kawałek przed nimi, przerażona potrząsnęła nim mocniej, a gdy chłopak odzyskał przytomność, pomogła mu dźwignąć się na nogi i zaczęli razem biec w przeciwnym kierunku, schowali się za pozostałościami jednego namiotu, uważnie obserwując postać.
Nagle podbiegli do nich rówieśnicy wybrańca, a wtedy Fawley pozwoliła sobie skupić się na zielonym znaku na niebie. Kolejna rzecz tego wieczoru, wzbudzająca w siedemnastolatce czysty strach. Harry przyłożył dłoń do czoła, ze względu na bolącą bliznę, a chwilę później, dookoła nich pojawili się czarodzieje, mierzący do nich z różdżek. Posłali w ich kierunku parę zaklęć, przed którymi ledwo się uchronili.
— Stop, to mój syn! — Krzyknął Arthur, biegnąc w ich kierunku.
— Dzieciaki, nic wam nie jest? — Spytał zdyszany i przerażony Theo, który biegł tuż za Weasleyem.
— Już dobrze, tato. — Amelie przytuliła się do mężczyzny, po czym zaczęła cicho płakać.
W tym też momencie Crouch rozpoczął przesłuchiwanie nastolatków, ciągle powtarzając, że znajdują się w miejscu zbrodni.

CZYTASZ
galway girl || fred weasley
Fiksi Penggemar*¸ „„.•~¹°"ˆ˜¨♡♡♡¨˜ˆ"°¹~•.„¸* ❝ Czterysta dwudzieste drugie mistrzostwa świata w quidditchu swoją obecnością zaszczyciła Amelie, szóstoroczna puchonka. Pojawiła się tam tylko z racji tego, że jej ojciec postanowił nagle zacząć odbudowyw...