- Panie Black, pan pierwszy - powiedziała uchylając drzwi. Syriusz westchnął wszedł do środka.
- Nie możemy dostać szlabanu, albo czegoś i na tym się skończy?
- Nikt was nie zmuszał do kłócenia się na korytarzu. Proszę usiąść, panie Black.
- Naprawdę, pani profesor, nie musimy tego robić.
- Co się stało między wami? Na moich lekcjach śmiejecie się, lekceważycie uwagi, wygłupiacie się. Wiecie, że nie toleruje takiego zachowania.
- To nic takiego. To błahostki - powiedział Syriusz i westchnął widząc minę McGonagall - To już się zaczęło rano. James nie powiedział nam, że ma problem z zajęciami. Zawsze mu dobrze szło. Nigdy się za wiele nie uczył, a oceny miał dobre. Zdenerwował mnie. Nie powiedział mi o tym, więc powiedziałem parę słów za dużo. Nie sądziłem, że się wkurzy.
- Co pan mu powiedział?
- Wolałbym nie powtarzać - mruknął pod nosem. Profesor McGonagall kiwnęła głową.
- A jak z panem Pettigrew i Lupinem?
- Z Remus jest dobrze. Potrafi dopiec, ale jest pomocny, a z Peterem nie rozmawiam za dużo - powiedział Syriusz . McGonagall zmrużyła brwi - To nic dziwnego. Tak po prostu wyszło, że ja i Peter nie za bardzo się dogadujemy.
- Dobrze. A między panem Potterem, a panem, wszystko dobrze?
- Tak, czemu by miało nie być? James to mój przyjaciel. Jest najlepszy. Czasem za bardzo się wtrąca w to co dzieje w domu, ale chce pomóc.
- Dobrze - powiedziała wstając.
- No i po co to było? - zapytał.
- Rozmawiasz z nimi? O tym co się dzieje u ciebie?
- Nie. To moja sprawa. Nie muszą wiedzieć.
- Radzę z nimi porozmawiać. Nie mozes tego trzymać w sobie. Dostałam dużo listów ze skargą na ciebie i podejrzewam, że pan je dostajesz codziennie - powiedziała. Syriusz już się nie odezwał, tylko wstał.
- Skończyliśmy?
McGonagall kiwnęła głową i odprowadziła Syriusza do drzwi. Reszta stała pod ścianą i nawet ze sobą nie rozmawiali. Syriusz od razu poszedł do dormitorium.
- Panie Lupin.
- Z całym szacunkiem, panie profesor, ale to nie jest koniczne. Mamy pełno sprzeczek i sobie z nikim radzimy - powiedział siadając na krześle. McGonagall złożyła ręce.
- Pan im powiedział o swoim przypadku?
- Tak, wiedzą - powiedział marszcząc brwi.
- I jak zareagowali?
- Na początku było dziwnie, ale nie traktują mnie inaczej. Już dość długo wiedzą.
- Było dziwnie? Bali się ciebie?
- Nie sądzę. Po prostu dziwnie się zachowali, ale to ja nie chciałem z nimi o tym porozmawiać. Nie chciałem w ogóle by wiedzieli. James zbyt bardzo się interesuję. To miłe, ale też irytujące. Syriusz za bardzo mi się przyglądał. Peter był... normalny. Zachowywał się jakby nic się nie zmieniło.
- To wtedy wasza relacja weszła na przyjaźń.
- Nie do końca. Przez długi czas... nie chciałem się z nimi przyjaźnić. Wystarczał mi Peter. Był miły, mogłem z nim porozmawiać. James był głośny, tak samo Syriusz. Dopiero później się z nimi zaprzyjaźniłem. Okazało się, że nie są tacy źli.
- A dzisiejsza klotnia? Często wam się zdarza? - Lupin od razu pożałował swoich wcześniejszych słów.
- Syriusz się wkurzył na Jamesa, bo nie powiedział mu transmutacji. Też mnie to zdenerwowało. Zawsze się upewnia czy u nas wszystko jest w porządku, a nam nie powiedział co się dzieje. Po części GP rozumiem, nie chciał nic mówić. Syriusz powiedział trochę za dużo. Byłem pewny, że po meczu wszystko minie, ale oni nie rozmawiali ze sobą. James poszedł do dormitorium. Syriusz nie chciał z nikim rozmawiać, więc poszedłem do Lily.
- A te częste kłótnie?
- Zazwyczaj o nie ważne rzeczy. To naprawdę nic takiego. Często godzimy się po kilku minutach. Zdążą się jak jesteśmy zmęczeni.
McGonagall kiwnęła głową i wstała krzesła. Odprowadziła Lupina do wyjścia, on też od razu poszedł do dormitorium.
- Panie Potter - powiedziała McGonagall.
Wszedł do klasy i usiadł na krześle bez słowa. Założył ręce na piersi. Na jego twarzy malował się grymas. Nie chciał tu siedzieć. Nie chciał spowiadać się profesor McGonagall o co poszło. Wiedział, że Syriusz i Remus pewnie już wszystko powiedzieli.
- Dlaczego im nie powiedziałeś o transmutacji? - zapytała. James wywrócił oczami.
- No bo nie.
Profesor McGonagall westchnęła i poprawiła okulary na nosie. Nie sądziła, że z Jamesem będzie jej się najgorzej rozmawiać.
- To Twoi przyjaciele.
- Wiem, ale nie muszą wiedzieć.
- Mogliby ci pomóc.
- Nie chce ich pomocy... Wiem, że chcą dobrze, ale nie chciałem... żeby patrzyli na mnie jak na głupka albo na jakąś ofiarę. To była tylko transmutacja, poza tym wszystko poprawiłem.
- Jesteś jednym z lepszych uczniów w klasie i na roku, czemu się nie przykładasz?
- Mam inne rzeczy do roboty.
- Jak dokuczanie innym uczniom i latanie za panią Evans? - zapytała. James otworzył lekko usta. Na jego policzkach pojawił się lekki rumieniec - To żaden wstyd, że miałeś z czymś problem.
- Pani profesor nie wie jak to jest, kiedy Syriusz patrzy na mnie jak na kompletnego idiotę...
- Słownictwo.
- Remus oferuje pomóc, ale widać te współczucie na jego twarzy, a Peter gapi się, tak jakbym musiałbym być ze wszystkiego najlepszy, więc to ukryłem. Powiedziałem im przez przypadek dzisiaj rano i pokłóciłem się z Syriuszem.
- Mówi im pan co się u pana dzieje?
- U mnie wszystko w porządku. Nie muszę im o niczym mówić. To jest jakieś przesłuchanie? Nie raz zdarza nam się pokłócić, to nie jest taka wielka rzecz! Mogę już iść?
Wiedziała, że już nic z niego nie wyciagnie. Ostatni był Peter. Usiadł na krześle i zaczął bawić się rękami.
- Jakie masz nimi relacje? - zapytała McGonagall.
- Co to za pytanie? Dobre, tak myślę.
- A z Syriuszem.
- Nie dogadujemy się. Tak po prostu. Czasem bywa chamski i ma mnie za głupiego, ale przyzwyczaiłem się. Mamy inne charaktery.
McGonagall kiwnęła głową, a Peter poprawił się nerwowo na krześle. Chciał już wyjść z klasy. Było mu gorąco i duszno.
- Wiesz czemu James się tak denerwował?
- Tak, wiem. No powiedział nam w końcu. On nie za bardzo lubi mówić jak coś go gryzie. U niego zawsze wszystko jest w porządku, dlatego wszyscy się zdziwiliśmy jak dzisiaj rano powiedział transmutacji.
- Musicie spróbować z nim porozmawiać. Milczenie nic wam nie da.
Peter wrócił do dormitorium. Wszyscy leżeli na swoich łóżkach w ciszy. James bawił się różdżką i tylko kontem oka spojrzał na Petera. Usiadł na swoim łóżku i do końca wieczoru milczeli.
CZYTASZ
Come In With The Rain | The Marauders
FanfictionEleia nigdy nie miała szczęścia, a szczególnie do związków. Każdy w jaki wchodziła kończył się porażką i złamanym sercem. Eleia dużo cierpieła, nie tylko przez drugie połówki, ale i przez rodzice. Miała szczęście na takich przyjaciół jakich znalazła...