17

315 41 11
                                    

To był zwykły dzień i Louis oprócz wypadu do galerii z Harrym nie miał nic innego w planach. Chcieli po prostu zrobić małe zakupy przed wyjazdem w europejską część trasy plus Wielką Brytanie i Irlandie, która zaczynała się już za niecały tydzień w Birmingham, ale gdyby tylko wiedział, co nastąpi, nie wyszedłby nawet z mieszkania. Właściwie biorąc pod uwagę fakt, że jego przyjaciel był wielką gwiazdą, był głupi, że się tego nie spodziewał. Nawet jeśli Harry nie lubił tego określenia to Louis inaczej nie potrafił nazwać skali na jaką był rozpoznawalny. Więc nie, nie powinien być zaskoczony ani dziwić się, że w pewnym momencie otoczyła ich grupka fanów, która powiększała się z sekundy na sekundę.

Początkowo nie było to takie złe, Harry spokojnie ustawiał się do zdjęć i rozdawał autografy podczas gdy on stał na uboczu, uważnie to wszystko obserwując. Czuł się w pewnym sensie odpowiedzialny za chłopaka, upewniając, że jest bezpieczny, ale ten cały chaos zaczynał go niepokoić. Nie mieli przy sobie ochroniarza, choć widział, że Ci z pobliskich sklepów postanowili zareagować i okiełznać grupę kilkudziesięciu już osób, ale to nie przynosiło żadnych rezultatów dlatego sam musiał zacząć działać. Próbował przepchać się do Harry'ego, co nie było proste, bo fani zaczęli zachowywać się jak bydło, używając nawet swoich łokci, by tylko dostać się do bruneta. Kilka razy sam otrzymał cios w żebra, ale zaciskając zęby parł na przód zdając sobie sprawę, że Harry prawdopodobnie jest tak samo wystraszony tym zamieszaniem jak i on.

Był dosłownie dwa metry od chłopaka, gdy usłyszał głośny krzyk, coś co brzmiało jak on ma nóż! i to był moment w którym choć zupełnie przerażony i zdezorientowany tym, co miało miejsce, kątem oka faktycznie widząc niebezpiecznie szybko zbliżającego się do Harry'ego, zakapturzonego chłopaka, rzucił się do przodu. Zadziałał automatycznie w ostatniej chwili doskakując do bruneta i odpychając go mocno, co było możliwe tylko dzięki panikującemu, a przez to przerzedzonemu już tłumowi. W następnej sekundzie poczuł piekący ból gdzieś w okolicach brzucha, odruchowo przyciskając do niego dłoń. Czuł pod palcami coś mokrego - prawdopodobnie krew - choć był w takim szoku, że nie do końca zdawał sobie sprawę skąd ta krew nagle się tam znalazła. Zrobiło mu się nieco słabo, ale wszystkim na czym mógł skupić swoją uwagę to odszukanie chłopaka, któremu najwyraźniej udało się go zranić, choć z pewnością to nie on był jego celem. Nie wiedział jeszcze jak duża była to rana, ale w tym momencie nie to było jego priorytetem. Widząc, że ów chłopak został odciągnięty przez ochroniarzy co przyniosło mu ulgę, przeskanował najbliższą okolicę. Widział zasłaniających usta ludzi, słyszał nawet jakieś krzyki, całe mnóstwo podniesionych głosów, ktoś prosił, by wezwano karetkę, ktoś inny - zakładał, że Harry, bo byli tam przecież tylko we dwóch - krzyknął jego imię. Idąc za tym głosem, odwrócił się, wyłapując przerażoną twarz mknącego w jego stronę bruneta. Najwyraźniej był cały i zdrowy i Louis nie mógł powstrzymać małego uśmiechu, bo to było wszystkim, czego chciał. Harry był bezpieczny i coś do niego mówił, ale nie był w stanie się na tym skoncentrować dopóki nie był pewny, że naprawdę nic mu nie jest i o to właśnie go zapytał.

Brunet potrząsnął głową, drżącymi dłońmi dotykając jego policzków.

- O mój Boże, Louis. - mamrotał nieskładnie, pomagając mu usiąść na płytkach za nim ściągnął z siebie bluzę.

W pierwszej chwili nie wiedział czy zrobiło mu się zbyt gorąco, że ją zdjął, ale potem, gdy zaczął odciągać jego przyciśnięte do brzucha dłonie, zdał sobie sprawę, że przecież krwawił, a Harry prawdopodobnie chciał to zatamować.

- Pokaż. - poprosił, podwijając jego zakrwawioną koszulkę.

Dopiero wtedy zerknął w dół, co było dość drastycznym widokiem. Wszystko było we krwi - jego ubranie, dłonie, dłonie Harry'ego i jeśli miałby hemofobie z pewnością w tym właśnie momencie udałoby mu się odlecieć. Ale nie miał jej więc po prostu wykrzywił usta w grymasie, wyłapując złamany głos płaczącego Harry'ego w kółko powtarzającego o mój Boże.

Fine LineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz