39. Pustka

10 0 0
                                    

     Nie miała już nic do powiedzenia. Miała wrażenie, że była gotowa przyznać się do odczuwanego strachu. Do głowy nie przychodziło jej nic. Żadne mogące się zdążyć wydarzenia. Miała tam pustkę nasiąknięta jedynie ogromnym niepokojem. Czuła już intensywnie pulsującą krew, górującą się w całym jej ciele.

     I miała wrażenie że nie mogła z tym nic zrobić. Ale wiedziała że mogła zrobić jedno - jak najszybciej wrócić do rytuałów.

- Tak, zabawa będzie przednia - stwierdziła ze złością Andżelika, podnosząc wysoko głowę i powoli krocząc w tył. - A ty zaznasz ją jeszcze przed rozpoczęciem balu.

Zatrzasnęła drzwi.

...

Zuzia odprowadziła Hanię do ich pokoju. Sama już była spokojna, bo widziała też spokój w schnących już oczach Hani. Nie dowiedziała się co się stało, ale nie miała zamiaru napierać. Miała dziwne przeczucie że prędzej czy później się dowie.

A sama poszła. Nie miała gdzie. W tym domu nie czuła się aż tak komfortowo jak wydawało jej się jeszcze po samym wstaniu. Miała swój pokój który był w sumie spoko, miała Hanię, w której mimo wszystko widziała spokój i chyba najbardziej komfortowe miejsce i Andżelikę.

- Andżelikę... - stwierdziła pod nosem, od razu psując sobie tym własny uśmiech.

     I znów drgnęła na to słowo. Tak jak wtedy, gdy imię to zostało dziwnie odebrane przez Hanię. Może i dziwnie znaczyło w tym przypadku normalnie, bo i ona jakoś jednak zareagowała. I nie była to oznaka miłości, którą Zuzia określała Andżelikę. Dotychczas widziała w niej tylko miłość i miłością usprawiedliwiała każdy jej czyn. Ale mogło to być słuszne. W końcu to ona dała im dach nad głową i zabrała od ich wcześniejszych towarzyszy, którzy podawali się za przyjaciół. To Andżelika tuliła Zuzię do snu. To Andżelika karmiła je, spełniała ich zachcianki, których nie było prawie w ogóle bo wszystko już miały. Miały miłość, która im wystarczała.

     Tylko co jeśli one po prostu nie wiedziały jak wyglądała miłość?

    Ta myśl przeleciała jej przez umysł. Zatrzymała się na niej na chwilę. Może to była prawda? Tylko że  Zuzia czuła już miłość. Znała ją. Nawet jeśli nie od Andżeliki to napewno od Hani. Kochała ją i wiedziała że z wzajemnością. I mimo że Hania i Andżelika były dwiema różnymi osobami, ich miłość wyglądała podobnie. Tak jakby wcześniej to one we dwie nauczyły się razem kochać, by mogły przekazać to co przeszły także jej. Dlatego Zuzia wiedziała, że była to miłość. Nie dałaby się tak oszukać.

...

     I już o godzinie 17:00 miało wszystko gotowe. Słudzy faktycznie postarali się i pospieszyli tak jak rozkazało im Stella. Gdy wróciło do swojego gabinetu zastało tam już kompletny kostium razem z maską i nawet butami a także leżącym obok zaproszeniem, które miało im posłużyć jako wejściówka. Zostały przygotowane tam również dwa nożyki wrazie czego. Samo dopakowało do kieszeni spodni garniturowych zapalniczkę.

Przełożyło wszystko do szafy. Do soboty zostało jeszcze parę dni, więc postanowiło schować te wszystkie zbędne jak narazie rzeczy.

- Kilka dni... - westchnęło, zamykając szafkę na klucz. Brzmiało to dla nich jak wieczność. Czuło, że te kilka dni będzie się wydłużać jak tylko będzie mogło. A może nagle miną niezauważalne? - to za dużo. - stwierdziło, odwracając się.

Jednym płynnym ruchem podniosło z biurka pustą, białą kartkę. Wyjęło z kieszeni długopis. Wyszło z pomieszczenia.

Korytarz był ciemny. Nie było tam okien, ponieważ biuro w którym było nie było ich głównym pomieszczeniem tego typu. To znajdowało się na piętrze pod ziemią. To w nim znajdywały się rzeczy, które nie miały ujrzeć światła dziennego. Jego drzwi też były często zamykane na klucz.

Po dość długim lecz spokojnym i wolnym spacerze w końcu dotarło do swojej sypialni. Gdy złapało za klamkę doszła do niej świadomość o byciu obserwowanym. Nie pamiętało gdzie. Na moment spaceru wyłączyło się, myśląc tylko o jednym. Może gdy wchodziło po schodach ktoś z salonu zawiesił na nich swój wzrok...

Wyrzuciło ich z własnych myśli. Tych wszystkich ludzi, z którymi od jakiegoś czasu przyszło im dzielić życie. Nagle poczuło, jakby oddzieliło ich od tych ludzi coś, coś niczym gruba ściana, której oni nie byli w stanie przebić, a Stella mogło to zrobić za jednym dotknięciem. Mogło lecz nie chciało. I nie miało zamiaru chcieć.

Zamknęło za sobie drzwi. Znajdowało się już w środku. Tam też było ciemno. Zasłony od rana nie zostały odsłonięte, oczywiście zgodnie z rozkazem Stelli. I tak widziało wszystko co chciało. A nawet więcej. Zbyt wiele obrazów przelatywało przez ich głowę. Znów myślało tylko o jednym. O balu.

O katastrofie.

Przypomniało sobie o trzymanej kartce, która stała się ich mostem do rzeczywistości. Spuściło na nią wzrok, podnosząc ją lekko do góry. Znów odpłynęło z fali nowych myśli. Nowych scenariuszy.

Dlatego gdy położyło kartkę na stoliku, na samej górze napisało...

No właśnie. Jak miało zatytułować to wszystko? To wszystko co mieściło się w ich głowie. Gdy w końcu chciało wylać nierzeczywistość do świata prawdziwego nagle poczuło pustkę. Wszystko wymazało się, schowało do najciemniejszych zakamarków, tam gdzie powinno już dawno zostać. Niczym ta sama ściana, która blokowała ich samych od reszty.

Nie zatytułowało. Pustka musiała wystarczyć. Była taka idealna. Tylko nieliczni umieli zauważyć że nie jest tak naprawdę pusta. Nawet w takiej małej zamieszczonej na czubku papieru mieściło się wiele emocji.

A tuż pod spodem zaczęło spisywać listę. Listę zatytułowaną pustką. Idealnie:

Punkt 1: porwanie

Samo nie wiedziało o co chodziło. Ręka sama im pracowała, wyciągając te schowane elementy. A że myślało tylko i wyłącznie o balu, to też musiało go dotyczyć. Może myślało że ktoś tego dokona? Może tego miała dotyczyć ta lista?

Punkt 2: otrucie

Kolejny sposób na zepsucie lub poprawienie zabawy. Tym razem bardzo wykwintny. I łatwy. To będzie bal. Mnóstwo jedzenia i picia. Wszyscy będą pić, chociażby by pozbyć się wycieńczenia spowodowanego tańcem. Wino będzie lało się litrami i to było oczywiste. Trudno jednak będzie on precyzje, chyba że byłaby ona bardziej ryzykowna.

Punkt 3: morderstwo

Uderzył piorun.

- Morderstwo... - stwierdziło pod nosem. Było to bardzo szerokie pojęcie. Ale jakie piękne.

- Morderstwo?

...

A ona nie miała zamiaru już czekać. Liczyła na jego wyczerpanie, by móc zrobić wszystko z zaskoczenia. Dlatego gdy tylko usłyszała piorun na zewnątrz, poczuła motywację. Nie czekała. Zeszła na dół i wróciła do tradycji.

Przygody wielu idiotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz