i wish i was heather

683 56 129
                                    




Rosemary

- A potem, gdy nie patrzył, zupełnie przypadkowo dałem mu z bara przebiegając obok! - chwalił się Gavi, przytrzymując mi drzwi do klatki schodowej. - Ten tępy kloc aż się przewrócił i jeszcze bardziej spłakał!

- Nie dostałeś za to żółtej kartki? - spytałam z zaskoczeniem, ale i nieukrywanym rozbawieniem.

- Hmm... - zmarszczył czoło. - Nie pamiętam, możliwe. Ale było warto!

Choć Pablo dopiero chwilę temu zaczął streszczać mi swój odwieczny konflikt z Realem Madryt, ja już mniej więcej wiedziałam, w czym rzecz. Nie mogłam uwierzyć w to, ile ten młody chłopak miał w sobie energii, zaparcia, ale i poświęcenia dla drużyny.

- Przypomnij mi, czym sobie zasłużył na ten wypadek?

- Popchnął Ronalda. - odparł, śmiertelnie poważnie Pablo. - Ja wszystko rozumiem, ale takich rzeczy nie będę tolerować.

- Rozumiem. - na moich ustach zawitał mały uśmiech.

Choć jeszcze godzinę temu mogłabym uznać ten dzień za porażkę, zmieniło się to w chwili, gdy po wspólnie zjedzonym obiedzie, Gavi zaproponował mi mały spacer po Barcelonie. Czy było to z jego strony rozważne? Prawdopodobnie nie. Nie powiedziałabym, że kaptur zaciągnięty na głowę i okulary przeciwsłoneczne czyniły go zupełnie anonimowym. Wciąż łaził jakby miał gówno w gaciach, a jego charakterystyczny uśmiech rozpoznałaby każda fanka. I faktycznie - nie obeszło się bez paru zdjęć, lecz całe szczęście wszystko odbyło się w granicach zdrowego rozsądku, i po jakimś czasie bez problemu dotarliśmy do mojego mieszkania.

- Przemyślałaś już co powiesz Alejandro? - spytał chłopak, gdy wspinaliśmy się po schodach na najwyższe piętro. - Myślę, że twoje wytłumaczenia zrobiłyby naszej drużynie sporą przysługę.

- Porozmawiam z nim. - obiecałam, pochodząc do drzwi.

Kiedy jednak wyciągnęłam klucz, chcąc włożyć go do zamka zauważyłam, że drzwi są lekko uchylone. Jedno spojrzenie na Gaviego wystarczyło by zrozumiał, więc ten wytrzeszczył oczy i przysunął się do mnie, usiłując usłyszeć rozmowę dochodzącą ze środka.

- Toni, ja wciąż nie rozumiem co takiego zrobiłem - spokojny, ale z nutką niecierpliwości, głos Pedriego, byłam w stanie bez problemu rozpoznać. - To tylko zwykła kąpiel w morzu.

- Zwykła kąpiel w morzu? - powtórzyła moja przyjaciółka z histerią w głosie. - Nie mogliście na przykład powiedzieć gdzie idziecie? Albo chociaż włożyć strój kąpielowy?!

- Nie planowałem tego.

- Ale „tak wyszło"?

- No... tak - wyznał Pedro z zakłopotaniem. - Posłuchaj, Rose była w wodzie a ja myślałem, że nie żyje. Praktycznie się nie ruszała! - mój kącik ust drgnął na samo to wspomnienie. - Ale gdy już wszedłem do wody żeby ją ratować, okazało się że żyje i zaproponowała mi żebym do niej dołączył. Co miałem zrobić?

- Odmówić? - rzuciła ostro dziewczyna. - Rozumiem jej dziwne pomysły ale ty akurat powinieneś mieć odrobinę zdrowego rozsądku.

- Toni, nie gniewaj się na mnie. - westchnął piłkarz, a w jego głosie wyczułam zmęczenie. - Przepraszam, okej? Może powinienem był powiedzieć jej, że nie wolno mi się kąpać w tej samej wodzie co ona, bo Toni się to nie podoba. - to drugie dorzucił z wyczuwalną drwiną.

- Dobrze wiesz, że nie o to chodzi!

Byłam pod wrażeniem tego, jak zdenerwowała się Toni. To zwykle ona była oazą spokoju, emocjonalnie stabilną i zrównoważoną dziewczyną, czym tak bardzo różniła się ode mnie. Nawet gdy coś ją zabolało, znosiła to dzielnie i nie dawała się sprowokować. Nie wspominając już o jej krzyku, którego nie słyszałam... chyba nigdy.

cinnamon girl || pedri gonzalezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz