- Jesteś zły? - zapytał, gdy dwadzieścia minut później weszli do domu. Harry zrobił to już samodzielnie, ale tylko dlatego, że nie był w stanie wyjść z taksówki z nim w ramionach. Jakby nie było chłopak nie ważył dziesięciu kilo.
- Trochę. - odparł, skopując buty z nóg. - Ale tylko na siebie.
- Dlaczego?
- Bo nie mogłem zająć się Tobą tak, jak powinienem. - odwrócił się, sięgając do niezmiennie rumianego policzka, który pogładził z czułością.
- Nikt nie zająłby się mną lepiej, ale skoro tak uważasz.. musisz odpokutować moje męki.
Louis parsknął śmiechem, kierując swoje kroki w stronę kuchni.
- Z pewnością to zrobię. - od samego początku miał plan o którym Harry nie miał pojęcia, a który miał zamiar wcielić w życie właśnie teraz.
- Co kombinujesz?
W ramach odpowiedzi wyszczerzył zęby w uśmiechu, sięgając po butelkę wina i dwa kieliszki.
- Oh, więc upicie mnie jest Twoim planem?
- Nie tym głównym. - tym razem na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek.
- W takim razie jaki jest główny cel?
- Zobaczysz. - odparł tajemniczo i wraz z butelką wina udał się do sypialni. Harry oczywiście przydreptał tuż za nim, upijając jeszcze łyka wina za nim odebrał mu kieliszek, odstawiając go na szafkę nocną, co spotkało się z małym oburzeniem bruneta, ale to zniknęło tak szybko jak zaczął rozpinać guziki jego koszuli.
- Jeśli to jest ten plan, podoba mi się. - oświadczył z uśmiechem, który rozbił się o jego usta w chwili w której postanowił go pocałować i nie przestając, pozbawił go również spodni i bokserek zaraz potem układając na łóżku.
- Poczekaj chwilę.
- Nie chcę. - wymamrotał, obejmując jego kark by tylko zatrzymać go w miejscu, ale Louis przez to, że nad nim górował miał władzę. Sięgnął więc do jego nadgarstków, zabierając je z karku by w następnej kolejności przycisnąć je do materaca nad głową chłopaka.
- Zaraz wrócę. - obiecał, składając jeszcze pojedynczego całusa na wręcz czerwonych od wina wargach.
Nim Harry zdążył zareagować, zeskoczył z łóżka kierując się prosto do łazienki, zwilżając ręcznik ciepłą wodą. Harry przecież doszedł w swoich bokserkach jakieś pół godziny wcześniej, a zaschnięta na ciele sperma nie była niczym przyjemnym i choć czyszczenie go było zupełnie bezsensowne przez to, co planował i tak dokładnie wytarł jego krocze przez cały ten czas czując na sobie czujne spojrzenie bruneta.
- Dlaczego wciąż jesteś ubrany? - zmarszczył brwi, sięgając do jego koszuli. Pozwolił mu ją z siebie zdjąć, ze spodniami rozprawiając się jednak samemu. Nie było to łatwe, ciasne dżinsy niemal wtapiały się w jego skórę przez co po raz kolejny musiał zejść z łóżka dopiero wtedy wygrywając te batalie.
- Zamknij oczy. - poprosił nie musząc nawet powtarzać. Harry zrobił to natychmiastowo i bez zbędnych pytań. - Nie podglądaj. - dodał jeszcze choć nie sądził, żeby chłopak to robił. Mimo to wolał być pewnym, że nie dostrzeże żadnego z przedmiotów, które wyciągnął z jednej z szuflad, odkładając wszystko na łóżko obok niczego nieświadomego bruneta. - Unieś się trochę. - poinstruował.
- Mogę już otworzyć oczy?
- Nie. - zabronił, a gdy Harry wykonał polecenie i podparł się na łokciach, sięgnął po satynową opaskę, zawiązując ją wokół jego głowy. Brunet zagryzł dolną wargę w tym samym momencie w którym zdał sobie sprawę z tego, co robił. - Widzisz coś?
CZYTASZ
Fine Line
RomanceHistoria dwóch zagubionych dusz, które odnalazły się w jednym z londyńskich pubów... ... w najlepszym a jednocześnie najgorszym momencie.