Aut. Miłego czytania
1.01.202430. 11. 2024
Moje samopoczucie było dziwne. Raz czułam się dobrze, a raz tragicznie. Jak na dwudziesty piąty tydzień, mój syn był bardzo ruchliwy. Zupełnie jakby chciał umilić chwile swojej mamie. Tego dnia mój stan nagle się pogorszył. Wypluwałam coraz więcej krwi. Byłam jeszcze chudsza niż miesiąc temu. Musiałam walczyć dla swojego dziecka. Znosić to wszystko dla niego. Było warto walczyć o mojego synka. Wszystko byłoby lepiej, gdyby moja choroba nie postępowała tak szybko. Trzymałam ręce na swoim brzuchu, gdzie mój syn dawał o sobie znać. Nie mogłam się doczekać, aż ujrzę swoje dziecko. Chociaż na chwilę wezmę go w ramiona i powiem tyle, ile będę w stanie.
-Saku...nie mam sił...nie dam sobie rady.-wyznałam, ciężko odpychając.
-Dasz radę, kochanie. Poradzimy sobie z tym. Donosisz swojego syna i przytulisz. Postaram się ulżyć ci. Powinno ci się lepiej oddychać, mniej boleć.-szepnęła Sakura ze łzami w oczach.
Przyłożyła ręce do mojej klatki piersiowej, a spod dłoni wydobyła się zielona poświata. Zamknęłam swoje oczy, czekając na efekty jej leczenia. Wiedziałam, że kosztuje ją to sporą ilość czakry. Byłam jej wdzięczna za to, co dla nas robi. Stara się jak może by utrzymać mnie i moje dziecko przy życiu. Dała mi i tak więcej miesięcy niż mogłam chcieć. To dziecko dawało mi siły, by walczyć, mimo że czasami chciałam się poddać. Ciężko znosiłam chorobę i ciążę w jednym czasie. Teraz myślałam jedynie by wytrzymać jeszcze minimum dwanaście tygodni, aby mój syn bezpiecznie mógł przyjść na świat. Jednak wszystko mogło się wydarzyć do tego czasu. Równie dobrze mogłam urodzić w każdej chwili. Czułam, że dla dobra dziecka musiałam zrobić wszystko, by było bezpieczne. By było zdrowe i silne, gdy nadejdzie ten moment.
-Alia...musisz coś zjeść. Nabrać sił do walki.-szepnęła Sakura, delikatnie chwytając moją dłoń.
-Nie...dam...rady...zjeść.-wyznałam ze łzami w oczach.
-Słońce, musisz zjeść. Wiem, że nie masz apetytu, ale pomyśl o dziecku. Zrób to dla niego.-powiedziała Sakura, pomagając mi usiąść.
Sakura trzymała mnie jedną ręką, by drugą podawać mi jedzenie. Byłam słaba i nie miałam ochoty, by jeść. Sakura nie gotowała niczego innego poza zupami, które lżej było mi przełknąć. Kiedy zjadłam połowę, opadłam i gdyby nie czyjeś ramiona to upadłabym na ziemię. Kiedy dostrzegłam, kto mnie złapał, rozpłakałam się.
-Odejdź...nie powinno... cię tu być. Odejdź...stąd i nie wracaj.-wyznałam drżącym głosem.
-Nigdy cię nie zostawię. Nie odejdę, choćbyś mnie o to błagała. W zdrowiu i chorobie, dopóki śmierć nas nie rozdzieli. Pamiętasz te słowa?-zapytał Itachi, kładąc mnie ostrożnie na łóżku.
Nie byłam w stanie nic więcej powiedzieć, więc kiwnęłam głową delikatnie. Itachi położył się obok mnie, wtulając mnie ostrożnie w siebie. Od tak dawna pragnęłam tego, by znów znaleźć się w jego ramionach. Teraz czułam jedynie spokój. Nie wiedziałam, skąd wiedział, gdzie jestem, ale teraz cieszyłam się z jego obecności. Pragnęłam oszczędzić mu widoku mnie w tym stanie, ale on wybrał, że mimo wszystko jest gotowy być przy mnie. Wtulona w niego czułam się coraz słabiej. Zamknęłam oczy, zasypiając.
*Itachi*
Kiedy Naruto znalazł miejsce pobytu mojej żony i otrzymałem od Sakury list, w którym informowała o pogorszeniu stanu zdrowia Alii, nie czekałem dłużej. Ruszyłem do miejsca, które wskazał Naruto. Wpadłem do domku w idealnej chwili, gdy Alia niemal leciała w stronę ziemi. Nie mogłem pozwolić, by dłużej była tu sama. Leżąc z nią na łóżku, dostrzegłem jej zamknięte oczy. W pierwszej chwili byłem przestraszony, ale dostrzegając, że oddychała, poczułem ulgę. Martwiłem się o swoją żonę i naszego syna. Przyłożyłem dłoń do jej brzucha, a czując ruchy naszego dziecka, uśmiechnąłem się delikatnie.
-Zajmę się tobą i twoją mamusią. Jeszcze trochę i ją poznasz. Jest najlepszą kobietą na świecie.-szepnąłem czułym głosem.
Musiałem być przy żonie, gdy ta cierpiała, by donosić ciąże. Znosiła wszystko tak dzielnie. Nie chciałem, by dłużej cierpiała bez wsparcia. Mimo wszystko pragnąłem być przy niej. Wesprzeć ją w tym trudnych momentach jej życia. Zbyt wiele lat straciłem, by nacieszyć się moją ukochaną. Zbyt wiele lat byliśmy daleko od siebie. Mogliśmy być ze sobą od tak dawna, ale moje decyzje to zrujnowały. Teraz chciałem cieszyć się z każdego dnia, jaki będzie nam dany spędzić razem. Bez niej będzie mi ciężko, ale nie mogłem się załamać. Dzieci czekały na mój powrót i maleństwo będzie mnie potrzebować. Dla nich musiałem być silny. Nie chciałem, by dostrzegli to, że jest mi ciężko. Tuliłem swoją żonę delikatnie. Wyglądała zupełnie inaczej niż w chwili, gdy odeszła. Była chuda, blada i taka bez sił. Ciąża i choroba wyniszczały ją coraz bardziej. Miałem nadzieję spędzić z nią jak najwięcej czasu, że Sakurze uda się przedłużyć jej życie tak długo, jak się dało. Nie mogłem znieść myśli, że w każdej chwili mogłem ją stracić i nie czuć jej zapachu. Nigdy więcej nie móc całować jej ust i policzek. Trzymać ją w swych ramionach. Nigdy więcej nie usłyszę tego, jak się śmieje, jak melodycznie brzmi jej głos. Poza nią nie chciałem nikogo innego kochać. Jest moim szczęściem, moją radością, sensem mojego życia. Dla niej chciałem wszystko, co najlepsze. Stałem się lepszym chłopakiem, narzeczonym, a teraz mężem. O taką kobietę jak ona, było warto walczyć i nie poddawać się. Nie ważne ile razy by mówiła, bym odszedł, zniknął z jej życia, ja nigdy tego nie zrobię. Do końca będę przy niej. Do końca będę ją wspierał. Teraz liczyła się jedynie ona i nasze maleństwo. Chciałbym przejąć, chociaż część jej cierpienia, jej bólu. Kiedy Alia się obudziła, pocałowałem ją namiętnie. Mimo że była słaba, to odwzajemniła pocałunek.
-Kocham cię skarbie. Będę z tobą do końca świata. Nie chcę innej kobiety. Chcę jedynie ciebie. Czemu los chce mi ciebie zabrać?-wyznałem ze łzami w oczach.
-Itaś...ja...ciebie...też...kocham. Cieszę się...że jesteś.-wyszeptała Alia drżącym głosem.
-Nic nie mów. Słyszę, jak trudno ci się mówi. Nie martw się skarbie. Będę przy tobie do ostatniej chwili. Nie dam ci umrzeć w samotności. Chcę cię wspierać. Być przy tobie i dziecku. Pomóc ci przejść przez to wszystko. Jesteś moją jedyną miłością. Jedyną kobietą, jaką pragnąłem w swoim życiu. Zawsze będę kochał tylko ciebie, Alia.-wyznałem, tuląc zrozpaczoną żonę.
Nie musiała nic mówić. Dobrze wiedziałem, że moje słowa ją cieszyły. Mówiłem do niej to, co czułem. Jedynie to, co było prawdą. Tylko tyle mogłem dla niej zrobić. Być przy niej i wspierać ją do ostatniej chwili jej życia.
CZYTASZ
Ostatnia Księżniczka Śniegu
FanfictionHistoria Alii Kazahana. Ostrzegam! Postacie i fabuła nie jest jak w anime. Tworzę własną wersję, również to jak dane postacie się zachowują. Jeśli komuś przeszkadza, proszę nie czytać.