2

443 49 40
                                    

Pukanie do drzwi nie było tym, co chciał usłyszeć o drugiej w nocy, będąc przytulonym do miękkiej poduszki i zakopanym pod przyjemnie ciepłą pościelą, lewitując gdzieś na granicy snu i rzeczywistości do której w tym momencie zdecydowanie nie chciał wracać. 

Niestety ktoś, kto postanowił odwiedzić go w środku pieprzonej nocy równie zdecydowanie nie zamierzał przestać dobijać się do jego mieszkania przez co został zmuszony do postawienia bosych stóp na zimnych panelach.

Narzucając na siebie zbyt dużą bluzę i przeklinając pod nosem, wolnym krokiem ruszył w stronę drzwi za którymi zobaczył kogoś, kogo zdecydowanie nie spodziewał się zobaczyć.

- Harry? - musiał przetrzeć zaspane oczy, a potem także zamrugać upewniając się, że wcale mu się nie wydawało, a Harry Styles, ten sam, którego poznał ponad tydzień temu w barze stał w progu jego mieszkania wyglądając na całkowicie zmarzniętego. - Chryste, cały się trzęsiesz. - zauważył, wciągając go za łokieć do środka. - Zwariowałeś? Chcesz się rozchorować? - mówiąc to zaciągnął go do salonu w między czasie przejmując mokrą od najwyraźniej padającego na zewnątrz deszczu kurtkę, którą zawiesił na kaloryferze w następnej kolejności owijając lekko drżące ciało chłopaka kocem. - Zrobię Ci herbaty, a Ty w tym czasie wytłumacz mi proszę dlaczego do cholery chodziłeś po deszczu i to w środku nocy. Życie Ci nie miłe?

- Nie mogłem spać, więc wyszedłem na spacer. - wytłumaczył, opadając na kanapę, wciąż będąc szczelnie owinięty polarowym kocem. - Rozpadało się w trakcie, ale nie chciałem wracać do pustego domu, więc..

- .. postanowiłeś przyjść do mnie. - dokończył, podając mu kubek z parującą herbatą.

- Przepraszam, jeśli Cię obudziłem.

- Właściwie nie zdążyłem jeszcze zasnąć. - odparł zgodnie z prawdą. - Ale naprawdę nie powinieneś chodzić po nocy, Harry. To niebezpieczne.

- Tylko wtedy mogę być incognito. - wymamrotał, przystawiając kubek do prawie sinych ust. - Jesteś zły, że tu przyszedłem? Mogę iść, jeśli..

- Nie jestem zły. - uciął. - Dobrze, że przyszedłeś zamiast narażać się na zapalenie płuc albo inne gówno, ale wciąż uważam, że chodzenie po nocy nie było najmądrzejszym pomysłem. Wiesz jak wielka rozpacz zapanowałaby wśród Twoich fanek gdyby cokolwiek Ci się stało?

- A Ty?

- Huh? - zmarszczył brwi, spoglądając na niego pytająco.

- Ty też byś rozpaczał?

- Ledwo Cię znam.. - odpowiedział niepewnie, bo co to było za pytanie?

- Ale jednak zmartwiłeś się, kiedy mnie zobaczyłeś. - zauważył.

- Byłeś przemarznięty, oczywiście, że się zmartwiłem, czy to dziwne?

- Jak na to, że ledwo mnie znasz.. - urwał, ale Louis doskonale widział unoszące się ku górze kąciki ust bruneta, co skomentował wywróceniem oczami. - Wiesz.. przyszedłem tu też dlatego, a może przede wszystkim dlatego, że dobrze mi się z Tobą rozmawiało i.. dobrze czuję się w Twoim towarzystwie, co naprawdę nie zdarza się zbyt często, więc.. nie chciałbym tego zaprzepaścić.

- Mi też dobrze się z Tobą rozmawia. - przyznał. - I chyba powinienem przeprosić, że tak Cię wtedy zbyłem.

- To w porządku, musiałeś jechać do siostry, rozumiem to. Mam nadzieje, że już z nią lepiej?

- Tak, nie było takiego dramatu jak myślałem, że będzie. - posłał mu uśmiech. - Powiedz lepiej jak Ty się trzymasz.

Harry wzruszył ramionami, odstawiając w połowie pusty już kubek na stolik i odkopując się nieco z koca przyciągnął kolana do torsu.

Fine LineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz