Rozdział 18

144 14 3
                                    

-Rin, nie zastanawiałeś się... no wiesz... - zacięłam się niepewnie, patrząc jak chłopak żywiołowo kręci się po naszych dwóch pokojach gościnnych i całkiem sporawym salonie, z ciekawością przypatrując się rzeczom, które u nas są w muzeum, a których nadal używa się jako codziennych przedmiotów na Paradis.

-Hm? - mruknął pod nosem, z zainteresowaniem podnosząc ozdobny świecznik, który leżał na stole. Jego żółte tęczówki wodziły po ozdobnych elementach.

-Czy... moje narzeczeństwo z Levim nadal ma prawo istnieć? - zapytałam niepewnie. Chłopak obrócił głowę w moją stronę zaskoczony, kilka razy tępo mrugając.

Po chwili odłożył świecznik z powrotem na stół - dosyć niechlujnie, bo jedna ze świec się przechyliła. Podszedł do mnie żywiołowym krokiem i złapał mnie za metalową protezę. Podniósł ją do moich oczu i twardo spojrzał w moją twarz, nieco marszcząc brwi. Jego kocie tęczówki wręcz się we mnie wbiły.

-Hefi, widzisz to? - zapytał poważnym tonem, który u niego bardzo rzadko się zdarzał. Spojrzałam ukosem na metaliczną dłoń, odbijającą światło. Spoglądam na nią dzień w dzień już od dwóch lat.

Skinęłam głową, nic nie odpowiadając.

-Przemierzyłaś pół świata, poszłaś na wojnę, straciłaś rękę, zostałaś pieprzoną królową - żeby zobaczyć swojego narzeczonego. O czym ty mi tutaj gadasz? Marzyłaś odkąd cię poznałem o powrocie tutaj! - powiedział niedowierzająco, na co lekko się zawstydziłam i schowałam twarz we włosach. To nie tak, że nie jestem szczęśliwa z powrotu do bliskich, wręcz przeciwnie - dawno nie czułam w swoim sercu takiej ulgi. Ale jednak przez to co dzisiaj się wydarzyło zrozumiałam, że już nigdy nie będzie tak jak kiedyś.

-Ja wiem, Rin, ale... ja jestem teraz kimś innym. - bąknęłam. Chłopak puścił moją protezę, wciąż uważnie na mnie spoglądając.

-No kim jesteś? - zapytał, krzyżując ręce na piersi. Lekko mnie przycięło od takiego tonu, Rin zawsze miał do mnie ogrom szacunku w każdym słowie.

-Nira, Władczyni Halikar. - odpowiedziałam.
-I? - dopytał.
-I Ordu Mankori.
-I?

I kim jeszcze jestem?

-Norą.

Rin lekko się uśmiechnął.

-A kogo Levi przytulał na porcie, gdy była zawierucha stulecia? - zapytał. Leciutko podniosłam kącik ust.

-Norę. - odpowiedziałam. Chłopak objął mnie ramieniem, wesoło się śmiejąc.

-Widzisz, może i masz te kilkanaście zbytecznych tytułów na koncie, ale ty to ty! Na ciebie czekał i to tobie się kompletnie rozkleił w ramionach. Sorki, że podglądałem z samolotu, ale to była scena jak z książek romantycznych, sam się prawie poryczałem!

Od jego słów od razu poczułam jak do serca napływa ciepło, które nieco uspokoiło moje wątpliwości i emocje.

-Ale... co z moim statusem? - zapytałam niepewnie. Jestem Władczynią, wszystkie oczy są zwrócone na mnie.

Rin machnął dłonią zbywająco. Zawsze miał głęboko w poważaniu arystokratów i większość tradycji.

-A co tych starych pryków z rządu ma obchodzić kogo kochasz? Wiesz kto decyduje za kogo wyjdziesz? Tylko ty! No, Levi też musi wyrazić zgodę, ale to głównie twój biznes kogo poślubisz. Nie jakiś grubych burżujów ze szlachty, a niech se mamroczą pod nosem co chcą. Kobieto, walczyłaś o to by wrócić do narzeczonego przez cztery długie lata, więc teraz mi nie gadaj o zdaniu innych! A jakby ktoś marudził nieco za głośno to zawsze masz Kannai'a, który szybko wyjaśni miejsce delikwenta. - odpowiedział, chwytając mnie za ramiona i szeroko uśmiechając. Poczułam jak ciężar nieco zlatuje z moich barków.

Monotonia || Levi Ackerman x OC (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz