happiness is a butterfly

572 37 50
                                    




Rosemary

Stosunki międzynarodowe to interdyscyplinarne studia pozwalające na zdobycie umiejętności analizy procesów zachodzących we współczesnym świecie oraz swobodnego się w nim poruszania. Ukończenie kierunku pozwala na podjęcie pracy zawodowej w instytucjach i firmach działających w środowisku wielokulturowym...

Czytałam dalej, podtrzymując dłonią opadający podbródek. Tysiące literek pojawiało się przed moimi oczami, lecz ja na tym etapie byłam już tak znużona, że musiałam czytać każde zdanie dwa razy aby tylko zrozumieć jego sens. Po tak długim czasie szukania, już wszystko wydawało się lepsze niż ciągła niepewność, więc zapisałam parę stron internetowych na później - kiedy znowu zapragnę w końcu wziąć ścieżkę kariery we własne ręce i odnaleźć swoje powołanie.

A raczej drugie powołanie. Bo pierwsze było tak oczywiste, że aż fizycznie przeszkadzało mi w szukaniu czegoś innego. Lecz na tym etapie wybrałam zostanie w Barcelonie, co jednoznacznie uniemożliwiało mi studiowanie aktorstwa na jakiejkolwiek wartej uwagi uczelni. Przynajmniej narazie - a nie zamierzałam marnować lat młodości w oczekiwaniu, aż stary piernik Hector wyleci ze swojej posady.

Niemal podskoczyłam, gdy z intensywnych rozmyślań wyrwał mnie dzwonek mojego telefonu. Wyciągnęłam rękę w stronę szafki nocnej i złapałam urządzenie, a na widok osoby dzwoniącej uśmiech rozciągnął mi się na ustach.

- Rosemary? - usłyszałam słodki głos Jamesa, mojego młodszego brata, będącego jednocześnie zdecydowanie najkochańszą istotą na tej ziemi. - To ty?

- To ja. - zaśmiałam się cicho, ściągając laptopa z kolan. - A kto inny?

- Mama mówiła, że ostatnio dużo czasu spędzasz ze swoim nowym chłopakiem i to dlatego nie masz czasu na rozmowy.

Wypuściłam powietrze ustami. Moja sympatia do Laurence, mojej macochy, nigdy nie była przesadnie duża, lecz nic nie irytowało mnie bardziej, niż jej próby ograniczenia mojego kontaktu z przyrodnim rodzeństwem. Od dnia, w którym wyjechałam, wmawiała im, że po prostu poznałam swojego przyszłego męża i to dlatego nie mieszkam już w domu rodzinnym. Dlaczego nie powiedziała im prawdy? Cóż, nie chciała by którekolwiek z jej dzieci brało ze mnie przykład. Mój wyjazd był zupełnie niezaplanowany, wyjątkowo impulsywny i do tego z bliżej nieokreśloną destynacją. To nie było odpowiedzialne zachowanie, choć akurat w moim przypadku wyszło bardziej na plus niż minus.

Czemu nie powiedziała im, że wyjechałam na studia? Nie chciała, by i one zapragnęły wyjechać z rodzinnej Anglii tak daleko, jak ja. Wiedziała, że jako najstarsza z sióstr, zawsze stanowiłam dla rodzeństwa pewnego rodzaju autorytet i była przekonana, że gdyby prawda wyszła na jaw, reszta zachowałaby się podobnie.

- Dla ciebie zawsze mam czas. - odpowiedziałam, przekładając telefon do drugiego ucha. - Jak się czujesz? Jak idą treningi?

- Super! Trener powiedział, że jestem jego najlepszym bramkarzem!

- Naprawdę? - udałam zaskoczenie. -  Gratulacje! Od tego już krótka droga do Pra.. Pre...

- Premier League! - poprawił mnie chłopczyk, z wyczuwalnym zmęczeniem. - Rose, ale ty przecież wcale nie znasz się na piłce nożnej!

- Ja się nie znam?! - spytałam z oburzeniem. - Nie wiesz o czym mówisz! Nikt nie oglądnął tyle twoich meczy co ja! Wiem absolutnie wszystko!

Rzecz jasna, nie była to prawda. Na meczach zwykłam siadać blisko bramki tak, by mój brat mnie słyszał, więc w rzeczywistości byłam oddalona od serca boiska i nie bardzo wiedziałam co się dzieje. Do tego pogoda w Kornwalii była tak mierna, że nierzadko nakrywałam się płaszczem przeciwdeszczowym, nie dostrzegając niemal nic prócz zarysu stojącego na bramce Jamesa.

cinnamon girl || pedri gonzalezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz