11. Sen o wolności

9 2 0
                                    

     Pobudki, dziwne rozmowy, manipulacje, sny i krew. Dużo krwi. Dużo bólu. O to chodziło. O krew i ból. I o manipulacje.

     To wszystko stało się normalnością...

***

     Była wolna. Tak jakby nie miała nic, a jednak miała wolność. Zabawne, że człowiek może nie być świadomy tego, jaka wolność jest ważna. Jest wszystkim.

     Szła po lesie. Był cichy i szary, pokryty czarną mgłą. Jedyne odgłosy jakie tam istniały to deptanie po suchych gałęziach oraz ptaki. I tak było ich mało, tak jakby wszystko ucichło do najmniejszego możliwego stopnia ciszy.

     Cisza nie była wolnością. Na pewno nie ta.

     Nagle pobiegła. Ruszyła szybko, nie patrząc pod nogi. Uciekała lub goniła. Wszystko. Chciała mieć wszystko.

Kiedyś chciała mieć wszystko. Teraz chciała mieć tylko wolność. Chociaż wolność.

     Tego najbardziej jej brakowało.

     Wpadła. Gdzieś. Nagle przestała cokolwiek czuć. Było ciemno. Było jasno. Dopiero światło poczuła na własnej skórze. Światła migały na każdy kolor. Neonowe róże i fiolety bez problemu zamykały jej zmęczone oczy. Nie mogła się na niczym skupić. Światła migały i migały, wciąż zmieniając kolor. Wszystko się ze sobą zlewało. To było jak śmiertelna hipnoza. Nawet nie wiedziała czy stoi, czy lata, czy leży, czy może wisi... jedno, drugie, trzecie, czwarte. Potwory. Jakieś jebane potwory zaczęły ją atakować. Jej psychikę. Miały różne krztałty, przypominające zwierzeta, tak jakby przyszły z lasu razem z nią. Miały jednak zniekształcone twarze i postury. Wyskakiwały na nią, nawet jej nie dotykając. Po prostu zbliżały się i oddalały, co w połączeniu ze światłami mogło zagmatwać ludzki umysł jeszcze bardziej.

One jej nie dotykały. Dotykał ją ktoś inny, tnąc tkaninę. Tkaninę zwaną skórą.

- Po prostu to powiedz - rozkazała druga. To te manipulacje. To właśnie ona. I ból. I krew. I brak wolności. To wszystko ona.

    Ale nie powiedziała. Ona nie potrafiła tego wypowiedzieć we własnych myślach, a co dopiero w realnym śnie.

A nawet gdyby to powiedziała, to i tak by niczego nie zmieniło. Obie dobrze zdawały sobie sprawę z wiedzy drugiej. Nie dało się ich tak dobrze oszukać.

     A jednak Milena jakoś się tam znalazła.

     Ten jeden raz dała się oszukać. Ten tak naprawdę kolejny raz. Mimo tego wszystkiego miała czas myśleć. Więc myślała. Zdała sobie sprawę z wielu rzeczy. I obiecała sobie, że już nigdy więcej nie da się oszukać.

     Jeżeli w ogóle miałaby jeszcze kiedyś okazje

     Stop. Ciemność. Czysta, ubrudzona krwią ciemność.

     I zimna ściana pod plecami, dotykające jej związane na plecach nadgarstki i wilgotna, betonowa podłoga. Tu nie było świateł. Wszystko nasiąkało wilgocią jeszcze mocniej, gdy na wszystko zaczęła spływać piękna, burgundowa krew.

- Już..? - spytała zrezygnowana ofiara. W odpowiedzi dostała powrót do snów.

    Dom. Pożar. Dom płonął. Wszyscy uciekali. Willa w lesie. To nie był sen. To były wspomnienia. Moment w którym ostatni raz widziała je wszystkie. I ją. Myślała o niej cały czas. Liczyła na pomoc, o którą przy niej nigdy nie musiała prosić.

Przygody wielu idiotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz