16. Bo go kocham

562 18 1
                                    

Madeline

Otworzenie oczu wcale nie byłoby takie ciężkie, gdyby nie ból który roznosił się po całym moim ciele. Wszystko mnie bolało, każde nawet najmniejsze miejsce. Każdy oddech, każdy ruch powodował, że z moich oczu zaczynały wydobywać się łzy spowodowane bezradnością. Mogłam leżeć prosto z założonymi rękoma patrząc się w biały sufit, który miejscami miał małe pęknięcia. Leżałam w białej szpitalnej sali otoczona przeróżnymi maszynami, które wydawały z siebie głośne i nieznośne dźwięki. Czułam okropne zawroty głowy. Pomieszczenie było przytłaczające wszystko białe, jedno łóżko stojące na środku pomieszczenia, obok mała etażerka, krzesło i komoda z telewizorem, który aktualnie był popsuty więc jednym źródłem atrakcji byli wrzeszczący na siebie pacjenci, którzy czasem robili niezłe przedstawienie innym pacjentom i samym pielęgniarką, które rozkładały ręce. Czasem ciężko jest przegadać staruszka i powiedzieć mu, że tym razem to nie on ma rację tylko jego sąsiad z łóżka obok. Tak więc mijały mi całe dnie pobytu w szpitalnym łóżku.

Leżałam tu od dwóch tygodni, byłam całkowicie rozbita. Kiedy trafiłam do szpitala lekarze nie dawali mi żadnych szans, a jednak stał się cud i nadal oddychałam. Jak widać nawet piekło mnie nie chciało i nadal pozwalało mi egzystować w cierpieniach. Doznałam oparzeń trzeciego stopnia, miałam złamaną rękę na szczęście lewą, a całe moje ciało było potłuczone nie licząc ilości połamanych żeber. Przez parę dni byłam utrzymywana w śpiączce farmakologicznej ze względu na doznane obrażenie i przeprowadzoną operację.

Kiedy pierwszy raz się obudziłam, byłam jak w transie. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, a tym bardziej wokół mnie. Chciałam tylko stamtąd wyjść, czułam się przygnębiona i przytłoczona, przez pikające maszyny, szum nie mogłam zebrać myśli w całość. Słyszałam krzyki, płacz i śmiech jednocześnie. To wszystko skumulowało się w mojej głowie i nie chciało z niej wyjść do tego stopnia, że zaatakowałam pielęgniarkę. Kopnęłam ją za całej siły w brzuch próbując się bronić kiedy przypinała mnie pasami bezpieczeństwa do łóżka, na tyle mocno że poleciała do tyłu uderzając głową w ścianę. Na szczęście nic się jej nie stało, została przebadana i była zdrowa jak ryba. Jednak mi z perspektywy czasu było strasznie głupio i podczas każdego naszego spotkania ją przepraszałam. Nie rozumiałam co mną wtedy kierowało. Byłam po prostu w szoku wszystkim co działo się w moim życiu, byłam po prostu już nim zmęczona. Lekarz później mi to wytłumaczył, że byłam w szoku ponadto otumaniona lekami. Ludzie reagują różnie, niektórzy są otępiali a inni mają bardzo duże energii.

Pamiętam dokładnie wydarzenia z tamtego dnia, kiedy zauważyłam trzęsący się strop nad głową Amary nie miałam czasu na wpadanie w panikę. Musiałam zareagować od razu. W momencie, w którym zaczął się kruszyć bez wahania odrzuciłam filiżankę i odepchnęłam z całej siły dziewczynę w bok. Myślę, że każdy zachowałby się tak jak ja, to był po prostu odruch, zwykły instynkt. Zawsze myślałam bardziej o innych niż o sobie, dlatego nawet sekundę się nie zawahałam. Amara była dobrą osobą, pragnę jej szczęścia. Dowiedziałam się od pielęgniarki, że z dziewczyną jest wszystko w porządku i następnego dnia została wypisana do domu. Było mi smutno, że nie przyszła mnie odwiedzić ale może to i lepiej, gdyby Miles zobaczył, że z kimś się tutaj zaprzyjaźniam miałby do mnie pretensje i szukał niepotrzebnych powodów do kłótni. Czułam się cholernie samotna. Mój mąż oczywiście odwiedzał mnie, ale nasze spotkania trwały zaledwie chwilę, tłumaczył się, że ma masę spraw na głowie. W tym tą jakim cudem w budynku, którym się znajdywałam wybuchł pożar i zaczął walić się dach. Może to i lepiej, że mnie nie odwiedzał zbyt często. Nie potrzebowałam litości, a od niego i tak bym jej nie dostała co tylko bardziej pogorszyło by mój humor. Bo nie potrzebować litości to jedno, a dostać od kogoś wsparcie i zainteresowanie to drugie.

Lost hope I Zakończone IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz