Rozdział 11

57 8 1
                                    

Na mecze qudditcha Eleia chodziła tylko dla Jamesa, Syriusza i Marleny. James dawał temu swoją całą uwagę i czasem iuz miesiąc przed meczem, jego jedynym tematem był quddtch i gra z ślizgonami. Dlatego wszyscy byli tacy zdziwienie, kiedy mecz miał się odbyć za kilka dni, a on nie mówił o tym. Zaczynało ją to martwić. Nie był sobą. Na transmutacji był spięty. On nigdy nie był spięty. Zaraz po lekcji pobiegł do biurka profesor McGonagall.

- On w końcu zwariował - powiedziała Marlena zatrzymując się przed klasą.

- Wiecie co się z nim dzieje? - zapytała Eleia Syriusza.

- A skąd mamy wiedzieć? Nic nam nie powiedział - wzruszył ramionami.

Czekali na Jamesa przed klasą. Nie udało im się nic podsłuchać. W końcu wyszedł. Wyminął swoich przyjaciół i ruszył prosto do wieży gryffindoru.

- Może on naprawdę zwariował - powiedział pod nosem Syrisusz. Eleia mocno szturchnęła go w ramię, on syknął z bólu. W końcu dogoniła Jamesa, który wręcz biegł.

- Co się stało? - zapytała dysząc.

- Nic. Wszystko dobrze - odpowiedział nie zwalniając tempa.

- Nie jesteś sobą, James.

- Nic mi nie jest - powiedział - A może w końcu zwariowałem?

Wszedł do pokoju wspólnego i od razu poszedł do dormitorium.

- Radziłabym zostawić go teraz w spokoju - powiedziała Marlena do Remusa, który też ruszył od razu do dormitorium.

- Mam tam książki - powiedział siadając na fotelu. Syriusz usiadł obok Elei na kanapie. Wszyscy głośno rozmawiali o tym co mogło się mu stać.

- Coś poszło nie tak na treningach? - zapytała Mary.

- Nie. Wszyscy mu mówią, że jest świetny. James się puszy i tak w kółko. Żadnego złego słowa - powiedziała Marlena - Może go uraziły moje żarty o jego minach?

- Nie to nie to. James się nie obraża - powiedział Syriusz - Pete, wiesz coś? Kręcisz się.

- Nie, James Nic nie mówił. On ostatnio nic nie mówi - powiedziała Peter - James jest... cichy.

W pokoju wspólnym zapadła cisza. W końcu przerwał ją Remus ruszając do dormitorium.

- Myślicie, że idzie po Jamesa? - zapytal Syriusz.

- Raczej po swoje ukochane książki - powiedział Peter..

- Przymknij się, Pete - powiedział przez zęby - James się popsuł.

- Nie popsuł się - powiedziała Eleia - Zaraz wszystko się wyjasni.

Remus wrócił z torbą z książkami. Peter posłał Syriuszowi znaczące spojrzenie.

- On się uczył - powiedział Remus - Nie widział nawet, że wszedłem. Miał dziwną minę. W ogóle dziwnie wyglądał.

- James jest chory - powiedział Syriusz - Myślicie, że coś się z stało z jego... rodzicami?

- Nie uczył by się wtedy - powiedziała Marlena.

Znowu zapadła między nimi cisza. Każdy wyglądał na zamyślonego i zmartwionego.

***

Dzień przed meczem James znowu poszedł do profesor McGonagall. Eleia zauważyła go, kiedy wracała z biblioteki. Oparła się o ścianę i czekała na niego. Syriusz mówił jej, że James dalej zachowywał się jak nie on, ale nie dało się z nim porozmawiać. Sprawiał ich.

- Co tu robisz? - zapytał James, kiedy zauważył Eleie.

- Jest piętek wieczor, a ty spędziłeś dwadzieścia minut i profesor McGonagall. Od dwóch tygodni nie wypowiedziałeś słowo qudditch. Wszyscy wiemy, że coś jest nie tak - powiedziała Eleia. James westchnął i przebrał twarz dłońmi. W słabym świetle zobaczyła twarz Jamesa. Nigdy nie wyglądał na tak zmęczonego jak teraz. Zastanawiała się czy w ogóle śpi w nocy. Pociągnął ją za rękę.

- Jak Ci powiem nie powiesz reszcie? - zapytał, kiedy usiedli w pustym korytarzu zamku.

- O co chodzi, James? - zapytała.

- McGonagall powiedziała mi, że jak nią poprawie ocen mogę... wylecieć z drużyny - powiedział cicho - Trochę się opuściłem i jej się to nie spodobało. Olewałem pracę, nie robiłem ich, ale nie myślałem, że pogrozi mi wywaleniem z drużyny. Nie chcę żeby reszta wiedziała. Zrobią z tego nie wiadomo co. Będą na mnie patrzeć inaczej. Już wystarczająco głupi się poczułem.

- Nie jesteś glupi, Jamie. Każdemu to się może zdążyć - powiedziała łagodnie.

- Mogę zostać w drużynie, ale jak znowu to się powtórzy to wylecę - odparł.

- Tak się nie stanie. Chodź, wracamy już. Musisz jutro rano wstać. Masz mecz, w końcu - powiedziała - I nie martw się. Nikomu nie powiem. Wiem jak się czujesz.

- Dziękuję, Eleia - posłał jej delikatny uśmiech - Nie spałem kilka dni, żeby wszystko nadrobić. Jestem wykończony. Boję się, że zawaluje jutrzejszy mecz.

- Nazywasz się James Potter. Ty nigdy nie zawalisz meczu - odparła, a on się zaśmiał.

Weszli do pokoju wspólnego gryffindoru I pożegnali się. Eleia weszła do pustego dormitorium i usiadła na łóżku, biorąc do ręki listy od rodziców, które przychodziły cały październik.

Come In With The Rain | The MaraudersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz