30. Głębokie rany trudniej zaleczyć

461 20 0
                                    


Madeline

Jestem na plaży z jednej strony otoczona błękitem oceanu, a z drugiej strony piaskiem przelatującym przez palce. Przysiadam sobie na pomoście mocząc stopy w przyjemnie ciepłej wodzie, na zewnątrz jest upał kropelki potu spływają po mojej twarzy. Jednak to nic. Przez moje ciało przechodzi przyjemny prąd, powietrze jest przyjemne, ale coś mi nie pasuje. Jest zbyt cicho, zbyt spokojnie, zero śmiechów, krzyków a nawet rozmów. Nie widzę nikogo w pobliżu, wiatr delikatnie muska moje odkryte ciało. Jestem sama na wielkim terenie otoczonym piaskiem i wodą. Nie wiem co to za miejsce, ale wydaje mi się bardzo znajome lecz nie mogę sobie przypomnieć gdzie jestem i co tu właściwie robię. Nim rozpoznaje to miejsce coś łapie mnie za nogę i wciąga głęboko pod wodę. Nim zdążę odpowiednio zareagować nie ma w pobliżu niczego czego mogłabym się złapać. Nie powinno być tu tak głęboko jednak czym dłużej coś ciągnie mnie w dół tym bardziej tracę orientację. Zanurzam się, spadam coraz głębiej i głębiej. Ruszam rękoma, ale to nic nie daje. Próbuje wypłynąć na powierzchnie. Nie mogę wypłynąć na brzeg, coś uczepiło się mojej kostki mocno ściągając mnie w dół. Łapie się swojej nogi próbując oderwać od siebie niewidzialny przedmiot, kiedy spoglądam w dół nie widzę kamienia uczepionego do mojej nogi za to widzę mojego męża trzymającego mnie za kończynę i ściągającego w dół w otchłań oceanu. Nie widać ani dna ani lądu. Przecież nie było głęboko w miejscu, którym siedziałam, dlaczego nagle znalazłam się w otchłani niekończącej się wody. Jestem po środku niczego i tylko ja mogę się uratować jednak nie mam na tyle siły by z nim zwyciężyć. Patrzy się na mnie bezwstydnie, chce się mnie pozbyć, chce mnie zabić. Wpadam w panikę. Szarpie się z całej siły, kopie nogami na każdą możliwą stronę, bije jego twardą szorstką rękę zaciśnięta na mojej kostce, drapie go. Chce go dosięgnąć lecz tracę powietrze. Woda napływa mi do ust czuje znajome uczucie. Nie mogę już tak dłużej, zaczynam się dusić. Staje się przytłoczona nim i ciemnością wokół mnie. Pozwalam jemu wciągnąć się dalej, opadam z sił, odpuszczam. Jestem już zmęczona, kiedy zaczynam czuć w organizmie wodę, krztuszę się ale już nie panikuje. Pogodziłam się z tym co mnie czeka, aż w pewnym momencie czuje coś mokrego na swojej twarzy raz z jednej strony raz z drugiej. Cały czas byłam pod wodom dlaczego czuje coś równie przeciwnego, przecież woda to woda nie ma różnych rodzajów, jest jedna przezroczysta i przerażająca gdyż ukrywa w sobie nieskończenie wiele. Przykładam ociężałą dłoń do mokrych miejsc i czuje jakąś lepką maź. Chwila to nie jest woda tylko... Otwieram nagle oczy. To był tylko sen, a raczej marny koszmar. Nie jestem przestraszona, ani zlana potem i to przeraża jeszcze bardziej. Jestem przygotowana na najgorsze pomimo iż jestem cała i zdrowa, moje nogi są wolne nikt mnie nie trzyma. Jestem w pokoju sama. No prawie sama, patrzę na lewą stronę gdzie przede mną kilka metrów dalej na łóżku siedzi wielki jasny labrador z różową kokardką na szyi. O mój boże. Pies siedzi i przygląda mi się z zaciekawieniem, a jeszcze przed paroma sekundami postanowił urządzić sobie ucztę na mojej twarzy, którą przed snem posmarowałam maścią na siniaki, a następnie nałożyłam na nią owocowy balsam, a teraz ten pies zjada pozostałości tego co zostało. Zaraz chwila, ale co tu robi pies. Przedwczoraj i wczoraj nie było tu żadnego psa. Nie musiałam długo czekać na wyjaśnienia, bo do pokoju wpadł Nate, tak samo jak mój wcześniejszy towarzysz oczywiście bez pukania. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale pewne natręctwa zostają w człowieku do samego końca jednym z nim było właśnie to. Wtargnięcie pozbawiające zera prywatności.

- Diva... - krzyknął wpadając przez drzwi. – Tutaj nie wolno... - przerwał kiedy nasze spojrzenie się spotkało.

Stał zażenowany i drapał się nerwowo po tyle głowy. Zachciało mi się śmiać na ten widok. Moja irytacja momentalnie przestała istnieć. Jego włosy były jeszcze lekko mokre co oznaczało, że podczas kiedy pies postanowił zrobić mu psikusa brał prysznic. Ubrany był tak niecodziennie, czarne spodnie dresowe i biała koszulka polo z kołnierzykiem. Wyglądało to tak jakby dzisiaj miał wolne i nie planował nigdzie się wybierać.

Lost hope I Zakończone IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz