Bursztynowy płyn przyjemnie palił jego gardło, gdy wlewał w siebie kolejną już szklankę whisky z colą mając nadzieje, że ta chociaż trochę pomoże mu w tej beznadziejnej sytuacji jednocześnie próbując zignorować fakt, że wcale nie mogła mu pomóc. Jeszcze nigdy nie słyszał o tym, by alkohol pomógł komuś odzyskać pracę. Zresztą on nawet nie chciał jej odzyskiwać. Pił po to, by zapomnieć, że ją stracił mimo, że jego szef był kutasem, a Louis wreszcie był od niego wolny. Aczkolwiek dzięki temu kutasowi do tej pory był w stanie żyć na całkiem przyzwoitym poziomie nie martwiąc się o to czy aby na pewno starczy mu na wszystkie opłaty, jedzenie i trochę przyjemności. Co teraz biorąc pod uwagę, że był bezrobotny zdecydowanie miało się zmienić. I zamiast oszczędzać każdy pens, on po prostu siedział przy barze racząc się zbyt drogimi jak na jego gust drinkami.
- Jeszcze raz to samo. - rzucił, korzystając z okazji, że barman spoglądał w jego stronę.
A przynajmniej tak mu się wydawało dopóki nie dostrzegł siadającego tuż obok niego, znajomo wyglądającego chłopaka. I dopiero gdy ten odezwał się głębokim, lekko zachrypniętym głosem prosząc barmana o jakiegokolwiek, byle mocnego drinka zorientował się, że to nikt inny jak Harry Styles. Cóż, teraz już wiedział, że to z pewnością na niego patrzył różowo włosy barman i szczerze mówiąc nie mógł mu się szczególnie dziwić. Prawdopodobnie nie codziennie miał okazję spotkać kogoś tak sławnego. On zresztą też nie, ale obecność Stylesa nie zrobiła na nim tak dużego wrażenia jak na owym, niemal śliniącym się teraz barmanie.
Musiał naprawdę mocno powstrzymywać się przed wywróceniem oczami, ale to i tak mu się nie udało, bo różowo włosy koleś zupełnie go zignorował najpierw przygotowując drinka dla przygarbionego Stylesa, dopiero potem - po upomnieniu - robiąc go również dla niego. Gdyby był wyjątkowo upierdliwy głośno i wyraźnie oznajmiłby, że to niegrzeczne, ale aktualnie nie miał nawet ochoty tego komentować po prostu przyjmując szklankę i niemal od razu ją opróżniając. Właściwie to samo zrobił siedzący obok piosenkarz zaraz potem ku jego zdziwieniu zaczynając rozmowę.
- Ciężki dzień?
Nim odpowiedział postanowił upewnić się, że chłopak na pewno mówił do niego i jak okazało się gdy tylko zerknął w bok - najwyraźniej tak właśnie było.
- Można tak powiedzieć. - przytaknął, zastanawiając się czy powinien podawać powód, ale co miał do stracenia? Jasne, ledwo go znał, a właściwie nie znał po za tym, że wiedział kim jest, ale wciąż.. na horyzoncie nie było nikogo komu mógłby się wygadać, a możliwe, że tego właśnie potrzebował. - Cóż.. zostałem zwolniony z pracy i może powinienem się cieszyć, bo sam chciałem to zrobić jakieś trzydzieści siedem razy, ale mimo, że mój szef był kutasem to przynajmniej.. wiesz, płacił mi. - nie sądził, że ta informacja wywoła niewielki, ale jednak uśmiech Stylesa, który do tej pory wyglądał raczej na przygaszonego i jeśli faktycznie tak było to cieszył się, że mógł choć odrobinę poprawić mu humor. Nawet jeśli to, co powiedział nie było zabawne. W porządku, może część z szefem kutasem trochę była. Mimo, że nie powinna. Nie dla niego.
- Faktycznie nie jest to najkorzystniejsza sytuacja. - stwierdził już bez uśmiechu.
- Zakładam, że Twój dzień również nie był najlepszy. - nie, żeby był jasnowidzem, ale nie musiał nim być, by poznać to po przygarbionych ramionach chłopaka i braku błysku w oczach. Tego błysku, który zazwyczaj widział choćby na głupich zdjęciach w przypadkowo czytanej przez niego gazecie. Jeśli już w ogóle jakąkolwiek czytał.
- Owszem, nie był. - potwierdził.
I może powiedziałby mu co takiego się stało gdyby chwilę później nie podeszły do nich dwie, rozradowane - prawdopodobnie widokiem Stylesa, bo przecież nie jego - dziewczyny, prosząc go o wspólne zdjęcie i autograf.
CZYTASZ
Fine Line
RomanceHistoria dwóch zagubionych dusz, które odnalazły się w jednym z londyńskich pubów... ... w najlepszym a jednocześnie najgorszym momencie.