Święta u Potterów miały swój klimat. Wszystko było radosne i pelne miłości. Eleia spędzała cudownie czas i cieszyła się, że może być tego częścią. Wszystko Jednak miało swój koniec i ten dobry czas też swój miał. Całość zaczęła się psuć dwa dni przed wyjazdem, kiedy do Petera przyszedł list.
- O co chodzi, Pete? - zapytał James patrząc na niego zmartwionym wzrokiem. Wszyscy stali wokół niego czekając aż się odezwie.
- Mój tata... on nie żyje - wymamrotał w końcu. Wszyscy zamilkli patrząc to po sobie, to na Petera. Eleia nie potrafiła odczytać jego relacji. Wiedziała jak wyglądało u niego w domu. Jak bardzo tam cierpiał - Muszę wrócić do domu. Muszę...
- Spokojnie, kochanie. Wszystko załatwimy. Usiądź, przyniosę ci coś do picia - powiedziała Euphemia.
Nikt nie wiedział co ma powiedzieć. Wszystko co nasuwało jej się na myśl brzmiało głupio i bezsensownie. Euphemia podała blondynowi kubek wody.
- Użyjesz proszku Fiu. Tak będzie najlepiej - powiedziała - James, Syriusz, Pomóżcie mu się spakować.
Do momentu kiedy Peter nie zszedł na dół, wszyscy siedzieli w całkowitej ciszy. Każdy był pogrążony w własnych myślach.
- Na pewno nie chcesz żebyśmy z tobą poszli? - zapytał James.
- Na pewno. Dam sobie radę - powiedział - Dzięki za pomoc.
- Zobaczymy się w Hogwarcie - powiedział James klepiąc go po plecach.
- Tak mi przykro, Pete - powiedziała Eleia przytulając chłopaka.
Pożegnał się z wszystkimi i wszedł do komina. Używając proszku Fiu, zniknął. Znowu wszyscy pogrążyli się w ciszy.
☆☆☆
W dzień wyjazdu do Hogwartu Eleia obudziła się już wcześnie rano. Zeszła na dół i już miała wchodzić do kuchni, gdzie stała Euphemia i James, ale usłyszała krzyki. Eleia odsunęła się za ścianę, żeby jej nie widzieli. James nigdy nie mówił, żeby kłócił się z rodzicami.
- James, ogarnij się, bo oni wszyscy kiedyś zostawią cię samego! Jesteś ich przyjacielem czy obcym? Nie tego cię nauczyliśmy. I jeszcze te nabijanie się z tego chłopaka! Nie tak cię z tata wychowaliśmy. Tyle razy ci powtarzałam, że masz być dobry....
- Ty nic nie rozumiesz! Mam dać mu pomiatać wszystkim wokół?
- Dostałam tysiące listów od profesor McGonagall, ale nigdy nie byłeś aż tak okrutny.
- Nie jestem okrutny. Jestem uczciwy.
- Nie, James! Jesteś okrutny! Nie mogę już ignorować tych listów.
- Mama ma rację, James - powiedział Fleamont - Co się z tobą dzieje?
- Nic się ze mną nie dzieje! Jestem taki jaki zawsze byłem!
- Znamy swojego syna - powiedział ostro Flemont. Jeszcze nigdy nie słyszała, żeby mówił takim tonem - Nie chce dostać już ani jednego listu od McGonagall w tym roku, albo pojadę do Hogwartu i osobiście będę cię pilnować. Musisz wiedzieć, kiedy masz dorosnąć. Nie możesz się zachowywać jak rozpuszczony dzieciak całe życie, bo ci ludzie, którzy tu przyjechali, już nie będą twoimi przyjaciółmi. Zostaniesz sam i dopiero wtedy zrozumiesz doczegp doprowadziłeś. Ja i twoja mama zmartwiamy się codziennie, a ty ostatnio ani nie piszesz, ani nic.
- Mieliśmy dużo nauki!
- Na żarty miałeś czas? Wiem, że musiałeś nadrabiać transmutację.
- To też ci napisała? - zapytał.
- Trochę szacunku. Ja na miejscu McGonagall już dawno bym cię wywalił - powiedział.
- Przyszykuj się do śniadania. Już późno - pocieszała Euphemia.
Krzyki ucichły. Eleia poczekała chwilę i dopiero wtedy weszła do kuchni. Śniadanie wszyscy jedli w biegu i pobiegli pakować ostatnie rzeczy do walizek.
- Dziękuję za przyjęcie nas - powiedziała Eleia do Euphemii.
- Jesteście tu mile widziani - powiedziała przytulając dziewczynę - Mam do ciebie małą prośbę. Wiem, że nie powinnam o to prosić, ale... James ostatnio nie mówi nam wszystkiego. Gdyby coś mu się stało, napiszesz do nas? Martwi nas to, a tobie ufa.
- Oczywiście - powiedziała, czując się dziwne na samą prośbę.
- Musimy iść! - poganiał ich Flemont.
Na pociąg do Hogwartu dotarli w ostatniej chwili. Weszli do pociągu i jakimś cudem znaleźli jeszcze dwa wolne przedziały. James usiadł pod oknem i nie odzywał się całą drogę. Remus czytał książkę. Jedynie ciszę przerywał Syriusz, który ciągle narzekał.
- Przatan jęczeć - powiedział ostro James.
- Jestem chory - wymamrotał.
- Już to wiemy! Syriusz, chce posiedzieć w ciszy - odparł James. Remus spojrzał znad książki na niego.
- A ty się dobrze czujesz?
- Tak - powiedział - Zaraz wrócę.
- Wiesz co mu się stało? - zapytał Remus, kiedy wyszedł.
- Nie wiem - skłamała. Dobrze wiedziała, że chodziło o tą kłótnie.
James wrócił dopiero godzinę przed tym jak mieli dojeżdżać do Hogwartu. Przez resztę czasu siedzieweli cicho. James nie poszedł na kolację. Od razu poszedł do dormitorium.
- Był dziwny przez cały wyjazd - powiedziała Lily - Ani razu mnie nie zaczepiał.
- On nam w życiu nie powie co się z nim dzieje - powiedział Remus - Najlepiej chyba będzie jak będziemy udawać, że nic nie widzimy.
- Nie możemy tak robić, Remus! - powiedziała Eleia.
- Masz lepszy pomysł? Nie ma lepszego rozwiązania.
- Wtedy już nigdy nie dowiemy co się stało i z tego szczęśliwego chłopaka zrobi się gbur.
- Nie chcę mieć drugiego Remusa - powiedziała Marlena.
- Dzięki - mruknął Remus nalewajac sobie i Syriuszowi herbaty - Idziemy potem do skrzydła.
- Nie jest tak źle - powiedział Syriusz opierając się o rękę - Uważam, że powinniśmy zrobić to co Remus mowi. To nie nasza sprawa.
- To wasz przyjaciel - powiedziała Mary.
- James nie lubi jak się wtrącamy w jego życie, więc nie będziemy tego robić. Koniec dyskusji - powiedzial Remus.
CZYTASZ
Come In With The Rain | The Marauders
FanfictionEleia nigdy nie miała szczęścia, a szczególnie do związków. Każdy w jaki wchodziła kończył się porażką i złamanym sercem. Eleia dużo cierpieła, nie tylko przez drugie połówki, ale i przez rodzice. Miała szczęście na takich przyjaciół jakich znalazła...