13. Ona uratowała mi życie

447 17 4
                                    

Dwie godziny wcześniej

Amara

Od prawie trzech tygodni przychodziłam na staż do poradni psychologicznej, która miała najlepszą opinie w sieci, wiec kiedy dowiedziałam się, że przyjęto mnie do niej na staż byłam przeszczęśliwa nie wspominając o wydarzeniach, które temu towarzyszyły. Było tu naprawdę świetnie, wszyscy pracownicy miło mnie przyjęli, a sama szefowa była wspaniała osoba, pełną ciepła chociaż na początku uważałam, ją za straszną jędze, ale to utwierdziło mnie tylko w tym, że nie należy oceniać książki po okładce. Ale miałam pecha, bo parę dni wcześniej dostaliśmy informację o tym, że ma przyjść do nas inspekcja wewnętrzna mająca na celu sprawdzić czy zachowujemy odpowiednie środki bezpieczeństwa, czy prowadzimy poprawnie papierologię i inne takie nikomu nie potrzebne bzdety, które wymagają jakiś kruczków prawnych wiec od rana musiałam dzwonić po naszych pacjentach i przekładać spotkania, oczywiście to mi przypadła najgorsza fucha, ale nie narzekałam. W końcu byłam tylko stażystką, a w poleceniach nie zostanie odnotowane jaką konkretnie funkcje pełniłam, będzie liczyło się miejsce i dobra rekomendacja od przełożonego. Cieszyłam się, że mogę w tym wszystkim uczestniczyć, w końcu został mi ostatni rok studiów i sama chciałabym otworzyć swój prywatny gabinet, a żeby to zrobić muszę nabrać jakiegoś doświadczenia nawet jeżeli to ja musze przeglądać stos kartek i sprawdzać je w systemie oraz zbierać oznaki niezadowolenia naszych pacjentów, którzy pytają się mnie to co oni mają w takim wypadku zrobić kiedy ich spotkania zostały poprzekładane na dalszy termin. Odpowiadałam im, że w ciągu tej godziny, w której nie będą mieli wizyty niech zrobią coś dla siebie, a na spotkaniu o tym porozmawiają z terapeutą. Niektórzy na mnie nawrzeszczeli, że kim ja jestem by tak do nich mówić, zaś większość stwierdziła, że to świetny pomysł. Mimo wszystko nie brałam sobie ich słów do serca, przez gorsze rzeczy człowiek przechodzi w życiu i żyję.

Była pora lunchu więc wszyscy pracownicy wyszli z miejsca pracy. Ja wyjątkowo nie miałam ochoty ani na jedzenie, ani na myślenie o nim. Byłam w trakcie przeglądania opisów sesji i poprawiania ich i nie chciałam wybijać się z rytmu bo nabrałam naprawdę dobre tempo. Szefowa pojechała coś załatwić, więc wyszło na to, że byłam absolutnie sama w budynku. Dzięki czemu mogłam się skupić i skutecznie popracować.

Tym bardziej korzystałam z faktu, że Jake jest zajęty i nie zjawi się w przeciągu kilkunastu godzin. Przynajmniej miałam taką nadzieję. Byłam wdzięczna Scottowi, że wytargał go z domu, nie wiem jak to zrobił ale to nie miało znaczenia. Odkąd dostałam groźbę nic się nie wydarzyło. Słowa z papierku nie doszły do skutku cokolwiek miały one znaczyć jak i kolejna nie przybyła. W szczególności, że nie czułam aby ktoś mnie obserwował, nie przytrafiło mi się nic co mogło być wzbudzać moje podejrzenia. Niestety nie wszyscy byli tego samego zdania co ja. W szczególności mój chłopak i mój obecny współlokator. Wariowali na punkcie mojego bezpieczeństwa, przywozili mnie do pracy i odwozili, nawet na spotkanie z Sarą zaproponowali mi obstawę za co ich z góry wyśmiałam. Rozumiałam, że się martwią ale bez przesady. Niektóre rzeczy które robili przechodziły ludzkie pojęcie. Jake ześwirował na maksa wziął sobie wolne od wyjazdów na mecze, uczestniczył tylko w poszczególnych treningach, a po za tym chodził za mną jak cień. Tłumacząc, że się o mnie martwi. To było naprawdę przekochane, ale aż do obrzydzenia. Miałam już go po dziurki w nosie. Na szczęście nie nawiedzał mnie w pracy, ale za każdym razem wyciągał mnie na godzinę na lunch. Dzisiaj mogłam zostać sama z własnymi myślami i pogrążyć się w pracy dając z siebie wszystko. Naprawdę zależało mi na dobrej opinii, a tylko ciężką pracą można było ją osiągnąć. Przynajmniej tak zawsze twierdził Scott. Daj z siebie wszystko, a za jakiś czas zbierzesz tego owoce. Kiedy kierował do mnie te słowa wybuchałam śmiechem, ale na przestrzeni czasu te słowa uderzały głębiej, bo zaczynałam w nie wierzyć i się nimi sugerować. Wspierał mnie dzisiaj wewnętrznie zabierając ze sobą mojego ochroniarza. Miałam nadzieję, że przetrzyma go aż do wieczora.

Lost hope I Zakończone IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz