38. Kto

6 0 0
                                    

     Wyszła z pomieszczenia. Tak, płakała. Łzy zaczęły lać się z jej oczu, a ona czuła że już nie miała jak ich zatrzymać. Zatrzasnęła za sobą drzwi do pokoju w którym znajdowała się Zuzia. Chciała się na nich oprzeć, ale obawiała się, że w każdym momencie mogła wrócić Andżelika. Pobiegła więc do łazienki, znajdującej się tuż obok. Zamknęła drzwi, sama nie wiedziała z jaką mocą, i upewniła się, że nikt ich nie otworzy. Usiadła pod zimną ścianą, na zimnej podłodze. Wyzwoliła łzy, które wolne popłynęły strumieniem po jej policzkach. Starała nie wydać z siebie żadnego odgłosu, ale z każdą długo mijającą sekundą było to coraz trudniejsze. Dlatego zamknęła oczy, próbując uspokoić oddech, zatrzymać dławienie się łzami zanim będzie za późno.

Chociaż może lepiej było to zakończyć.

Schowała twarz w dłoniach. Nie wyobrażała sobie otwarcia oczu. Nie chciała dostrzec żadnego światła które mogło ją wtedy otaczać. Chciała mieć spokój.

A może tak sobie wmawiała. Może to nie widoku światła chciała uniknąć, a wszystkich tych przedmiotów, które mogły ją po prostu zabić.

Kolejna fala łez pociekła w dół, gdy uświadomiła sobie co ma na myśli. Oczywiście że nie chciała o tym myśleć. Ale nie mogła przestać. To było jak zaklęcie, klątwa, z której zwykły człowiek nie mógł się wyrwać, dopóki się nie spełni. Dlatego liczyła że zamknięte oczy wystarczająco ją przed tym powstrzymają. Już i tak czuła się tak, jakby nie mogła ich otworzyć.

Ktoś zapukał.

- Hania?! - zza nich można było usłyszeć głos Zuzi. - Hania, co się dzieje?! Mogę wejść?!

Nagle otworzyła oczy. Spanikowała. Musiała zrobić coś, żeby jej nie wpuszczać. Nie chciała jej odmawiać. Może nawet chciała zostać przez nią pocieszona. Ale nie mogła sobie pozwolić, by sprawiała jej jakiś problem.

Szybko i chwiejnie podniosła się na nogi i odkręciła kran. Przemyła twarz. Zaczęła kaszleć. Zakręciło jej się w głowie.

Drzwi się otworzyły. Do łazienki wparowała wystraszona i przejęta Zuzia. Hania od razu podniosła na nią swoje spojrzenie.

- Hania...? - Zuzia nie wiedziała co się właśnie działo. Z twarzy Hani ściekała woda, jej oddech był mocno przyspieszony, a oczy miała zaczerwienione. - Co się stało...?

Przemknęła ślinę razem z ostatnimi łzami.

- Coś... wpa... wpadło mi do oka. - odparła, wymuszając uśmiech. - Chciałam je przemyć, ale to nie pomagało no i potem prawie... udławiłam się tą wodą i bardzo się wystraszyłam bo ja nie... - i znów poczuła jak łzy gromadziły jej się pod powiekami. Już zaraz miała wybuchnąć i to jeszcze przed swoją dziewczyną.

Ale Zuzia nie była głupia. Nie dała się nabrać. Wystarczająco znała Hanię, wydawało jej się że całkowicie, ale teraz zaczęła zmieniać zdanie. Podeszła do niej i przytuliła ją, pozwalając na dalsze wylanie emocji. Zaczęła uspokajająco głaskać ją po plecach i głowie, czując że jej bluzka przesiąkała już łzami. Ale nie chciała pytać co się stało. Miała wrażenie że nic. Nie teraz. Czuła, że były to długo gromadzone emocje, których było już za dużo.

Tylko czemu nie wiedziała co było prawdziwym powodem?

Upewniła się że drzwi są zamknięte i usiadła razem z Hanią na ziemi. Liczyła, że czas spędzony razem jakoś ją uspokoi. Hania próbowała go wykorzystać, ale łzy wciąż lały się, mimo że wyraz twarzy Hani był już wręcz obojętny.

- Nie wiem... - zaczęła nagle Hania, wyrywając Zuzię z zamyślenia. - nie wiem co miałabym ci powiedzieć.

- Nie musisz. - nacisnęła dłonią na kolano dziewczyny, by dać jej znać że jest przy niej. - Nie oczekuję od ciebie niczego.

- Dobrze... - spróbowała się uśmiechnąć. - Sama muszę ustalić co się ze mną dzieje... a wtedy będziesz pierwszą osobą która się o tym dowie. - położyła dłoń na rękę swojej partnerki. - Obiecuję.

- Jak tylko powiesz to razem z Andżeliką chętnie przyjdziemy, wysłuchamy i pomożemy. - upewniła ją Zuzia.

Na te słowa przez oczy Hani mignęła pewna mieszanka uczuć, której Zuzia się nie spodziewała. I na szczęście ją dostrzegła. Strach, niepokój, niechęć.

I chyba wiedziała, które słowo je przywołało.

...

- Mogliby mnie nie rozpoznać...

     Po tych słowach uśmiech Mileny nabrał jeszcze więcej emocji i znaczenia, niż wcześniej. Coś uderzyło. Coś miało uderzyć.

- Myślę że z tym nie byłoby problemu. - spróbowała odpowiedzieć na to jak najszybciej.

Myślała że cokolwiek co powie będzie jakieś super, że poskutkuje wystraszeniem Mileny. Było tak dobrze. Już prawie miała go na kolanach, a ten znów był gotowy by wstać. By się jej postawić.

Milena w odpowiedzi tylko przekrzywiła lekko głowę i przymknęła delikatnie oczy. Uśmiech nie znikał z jej twarzy.

- Wszystko w tobie jest tak charakterystyczne, że już po kilku sekundach da się ciebie rozpoznać. - dodała, wręcz warcząc. Były to kolejne słowa, które nie wybrzmiały tak jak miały. - Wystarczy że się odezwiesz.

- Dziękuję - jej uśmiech się powiększył, ale nie nabrał żadnego innego znaczenia, niż poprzedniego. - Jednak teraz ja nie rozumiem... tłumaczysz się, bronisz się tak, jakbyś chciała żebym tam poszedł.

To jedno słowo jakby wybiło Andżelikę z jednego transu i odrazu wprowadziło w kolejny.

- Poszedł? - mimowolnie uniosła brwi.

- Chyba odpowiednio mnie przyzwyczaiłaś. - zaśmiał się, a Andżelika odczuła to, jakby wyśmiewał ją. - Chociaż faktycznie... - zaśmiał się po raz drugi, gdy dostrzegł niepokój w jej oczach. - myślę że niedługo zaczniesz żałować tych wszystkich rzeczy, które mi zrobiłaś i które tak mnie zmieniły.

Nie odpowiedziała. Nic nie mogła powiedzieć. Nie była wstanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Zachwiała się. Cofnęła o krok.

Zaśmiał się po raz trzeci.

Andżelika poczuła uderzenie gdzieś w okolicach serca. Spojrzała na niego inaczej. Jakby lepiej, bardziej prawdziwie, wybijając się z jakichkolwiek pozostałości dziwnych, hipnotyzujących myśli.

- Wybrałeś już kim jesteś? - spytała nagle, wycofując się o dwa kroki. Czuła coś, uczucia, wiele uczuć, ale  je mogła ich uporządkować. Jej krew buzowała. Czuła to, co on chciał by czuła. Przygotowywał ją.

Uśmiechnął się ponownie, chociaż wcześniej raczej nie przestawał. Jego oczy znów lekko się przymknęły, jakby wydłużając się i sprawiając wrażenie niebezpieczniejszych. Podniósł brodę wysoko. Mimo swojej pozycji górował nad Andżeliką. Był o wiele wyżej.

- Zapowiada się ciekawa zabawa...

Przygody wielu idiotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz