25. Odpusciła

7 0 0
                                    

- Stella pewnie specjalnie wybrało ścięcie włosów. - zaśmiała się. - Chyba oboje wiemy o tobie więcej, niż ty...

     Zrobiła krok w tył. Patrzyła jak Milena próbuje opanować swój umysł przed błyskawicznie działającym narkotykiem. To było jednak niemożliwe.

- Jak dobrze że ty nie widziałeś tych teczek... - znów się zbliżyła, jakby nagle poczuła gotowość. Kucnęła przy nim i złapała za jej brodę. Podniosła ją, kierując jej już naćpany wzrok prosto na siebie. - Wpadłbyś w furię...

     Znów się zaśmiała.

    Milena zmarszczyła brwi.

- Jakich kurwa teczek... - wycedziła przez zęby, co prawdopodobnie nie było nawet naumyślne.

Uśmiech z jej twarzy nie znikał.

- Oj już nie udawaj że ten narkotyk tak bardzo namieszał ci w głowę... - zaczęła jeździć palcami po jego żuchwie - mógłbyś spróbować pomyśleć...

- Nie nazywaj mnie tak! - tym razem wypowiedzenie słów przez zęby było bardzo naumyślne.

Otwarta ręka Andżeliki uderzyła policzek Mileny, sekundę po puszeniu jej brody.

Z jednym mrugnięciem wszystko się zmieniło. Mrugnięcie. Szybkie, krótkie mrugnięcie. Otwarcie oczu spowodowało niezliczone zmiany kolorów i kształtów, na które świadomość Mileny nie była gotowa.

Wszystko się ze sobą zlewało. Była północ. Kiedy była północ? Stella. Północ i Stella. Jak dawno stąd wyszła? Piętnaście minut? Godzina?

Ile czasu minęło od uderzenia? Pięć sekund? Kwadrans?

- Boisz się... - gdzieś koło nich rozległ się głos Andżeliki. - Boisz się, że nie wygrasz... i słusznie...

A może to nie mówiła Andżelika. Milena spojrzała w przód. Jakiś inny. Nie było tam Andżeliki. Stał tam ktoś inny.

Nie widziała kto.

Nie bał się. Wstał i podbiegł do zarysu człowieka. Jego serce ją rozpoznało. Alicja.

Skoczył na nią by ją przytulić. Nie ruszyła się.

- Ala...? - Milena się zaniepokoiła.

Alicja zniknęła. Rozpłynęła się w jej ramionach, zostawiając za sobą tylko kształt człowieka, niewypełniony niczym.

- Idź. Uciekaj. - na lewym ramieniu Mileny położyła się inna znajoma głowa. Stella. Nie mrugając wbiła wzrok w oczy Mileny, które pod wpływem słabości zamknęły się.

- Wracaj - człowiek którego tuliła milena znów napełnił się cechami ludzkimi, teraz zupełnie innymi. Głos Andżeliki przeraził Milenę na tyle, by ten otworzył oczy. Chciał jak najszybciej zdjąć ręce z ciała Andżeliki, ale te znów okazały się być związane i dodatkowo trzymane przez obydwu szefów obydwu mafii.

- Zostawcie! - zaczął się szarpać. Wszystko co widział stało się rozmazane, gdy pierwsza i jedyna łza zaczęła wypełniać obydwoje oczu. Zapewniła je całe, całkowicie ograniczając wizję. - Puśćcie mnie!

- Skoro tego chcesz... - głos nienależący do nikogo otworzył przepaść. Milena zaczęła spadać. Ile...?

Uderzyła o ziemię. Otaczała ją czarna przestrzeń, ciemność, w ktorej jedyne światło było skierowane z góry, niczym reflektor, prosto na Milenę.

Przygody wielu idiotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz