Obudził się kilkanaście minut po pierwszej będąc wciąż niewyspanym, ale wiedział, że niezasłonięta roleta nie pozwoli mu już na spokojny sen. Harry natomiast w dalszym ciągu spał jak zabity, pochrapując cicho, więc chociaż jemu postanowił dać nieco bardziej wypocząć. Podniósł się i jak najciszej zasłonił okno za nim odwrócił się do łóżka, a uśmiech mimowolnie rozprzestrzenił się po jego twarzy. Widział ten obrazek już tak wiele razy, ale nie sądził, by kiedykolwiek mógł mu się znudzić. Brunet wtulał zarumieniony policzek w poduszkę, poplątane loczki rozsypały się po całej twarzy, co musiał naprawić schylając się i odgarniając je jak najdelikatniej na bok za nim zjechał spojrzeniem na rozchylone usta. Nie potrafił powstrzymać się od muśnięcia ich opuszkiem palca. To wtedy chłopak zamlaskał, a on zastygł w bezruchu, oddychając z ulgą, gdy ten po prostu przekręcił się na plecy, rozpościerając na boki ramiona i nie okazując żadnych sygnałów, że w najbliższym czasie powróci do życia. Louis nie zastanawiając się nad tym zbyt wiele złapał za swój telefon robiąc mu zdjęcie za nim posyłając jego śpiącej sylwetce jeszcze jeden uśmiech, zabrał czyste ciuchy i udał prosto pod prysznic.
Piętnaście minut później był już na dole witając się z przebywającą tam rodziną. Brakowało jedynie bliźniaków, którzy z pewnością byli w szkole i Dana. Ten z kolei prawdopodobnie wyszedł do pracy za nim oni zdążyli wrócić ze swojego nocnego spaceru.
- Wyspałeś się?
Mimo uprzejmego tonu Jay w jej oczach mógł dostrzec dezaprobatę. Zawsze upominała go, by nie siedział długo w nocy, bo potem marnuje pół dnia na spanie, a w tym czasie mógł przecież zrobić tak wiele bardziej pożytecznych rzeczy. Ale dzięki temu wiedział, że nie miała pojęcia o obecności Harry'ego. Gdyby było inaczej z pewnością nie byłaby ani trochę zła.
- Byłem zmęczony. - wzruszył ramionami, włączając toster. Nie był co prawda głodny, ale sądził, że Harry niebawem się obudzi, a ten musiał zjeść coś w przeciągu trzydziestu minut od przebudzenia. Inaczej był marudny, a marudny Harry to nieznośny Harry.
- Ciekawe dlaczego! - wtrąciła z salonu Lottie, co z kolei dało mu do myślenia, że blondynka wie o znajdującym się w jego pokoju intruzie. Dla własnej psychiki wolał jednak nie zastanawiać się skąd mogła o tym wiedzieć, skupiając na dokładnym wysmarowaniu masłem każdej kromki chleba tostowego.
- Zjesz to wszystko? - Jay posłała mu zaskoczone spojrzenie i gdyby nie fakt, że był chłopakiem i nie mógł zajść w ciąże był pewny, że taka właśnie byłaby pierwsza myśl jego mamy na widok ośmiu kromek chleba.
- Jestem głodny. - wyszczerzył się, czego Jay już nie skomentowała.
- Nie wiesz może czyj samochód od samego rana stoi pod naszym domem?
Pogrążony we własnych myślach początkowo nie wyłapał tego pytania. Poderwał głowę dopiero, gdy ktoś - jego mama - uderzyła go szmatką. Ze zmieszaniem rozejrzał się po najbliższym otoczeniu, aż w końcu skrzyżował spojrzenie z tym należącym do Jay.
- Mówiłaś coś?
- Chyba jeszcze się nie obudziłeś. - westchnęła, kręcąc z niezadowoleniem głową. - Pytałam czy wiesz coś o tym samochodzie, który stoi przed naszym domem.
- Oh, um.. - podrapał się po głowie, próbując odszukać w umyśle jakąś prawidłową odpowiedź.
Nie było co prawda żadnego powodu przez który w dalszym ciągu nie powiedział jej o odwiedzinach Harry'ego, bo to nie tak, że musiał go ukrywać, ale wolał po prostu dać się temu dziać. I nie musiał długo czekać za nim usłyszał za sobą zachrypnięty od snu głos Harry'ego.
- Myślę, że ja coś wiem o tym samochodzie. - rzucił. - Dzień dobry, Jay.
Louis wciąż utrzymywał spojrzenie na swojej mamie, która początkowo wyglądała jakby zobaczyła ducha, potem uśmiechając szeroko i wreszcie wydobywając z siebie głośne Harry! wystrzeliła w jego stronę, ściskając mocno.
CZYTASZ
Fine Line
RomanceHistoria dwóch zagubionych dusz, które odnalazły się w jednym z londyńskich pubów... ... w najlepszym a jednocześnie najgorszym momencie.