29

213 30 20
                                    

Nim się obejrzał siedzieli już w samolocie do Australii, Nowej Zelandii, a potem także Azji. I jeśli myślał, że na tym się skończy był w błędzie dostając kolejną listę tym razem europejskich koncertów po których Harry poinformował go, że robi sobie przerwę. Cóż, Louis wcale się nie dziwił biorąc pod uwagę, że jego trasa miała trwać prawie dwa cholerne lata. Ale jak mógł odebrać chłopakowi radość z czegoś, co ten tak bardzo kochał i w czym był fenomenalny? Nie mógł. Nawet jeśli widział, że z każdym kolejnym koncertem jest coraz bardziej zmęczony. Robił po prostu wszystko by zapewnić mu jak najlepsze warunki na regeneracje wliczając w to zdrowe posiłki, relaksujące kąpiele i odpowiednią ilość snu, choć to ostatnie przez częstotliwość przemieszczania się było czasem po prostu niewykonalne.

Tymczasem byli tuż przed ostatnim koncertem we Włoszech. Atmosfera wokół zdawała się być napięta i nie mógł się dziwić. Cały zespół na czele z Harrym stresował się czy wszystko wyjdzie tak, jak powinno jednocześnie chcąc cieszyć się tym ostatnim występem tak bardzo jak tylko się dało. Dodatkowo każdy zdawał sobie sprawę, że to ostatnie show w takim składzie, niektórzy jak Mitch rozpoczynali swoje własne solowe kariery przez co Harrym od samego rana miotały przeróżne i raczej skrajne emocje. On również nie pozostawał obojętny w końcu przez dwa lata zżył się z tymi osobami, traktując je niemal jak rodzinę. Było mu więc smutno a jednocześnie cieszył się, że trasa już się kończy, a oni wreszcie będą mogli wrócić do domu i odsapnąć za nim Harry ponownie wsiądzie na ten rollercoaster a on razem z nim. Choć teraz miało być inaczej. Spędzili kilka wieczorów rozmawiając o planach na przyszłość z którymi Louis swoją drogą miał pewien problem, bo nie miał pojęcia, co zrobić z własnym życiem jeśli chodziło o jego własną karierę i w żadnej z tych rozmów kolejna trasa koncertowa nie była uwzględniona. Wyglądało więc na to, że brunet naprawdę potrzebował odpoczynku.

Uśmiechnął się widząc zmierzającego w jego stronę chłopaka. Był już gotowy do wyjścia na scenę sądząc po ułożonych włosach i srebrnym stroju, który miał na sobie i w którym wyglądał jak gwiazda rocka. Niestety wyraz jego twarzy podpowiadał mu, że wcale nie czuł się jak gwiazda rocka, chowając w jego ramionach, gdy tylko je dla niego otworzył.

- W porządku? - zapytał cicho, masując jego plecy.

- Nie jestem pewien. - wymamrotał, spoglądając na niego gdy tylko ujął oba jego policzki. - Nie wiem czy dam radę.

- Oczywiście, że dasz. - zapewnił, posyłając mu dodający otuchy uśmiech. - Jesteś do tego stworzony.

- Co, jeśli rozpłacze się na scenie?

- To nic, jesteś tylko człowiekiem i masz do tego pełne prawo. - oświadczył. - Po za tym Twoje koncerty są cholernym emocjonalnym rollercoasterem. Wszyscy będą płakać.

- Nie mogę pokazać, że jestem smutny, bo wtedy i oni będą. - Louis domyślił się, że chodziło mu o fanów.

- Jesteś smutny? - podłapał.

- Jestem smutny i szczęśliwy jednocześnie. - wyjaśnił i okej, Louis naprawdę mógł to zrozumieć, bo on też odczuwał obie te emocje, choć z pewnością nie tak bardzo jak Harry. - Ale nie chcę dać po sobie poznać tego smutku, bo jeśli oni to zobaczą, będą płakać, a wtedy ja też będę płakać. Po za tym to była najlepsza przygoda w moim życiu i nie chcę, żeby skończyła się jedną wielką sceną rozpaczy.

- Oh, więc mogłeś zastanowić się za nim skomponowałeś swoją pożegnalną piosenkę. - parsknął czym rozbawił również bruneta, ale trwało to zaledwie kilka sekund za nim kąciki jego ust opadły. - Hazz, kochanie. - westchnął z rozczuleniem. - Po prostu bądź sobą tak jak zawsze więc jeśli chcesz płakać, płacz, jeśli chcesz się śmiać, śmiej się. Oni chcą po prostu zobaczyć prawdziwego Ciebie.

Fine LineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz