Niecały tydzień później wrócili do Anglii, a dokładniej do Londynu, który teraz gdy mknęli do jego mieszkania wydawał mu się być nieco obcy. Prawdopodobnie dlatego, że nie było go tam prawie dwa miesiące. W dodatku ostatnimi czasy nie miał najlepszych wspomnień z tym miastem i nie ukrywał, że stresował się tym, co zastanie na miejscu. Właściwie nie wiedział czego się spodziewać, ale gdy zatrzymali się obok kamienicy w której mieszkał było tam zadziwiająco spokojnie. I co najważniejsze w okolicy nie kręcił się żaden paparazzi. A przynajmniej żadnego nie dostrzegł mimo, że był na tyle przewrażliwiony, że wypatrywał ich za każdym krzakiem czy samochodem.
Zerknął na Harry'ego, który również rozglądał się po okolicy prawdopodobnie szukając tego samego, co on, ale gdy zorientował się, że na niego patrzy, posłał mu mały uśmiech. Odwzajemnił go oczywiście będąc jednak trochę zdezorientowanym. Sądził, że po tak długiej nieobecności poczuje chociaż minimalną tęsknotę za tym miejscem w końcu kochał tę okolicę i to mieszkanie całym sercem. Tymczasem nic takiego nie miało miejsca za to w jego żołądku zalęgło się coś dziwnego. Coś, czego nie potrafił nazwać. Coś, co nasiliło się jeszcze bardziej gdy tylko przekroczył próg ciemnego mieszkania. Wszystko wyglądało dokładnie tak, jak wtedy, gdy wyjeżdżał, ale nie mógł być tym specjalnie zdziwiony. Przez ten czas raczej nikt nie odwiedzał tego miejsca o czym przekonał się kiedy do jego nozdrzy dotarł niezbyt przyjemny zapach, co oznaczało, że mieszkanie zdecydowanie potrzebowało porządnego wywietrzenia i to było pierwszą rzeczą, którą zrobił. Otworzył wszystkie okna, a gdy wrócił do salonu, rozejrzał się po nim jeszcze raz w końcu zatrzymując spojrzenie na stojącym przy kanapie Harrym. Chłopak marszczył brwi, wpatrując się w stojący obok stolik, wyglądając na równie zdezorientowanego.
- Nie chcę tu być. - odezwał się, przyciągając tym całą uwagę bruneta.
- Louis..
- Nie, Harry, po prostu nie czuje się tu dobrze. Nie wiem dlaczego, może to, co działo się przed wyjazdem zabiło aurę tego miejsca, może to coś innego, ale wiem, że nie chcę tu być.
- Okej. - podszedł bliżej, obejmując dłońmi jego policzki. - Nie musimy tu być, możemy jechać do mnie.
- Muszę spakować swoje rzeczy. - oznajmił z niechęcią, ale nie miał wyboru. Wiedział, że drugi raz tam nie wejdzie, nie, kiedy czuł się w tym miejscu tak paskudnie.
- Nie przejmuj się tym, załatwię to. - i może w każdej innej sytuacji spierałby się z nim tak długo aż wygrałby to starcie, ale aktualnie nie miał na to ochoty i nie interesowało go nawet jak Harry to zrobi. Po prostu zgodził się po chwili lądując w ramionach bruneta, który ściskał go tak długo aż sam był gotowy się odsunąć.
Jeszcze raz omiótł spojrzeniem cały salon i bez zbędnego rozczulania się, bo po prostu już tego nie czuł, wyszedł z mieszkania, a gdy znalazł się przed kamienicą poczuł ogromną ulgę. Jakby głaz spadł mu z serca, co było całkowicie szalone i dezorientujące jednocześnie aczkolwiek może faktycznie tamte wydarzenia zatarły ślad dobrych wspomnień tego miejsca.
Harry pojawił się na dole kilka minut później trzymając w rękach jedną torbę. Nie wiedział co w niej było, ale domyślał się, że pewnie cały sprzęt fotograficzny i może kilka innych rzeczy, które przy okazji wpadły mu w ręce.
- Harry? - podjął jakieś pół godziny później gdy po jeździe w zupełnej ciszy znaleźli się w domu bruneta w którym naszczęście nie czuł się tak upiornie.
- Tak?
- Nie kupuj tego mieszkania. - poprosił. - To nie jest to samo miejsce, co kiedyś.
- Wiem, ja też to poczułem. - odparł ku jego zaskoczeniu ale i radości, bo to oznaczało, że nie musiał mu tłumaczyć dlaczego tego nie chciał. Wyglądało na to, że Harry to rozumiał prawdopodobnie czując się w ten sam albo podobny sposób.
CZYTASZ
Fine Line
RomanceHistoria dwóch zagubionych dusz, które odnalazły się w jednym z londyńskich pubów... ... w najlepszym a jednocześnie najgorszym momencie.