21. Mnich na heavymetalowym koncercie

150 14 3
                                    

- Zatem przebolałaś tę stratę... - Gdyby wzrok mógł przeszywać ciało na pół i dotrzeć do najgłębiej skrywanych zakamarków duszy, Ludka właśnie penetrowałaby te najciemniejsze miejsca.

- Chyba nawet jej nie odczułam. - Wzruszyłam ramionami, czując się coraz bardziej niekomfortowo. - Czy możemy zmienić temat?

- O czym chciałabyś porozmawiać?

O tym pieprzonym paleniu w trzewiach na myśl o zrujnowaniu być może jedynej szansy na szczęście...?

- Sama nie wiem...

- A jak układa ci się z Milanami? Spędzacie z Jeremim tam dużo czasu, prawda?

Jeszcze kilka tygodni wcześniej, na samo wspomnienie gospodarstwa na mojej twarzy pojawiłby się szeroki uśmiech. Dziś jednak to ledwie grymas, przez który zakłuło mnie w mostku.

- Tak, Jeremi traktuje ich jak... dziadków... I oni uznali nas swoją rodziną. To bardzo miłe z ich strony.

- Zapewne jesteś im wdzięczna. - Lekko uniesiony kącik ust i zatrzymany długopis nad notesem mówiły mi, że moja odpowiedź będzie istotna.

- Jestem - odparłam krótko, długopis wciąż tkwił w zawieszeniu.

- Wyrażasz tę wdzięczność?

- Pomagam na gospodarstwie - obroniłam się szybko, po czym zaklęłam cicho. - To znaczy... pomagałam.

- Już nie? - Cholerny długopis wciąż wisi w powietrzu.

- Nie chodzę tam, jeśli nie muszę.

- Dlaczego?

- Bo... - Zacisnęłam powieki, tłumiąc niski pomruk niezadowolenia, bo kierunek tej rozmowy zaczynał mnie irytować. - Nie mam potrzeby.

- A oni nie mają potrzeby widywania was?

- Znają mój adres. Też mogą przyjść.

- Ale to zawsze ty do nich wpadałaś. Co się zmieniło?

- Drążysz w jakimś konkretnym celu? - warknęłam, niemal natychmiast karcąc siebie za opryskliwy ton.

Nie przeprosiłam.

Czekałam aż Ludka odpowie, a ona jak na złość milczała. Kręciłam się na kozetce, próbując znaleźć wygodniejszą pozycję, ale w każdej miałam wrażenie, że coś mnie uwiera...

Wyrzuty sumienia? Wstyd? A może przerośnięte ego?

- Myślisz, że mam przerośnięte ego? - wypaliłam z przestrachem, a stalówka cholernego długopisu zderzyła się z kartką, kreśląc po niej zamaszyście litery.

Wyciągnęłam szyję, by dostrzec jej zapiski, jednak bez powodzenia. Dłoń Ludki znieruchomiała i poczułam na sobie jej zainteresowany wzrok, pod którym jęknęłam przeciągle i opadłam znów głową na oparcie kozetki.

- Myślisz tak, prawda? Bo nie przepraszam i nie dziękuję. Bo jestem tak... zimna, mimo że sama tak bardzo potrzebuję ciepła.

- Kto tak twierdzi?

- Wszyscy - prychnęłam, zaplatając dłonie na brzuchu i zaczęłam wyginać palce, odliczając kolejno - Dorian, Ania, Ty, Igor...

- Igor? - Jeśli próbowała ukryć zaskoczenie w swoim głosie, to skutek był mierny. - Polubiłaś go?

Na samą myśl o nim cała się spięłam.

- Normalny młody chłopak - skłamałam. - Bardzo młody szczyl. Ma całe życie przed sobą. Pewnie daleko by zaszedł, gdyby tylko nie był taki...

Pistacjowa OrchideaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz