31. Pieprzyć, co ludzie powiedzą

153 14 10
                                    

Zoja

Nie widziałyśmy się od trzech tygodni. Od dwóch tworzyłam z Igorem coś na wzór relacji, ale nikomu o niej nie mówiliśmy. Potrzebowałam się komuś wygadać i jedyną słuszną osobą wydawała się ona. Ale nie po to tylko tu przyszłam.

Ludka miała problemy w domu, nie była w stanie pracować. Igor odwiedzał ją często, dając tym samym plociuchom pożywkę. Nie pytałam go o powód odwiedzin Ludmiły. Jeszcze by pomyślał, że jestem zazdrosna. A nie byłam. W ogóle.

- Zgaduję, że bawiłaś się dobrze. - Ludka nawet nie spróbowała ukryć złośliwego uśmiechu, gdy przekraczałam próg jej domu. - Igor był zachwycony wypadem.

Spięłam się cała na te słowa, bo sugerowały, że mógł zdradzić jej więcej szczegółów, niż bym sobie życzyła. Z drugiej strony, to musiało oznaczać, że nie krył przed nią naszego sekretu. Nie wiedziałam czy bardziej mnie to rozzłościło czy sprawiło ulgę. W ogóle nie wiedziałam, co czuję. Dlatego tu przyszłam.

- Igor przychodzi pomagać mi z Jackiem - wyjaśniła, najwyraźniej dobrze odczytując moją skwaszoną minę. - Mój mąż jest postawnym człowiekiem, a mnie coraz trudniej go unieść.

- Pewnie ci ciężko - wyszeptałam, nie potrafiąc sobie wyobrazić, jak wiele spadło na jej barki.

Wiedziałam, że jej mąż był chory, ale nie znałam szczegółów. To, co ceniłam w swoich przyjaciołach najbardziej, to nieopowiadanie cudzych losów. Stąd miałam pewność, że Milan z Anią nie kłapią jęzorami o moim.

- Choroba Jacka ujawniła się, kiedy byliśmy na tydzień przed ślubem - powiedziała, nastawiając wodę w czajniku i wskazała na opakowanie z kawą, pytając bez słów czy się napiję. Pokiwałam głową. - Drań chciał wszystko odwołać. Oczywiście... nie pozwoliłam mu na to. - Roześmiała się cicho i wskazała na krzesło przy stole, prosząc, żebym usiadła. - Chodzisz na terapię do poleconego przeze mnie terapeuty?

- Eee... nie - przyznałam, czując nagłe ukłucie wstydu. - Spróbowałam, raz. Ale to już... nie to.

Ludka westchnęła przeciągle.

- Przepraszam, że nie mogę ci pomóc - wymamrotała. - Nie mam teraz na to przestrzeni...

- Nie, ja w ogóle... - przerwałam jej i poczułam wypełzający na moje policzki rumieniec. - Wiele dla mnie zrobiłaś... Dużo myślałam o wszystkich naszych rozmowach i wreszcie uznałam, że... cholera. We wszystkim miałaś rację. Nie umiem dziękować, nie umiem przepraszać. Nie potrafię okazywać właściwie uczuć, bo mnie tego nie nauczono. Wciąż wracam do matki, choć jest dla mnie toksyczna. Nie umiem odciąć się od niej...

- To proces, a procesy trwają...

- Wiem, ale dzięki tobie wiem już, w którym kierunku powinnam pójść, a to... dużo. Przez całe życie nie wiedziałam, Ludka. No i... chcę się nauczyć. I co mnie zaskakuję to myśl, że nie tylko dla Jeremiego, ale... dla siebie. Chciałabym być szczęśliwa.

- To wspaniała wiadomość, Zoju.

- Tak, no więc... Uznałam, że pierwszymi osobami, które chciałabym obdarzyć tymi ważnymi słowami, będą Milan i Ania. Podziękowałam im za to, że pokochali mnie jak córkę, o której marzyli. I przeprosiłam ich za to, że tak długo mi to zajęło...

- Cudownie. - Jej uśmiech rozświetlił całą kuchnię.

- Następną osobą, której pragnę podziękować, jesteś ty, Ludka. Dziękuję ci za twoją cierpliwość do mnie i wszystkie te rozmowy, dzięki którym pojęłam, że wszystkie moje odchyły tak naprawdę wymagają tylko pracy nad sobą. Choć z niektórymi wciąż walczę, jak strach od Jermka... Ale najważniejsze, że nauczyłaś mnie słuchać siebie. To wiele zmieniło. No i... przepraszam, że w tym wszystkim nigdy nie zapytałam o ciebie...

Pistacjowa OrchideaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz