Madeline
Powinnam być szczęśliwa, w tym momencie powinnam skakać ze szczęście, czyż nie tego chciałam? Przecież chciałam, by do mnie przyszedł, aby w końcu zwrócił na mnie uwagę i nie traktował mnie ponownie jak powietrza, więc dlaczego kiedy stał przed drzwiami do mieszkania ze zbitą miną psa, nie poczułam szczęścia ani nic z nim związanego. Poczułam tylko chwilowe uczucie pustki, która ogarniała mnie od tygodni, a nawet przez lata. Uśmiechnęłam się słabo na słowa, które do mnie wypowiedział. Chciał rozmawiać teraz? Nie uważał, że na to jest już trochę za późno, kolejne niedopowiedzenia nie będą mogły zostać zmienione i zastąpione innym pustym słowami, bo takie właśnie były słowa wypowiadane przez wszystkich w ostatnim czasie. Puste, bez emocji, bez sensu i prawdy w środku. Stałam nie do końca wiedząc jak zareagować. Mimo wszystko z jednej strony bardzo chciałam z nim porozmawiać, bo moje uczucia do niego nigdy nie wygasły, ale z drugiej strony słyszałam to co powiedział. Chciał iść na przód, chciał ułożyć sobie życie, a ze mną to nie było pewne. Ze mną nic nie było pewne, żaden dzień i żadna minuta poświęcona mi. Mogę mu tylko mydlić oczy, sobie, wszystkim, ale i tak każde z nas dobrze wie jak to wszystko się skończy. Wrócę do męża i wyjadę do Nowego Jorku. Oni o mnie zapomną, bo będę tylko ponownym przejściowym okresem w ich życiu. Do cholery minęły dwa lata, czemu nadal wszystko jest tak skomplikowane. Każdy ma swoje życie, a dlaczego czuje się w tym momencie jakbym wcale stąd nie wyjechała i nie dzieliło nas ponad siedemset trzydzieści dni przepaści. Czemu to wszystko musi być takie trudne, czemu nie uczą w szkołach jak wygląda prawdziwe życie, wmawiają nam tylko bajki i piękne opowieści, które nijak się mają do codzienności. Szkoła życia przydałaby się każdemu. Ten kto ją doświadczył, doskonale wie iż nie ma tu ani róż, ani słońca, a czterolistne koniczyny nie rosną na pięknych polanach niosąc nutkę i zapach szczęścia. Coś takiego nie istnieje.
- Mogę wejść? – zapytał ponownie przerywając grobowa ciszę.
Stałam w progu drzwi z jedną ręką mocno zaciśniętą na klamce. Słyszałam jego słowa, ale ja musiałam wszystko przeanalizować. Robiłam to zbyt często i zbyt intensywnie, głowa czasem robiła mi się tak ciężka że miałam wrażenie iż niedługo eksploduje niczym wulkan po latach wyciszenia. Wpatrywałam się w niego jakbym zobaczyła przed sobą ducha. Dopiero za drugim razem się otrząsnęłam skinęłam głową i odsunęłam się z progu wpuszczając go do środka. Kiedy już wszedł zamknęłam drzwi przekręcając w nich klucz.
Przymknęłam na chwilę oczy, nabrałam powietrza do płuc i odwróciłam się w jego stronę. Stał parę metrów przede mną ze skruchą w oczach. Był zestresowany i przygnębiony, a ja wiedziałam że to nie będzie łatwa rozmowa, ostatnio żadna z rozmów taka nie była. A rozmowa ze Scottem stawała się zupełnie innym wymiarem i na innym poziomie. Obydwoje chcieliśmy czegoś od siebie, ale żadne z nas nie potrafiło wyrazić się jasno. Ciągnęło nas do siebie jak magnes do metalu, ale nigdy w pełni nas nie przyciągnęło, bo zawsze stawało się coś co nam to skutecznie uniemożliwiało.
- Jesteś sama? – zapytał przenosząc wzrok ze mnie i rozglądając się powoli po pomieszczeniu w którym się znaleźliśmy.
- Chwilowo tak. – odparłam cicho i niepewnie. – Nate wyszedł, ale niedługo powinien wrócić. – skinął w geście zgody głową.
- Dogadujecie się jakoś? – powtórzyłam jego ruch i również skinęłam głową po cichu dodając:
- Jest w porządku. – mrugnął oczami akceptując moją odpowiedź.
- Jak się czujesz?
- Lepiej niż ostatnio. Dziękuje, że pytasz. – odpowiedziałam siląc się na jakąkolwiek uprzejmość.
CZYTASZ
Lost hope I Zakończone I
RomanceDrugi tom serii Hope. Od ostatnich wydarzeń minęły dokładnie dwa lata. W trakcie ich wszystko się zmieniło, ale my nadal pozostaliśmy tymi samymi ludźmi. Byliśmy tylko ludźmi, dzieciakami i przyjaciółmi. Choć starsi i dojrzalsi to nadal tak samo na...