'cause girl you're perfect, you're always worth it

666 42 34
                                    



Pedro

- Nie. Nie. Też nie. Och, nie ma opcji. - powtarzałem, słuchając jak Rose wymienia całą listę zabiegów, z których musiałem coś wybrać. - Chryste, nie ma tu czegoś normalnego?

Dziewczyna spojrzała na mnie z niedowierzaniem, odkładając kartkę na bok.

Możecie uznać mnie za wariata, ale przed wykupieniem Rose biletów do SPA i zgodzeniem się na pojechanie do niego z nią, nie zorientowałem się na czym konkretnie to polega. Byłem tylko prostym facetem - uznałem, że po prostu pokąpiemy się w jacuzzi, zrobimy sobie masaż a Rose kupi jakąś maść z dupy ślimaka, która magicznie odmieni jej nieskazitelną cerę. Bardzo szybko jednak okazało się, że trochę minąłem się z prawdą bo nieironicznie musiałem wybrać kąpiel w błocie, masaż kaktusem, maseczkę z ptasich odchodów lub masaż twarzy ślimakami.

- Co prawda możesz po prostu wybrać zwykły masaż odprężający, saunę i jacuzzi z hydromasażem... ale po co się ograniczać, skoro w ofercie są znacznie ciekawsze zabiegi? - mówiła Rose, przeglądając broszurę.

Miała na sobie biały szlafrok hotelowy, tego samego koloru kapcie a wilgotne włosy opadały jej na twarz, gdy w skupieniu usiłowała przekonać mnie do wybrania czegoś nietypowego. Ona bez krępacji zażyczyła sobie kąpiel w czekoladzie, masaż igłami oraz godzinny masaż całego ciała. Gdy to usłyszałem, stwierdziłem że ja mogę wykonać jej ten ostatni zabieg za zupełnie darmo, lecz ona jedynie zaśmiała się, myśląc pewnie, że żartuję... Cóż.

W każdym razie finalnie udało nam się wypracować pewien kompromis. Na zabiegi chodziliśmy w ciągu dnia, przeważnie osobno, a na sam koniec lądowaliśmy razem w czekoladowej kąpieli, która była szczytem, na jaki mogłem się zgodzić. Tak upływał nam dzień, a wieczorami wychodziliśmy na spacery.

Z początku wydawało mi się to trochę dziwne - w przeszłości wychodziłem na dwór kiedy tylko chciałem, mając gdzieś czy świeci mocno czy słabo, czy jest trzydzieści stopni lub dwadzieścia. Teraz jednak przekonałem się, że Rose nie żartowała z tą alergią na słońce i to z grubsza wyjaśniało jej nocny tryb życia.

Trudno było mi się na niego przestawić - wstyd się przyznać, ale kiedy mniej więcej o godzinie dwudziestej pierwszej Rose przeżywała apogeum swojej energii i chęci do życia, mnie kleiły się już powieki, ale nie chcąc wyjść na pizdę, udawałem że wcale nie chce mi się spać. Przez pewien czas się nabierała, ale kiedy podczas wieczornego wyjścia na plażę, ja zasnąłem na ręczniku, chyba się zorientowała.

W każdym razie - było dobrze. A nawet lepiej. Widziałem, że Rose jest szczęśliwa. Że wakacje jej służą a wyjazd był stuprocentowo trafionym pomysłem... oczywiście gdyby nie liczyć faktu, że z pewnością coś przede mną ukrywała. Widziałem to. Wciąż nie mogła znieść bliższego dotyku a ja, choć nie chciałem jej do niczego zmuszać, nieskromnie nie rozumiałem, dlaczego nie chce niczego więcej. Skłamałbym mówiąc, że moje męskie ego na tym nie ucierpiało, coraz częściej zastanawiałem się, czy to ze mną jest coś nie tak... albo to ona nie chciała mi czegoś powiedzieć.

Albo jedno i drugie.

A teraz szła obok mnie. Z kwiatem hibiskusa we włosach, zaróżowionymi policzkami, wilgotnymi włosami, opadającymi na plecy i w czerwonym kombinezonie z falbankami. Trzymała moją dłoń, obserwując mijane przez nas palmy, idealnie wystrzyżone trawniki i kompleksy wypoczynkowe. W drugiej dłoni trzymała swoje klapki - wracaliśmy właśnie z plaży, gdzie piasek uparcie poprzyczepiał się wszędzie, gdzie to tylko możliwe. Postanowiliśmy pójść boso żeby w drodze do hotelu się go pozbyć.

cinnamon girl || pedri gonzalezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz