PabloStosunki między mną a Toni w prawdzie nie były tak okropne jak w przypadku Gonzaleza, ale zdecydowanie nie należały do łatwych i przyjemnych.
Mimo tego, kiedy tuż po otrzymaniu przerażającej wiadomości od Rose, przyjechałem do niej i usiłowałem dobić się do mieszkania, jej współlokatorka bez wahania otworzyła mi drzwi. Posłała mi blady uśmiech i skinęła głową w stronę pokoju Rosemary. Podziękowałem jej, kierując się tam szybkim krokiem. Po drodze minąłem stół w jadalni, na którym wyłożone były prawdopodobnie wszystkie noże, nożyczki i inne ostre narzędzia, do których mogłaby się dobrać moja przyjaciółka. Na ten widok niemal zakręciło mi się w głowie.
Pomyślałem również, że chyba zemdleję, słysząc już w środku mieszkania, gorzkie szlochania Rosemary. Zanosiła się głośno płaczem, nawet nie kryjąc tego przed swoją współlokatorką. Wparowałem do pokoju i rozglądnąłem się wokół, usiłując ją znaleźć. Ku mojemu zdziwieniu, siedziała na ziemi, plecami oparta o łóżko. Twarz schowaną miała w dłoniach, a jej ramiona podrygiwały w rytm płaczu. Słysząc, że ktoś wszedł, uniosła głowę, dzięki czemu ujrzałem jej czerwoną i zupełnie pokrytą łzami twarz. Wokół niej rozrzucone były chusteczki, choć żadna ich ilość w tym przypadku nie wydawała się być wystarczająca. Rose łkała tak głośno, że jako jej sąsiad już czułbym się na tyle zaniepokojony by dzwonić na policję.
- Rose. - szepnąłem, od razu siadając przy niej. Na mój widok uniosła swoje zapłakane uczy, po czym pociągnęła nosem, nie potrafiąc jednak wydusić z siebie żadnego słowa. - Oddychaj. - dodałem widząc, że trudno jest jej złapać powietrze. - Spokojnie, powoli.
Prawda była taka, że sam w tym momencie srałem w gacie w obawie, że ona zaraz się udusi. Jeszcze nigdy w życiu nie doświadczyłem takiego widoku mimo, że przecież miałem starszą siostrę, która nie raz płakała z przeróżnych powodów. Jednak tym razem było inaczej. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie do końca wiedziałem co się stało poza tym, że rzucił ją Pedro.
- Wdech... - pokierowałem ją, widząc że w dalszym ciągu ma trudności ze złapaniem oddechu. - I wydech...
Powtórzyliśmy to parę razy, aż w końcu Rose skinęła nieznacznie głową, sygnalizując mi, że już jest lepiej. Westchnąłem wtedy i przytuliłem ją do siebie mocno. Bardzo chciałem wiedzieć co się stało, ale obawiałem się, że jeśli zadam pytanie, ona znowu zacznie dusić się własnymi łzami. Siedzieliśmy więc tak dłuższą chwilę, nie mam pojęcia ile w sumie to trwało. Dziewczyna płakała cicho, co chwilę przyciskając do oczu chusteczki, które jej podawałem.
- Wszystko będzie dobrze. - obiecałem, choć łatwo było mi to mówić, nie znając dokładnej sytuacji. - Dasz radę powiedzieć mi, co ci się stało?
Rose ponownie wybuchnęła płaczem, na co po prostu przytuliłem ją jeszcze mocniej, plując sobie z brodę, że w ogóle zadałem to pytanie.
- Poczekaj, zrobię ci herbatę. - odsunąłem się chwilę później i powoli podniosłem, odchodząc do drzwi. Zamknąłem je, po czym ruszyłem w stronę kuchni, szukając wzrokiem Toni. Stała przy blacie i powoli wkładała wszystkie ostre przedmioty do jednej szafki. - Hej... co jej się stało? - spytałem cicho, nie chcąc by Rose nas usłyszała.
- Nie wiem. - odpowiedziała równie cicho. - Nie wiem nic poza tym, że Pedro z nią zerwał. Ale wracaj lepiej do tego pokoju, nie zostawiaj jej samej.
- Przecież zabrałaś jej wszystkie noże i nożyczki.
- Och, nie znasz jej kreatywności. - prychnęła ponuro. - Lepiej nie ryzykować.
- Miałem zrobić herbatę.
- Ja zrobię. - zapewniła mnie. - Wracaj do niej.
Skinąłem głową porozumiewawczo, po czym szybkim krokiem udałem się do sypialni Rose. Tym razem leżała na łóżku, z policzkiem opartym o poduszkę. Łzy spływały po jej twarzy, plamiąc pościel, a oczy były przymknięte. Wiedziałem jednak, że nie śpi.
CZYTASZ
cinnamon girl || pedri gonzalez
Fanfictionlike if you hold me without hurting me, you'd be the first who ever did gdzie Rosemary dochodzi do punktu, w którym jest przekonana, że dobre zakończenia nie są dla niej. Ale wtedy pewien piłkarz pokazuje jej, jak słodko cynamonowe może być życie.