𝑹𝒐𝒛𝒅𝒛𝒊𝒂ł 𝑿𝑿𝑿𝑽 „𝑺𝒊𝒐𝒔𝒕𝒓𝒛𝒂𝒏𝒂 𝒔𝒐𝒍𝒊𝒅𝒂𝒓𝒏𝒐ść"

246 6 0
                                    

Następnego dnia obudziłem się. W sumie dzień jak codzień wstałem i poszedłem umyć ząbki. Potem wróciłem z Panią Wiktorią do pokoju na przewijanie. Kiedy Pani skończyła przebieranie oznajmiła.

-Michaś skarbie mam dla ciebie drobny prezent, ale dostaniesz go dopiero po obiadku jak będziesz grzeczny cały dzień.

-Dobrze, obiecuję że będę najgrzeczniejszy

-no ja myślę no dobrze chodź bo za chwilkę będzie śniadanie

Mówiąc to wzięła mnie na ręce i zaniosła. W jadalni już zasiadała Sara

-Dzień dobry Saruś, wyspana? -spytała Wiktoria

-Tak Pani nawet bardzo

Usadziła mnie na krześle obok i wyszła dając nam całusy w czółko

-Jak się czuje mój braciszek?

-dobrze, a ty?

-też

Pani Marry podała nam śniadanie. Zdziwił nas brak obecności Pana

-Przepraszam wie Pani gdzie jest tatuś? -zapytałem Pani Marry

-Pan dzisiaj musiał wyjechać rano i nie będzie go do południa. -oznajmiła przechodząca Pani Sonia. Kurczę dawno jej nie widziałem ten dom chyba ma dużo ukrytych pokoi

-A więc dzisiaj ja się wami zajmuję maluchy. -dodała stając obok stołu

Po chwili podeszła do niej jakaś nie znana mi służąca która odsunęła krzesło Soni żeby ta usiadła. Po czym Sonia klasnęła, a ta wyszła

-mamy jakieś zadania od Tatusia? -zapytała Sara

-Pan dzisiaj nic wam nie zadał, a ja muszę was ukarać za wczorajszy wyczyn, a konkretnie ciebie Saruś

-cioś zrobiłam?

-malutka nie będę cytować twojego słownictwa

-aaa o to chod...- przerwałem jej

-Proszę Pani mogę coś powiedzieć?

Spojrzała na mnie

-Tak Michale

-To nie Sara, to moja wina

-wytłumacz proszę

-ja kazałem Sarze wczoraj to krzyczeć

-Naprawdę?

-Przepraszam to było tylko głupie wyzwanie

Na chwilę spojrzała na mnie wzrokiem zamyślenia

-A więc tak

-Jesteś uczciwym i sumiennym Chłopcem. Przyznałeś się więc dostaniesz trochę mniejszą karę, aczkolwiek z racji że to Sara krzyczała ją też muszę ukarać.

-Rozumiemy Pani i przepraszamy za nasze zachowanie. -powiedziałem za naszą dwójkę

-Zjedzcie śniadanie, a potem odbędziecie karę

-dobrze

Spokojnym tępem zjedliśmy nasze jak zwykle cudowne śniadanie. W między czasie przyszła Marcelina żeby posprzątać po nas. My powoli odchodziliśmy od stołu, a Marcelina powiedziała mi bardziej na ucho.

-Strasznie się brudzisz przy śniadaniu Michaś, chyba będę musiała wdrożyć dla ciebie śliniak

Nic nie odpowiedziałem. Miała rację bo nawet przy durnej kanapce zawsze miałem sporo okruchów a jak była to zupa to czasem potrafiłem jedząc łyżką wziąć za dużo przez co później mi ciekła zupa po policzkach. Nie wiem czy to mieszkanie tutaj sprawia że jestem coraz bardziej nieporadny życiowo czy jak to się dzieje ale w sumie nie chcę o tym myśleć. Wszyscy wszystko za mnie robią a ja mogę być sobą.

Poszliśmy do mnie. Sarunia odrazu wtuliła się we mnie

-dziękuję ci bardzo. -mówiła wtulona

-jeju za co?

-no że wziąłeś wszystko na siebie

-raz że i tak miałem to zrobić a dwa że przecież dostaniesz karę

-ale i tak ci dziękuję

Ucałowała mnie w czółko a potem do pokoju weszła Pani Sonia w asyście Lucy i Eve

-Zapraszam za mną dzieci

Niewolnik MilioneraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz