Epilog

942 25 5
                                    

Dźwięk dzwonu kościelnego pewnego słonecznego październikowego dnia zawitał do Reedwood City. Kalifornia jesienią nadal była piękna, ale tegoroczna jesień nie dawała powodów do radości. Piękne barwne liście opadające na chodniki i przykrywające czarną nawierzchnię. Ludzie przyozdabiali domy dekoracjami jesiennymi powolnym krokiem przygotowując się do obchodzenia halloween. Zbliżał się coroczny konkurs na największa dynie mieszkańca miasta, najbardziej mroczny dom w mieście czy na upieczenie najlepszego owocowego placka. To wszystko działo się w momencie, kiedy nadzieja zgasła i pozostawiła po sobie tylko pustkę, zatrzymanie bicia serca i okropny żal.

Wszyscy stali na otwartej przestrzeni otoczonej cała masą nagrobków z kamienia. Większość zniczy przestała się palić, przez panujący w powietrzu wiatr. Choć słoneczny dzień to zwiastował stratę. Tego dnia nikt nie uronił ani jednej łzy, bo gdyby tak się stało, rozpadliby się na kawałki. Dopiero teraz to zauważyli stojąc na cmentarzu i słuchając słów kapłana o śmierci, która czeka każdego, przychodzi niespodziewanie i odbiera ludzkie życie, jednakże niebo jest przychylnie nastawione na przyjęcie każdej dobrej duszy. Twierdził, że tam jest się bezpiecznym i odnajduje się swoje miejsce. Wiele razy w dzieciństwie każde z nich słyszało opowieści o Bogu i o tym, że jest dobry i litościwy, że kocha bezgranicznie każdego, nie ocenia i nie karze. Mimo to nie zrozumieli jednego, dlaczego odbiera tak łatwo życie, czemu nie daje energii i wiary do walki o własne przetrwanie. Dlaczego ludzka istota jest tak słaba i krucha, że przegrywa. To właśnie zrozumieli, że życie ludzkie jest kruche i nieprzewidywalne.

Ostatni dźwięk dzwonu i opuszczenie trumny do ziemi miał pozostać w ich głowach już do końca ich dni. Walczyli dzielnie, choć wiele ran tliło się w ich umysłach i głowach ani jedna kropla łzy nie uleciała. Robili to dla niej, okazywali jej wsparcie, którego nigdy nie dostała. Teraz chcieli to naprawić. Pracownicy zakładu pogrzebowego zakopywali trumnę, z każdą sekundą stawała się coraz mniej widoczna, aż w pewnym momencie nie było jej widać. Teraz było widać czarną jak węgiel ziemie, śmiejącą im się prosto w twarz. Grunt został uklepany,  a następnie w wolne miejsce postawiono krzyż, w miejscu gdzie kilka metrów pod ziemią leżał człowiek, który jeszcze pare dni temu mógł zaczerpnąć powietrze, uśmiechnąć się i po prostu być, cieszyć się swoimi postanowieniami. Spełnić złożone obietnice i dotrzymać słowa. Tak się jednak nie stanie obietnice rozprysły się tak samo jak szalejący na zewnątrz tamtego tragicznego wieczoru wiatr. Krzyż świadczył o stracie, o nieodwracalności i o tym, że nic już nie będzie takie same.

Zastanawiali się jak tak bardzo mogli się mylić i popełnić tyle błędów nie będąc niczego świadomym. Wizje wytworzone w głowie przestały mieć znaczenie, nie dlatego, że czuli się puści i zranieni, a dlatego że wszystko okazało się być nie prawdą, wytworem ich wyobraźni. W to co tak długo wierzyli przestało istnieć, bo cały ten czas byli w ogromnym błędzie do którego, sami przed sobą będą musieli się przyznać, a to wcale nie będzie takie proste. Być może już nic takie nie będzie.

Cały czas myśleli, że to Miles jest potworem, że cała jego rodzina przesiąknięta jest złem. Zrozumieli, że kierowanie się uprzedzeniami może doprowadzić do fałszywych oskarżeń i wniosków, tak było i tym razem. Rodzina Spencerów była najmniejszym złem sprowadzonym do Reedwood City. Znowu uwierzyli ludziom, którym nie powinni. Gdyby nie wir tajemnic i kłamstw, być może nigdy nie doszło bo do tylu krzywd które sobie wyrządzili nawzajem. Być może ona pokochałaby go tak jak powinna, a on nie nigdy jej nie skrzywdził. Być może obiecana druga szansa wydarzyłaby się naprawdę. Być może nigdy by nie wyjechali z Reedwood City albo nigdy do niego nie wrócili. Być może chwila szczerości ocaliłaby ich wszystkich. Być może to tylko niepotrzebne gdybanie. A co by było gdyby. Nie wiadomo, ale świat na pewno nie stał by się wtedy lepszy, a wydobywający się krzyk z jej ust rozpaczy nie stałby się głośniejszy na tyle, aby ktoś ją usłyszał.

Dwa lata temu wszyscy myśleli, że nie mają nic, że wszystko zostało stracone. Często zadawali sobie pytanie, skoro wtedy nie mieli nic, to co mieli teraz? Zostawiali za sobą ślady, niemo prosząc o pomoc. Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że nikt ich nie zacierał. Wszystko było na wyciągnięcie ręki, ale nikt jej po nie, nie wyciągnął. Nagrania z kamer, przypadkowe spotkania, bójki, przemoc, wizyty w szpitalu, z którego nie każdy wyszedł cało. W dodatku morze łez i wspomnień, nowe twarze i nowe rany. Tym wszystkim byli, niekończącym się chaosem. I nie tylko ona nim była jak dotychczas myślała, była nim każda osobą, która weszła do tej rzeki wyłożonej kamieniami. I choć zdawało się, że jest tam płytko, każde wejście do niej powodowało coraz większe tonięcie.

Prawdziwa burza właśnie nadeszła do ich na pozór uroczego miasteczka. Sztorm, grzmoty, błyskawice i szaleńcy wiatr. Tym właśnie stali się oni i mieli już tym pozostać. Choć zyskiwali nowych sprzymierzeńców gotowych stoczyć z nimi te walkę, tak jak na wojnie odnosiło się zwycięstwo i małe sukcesy ale też ponosi się straty i ofiary. Oni choć bardzo się starali, nie uniknęli tego. Musieli pogodzić się z wydarzeniami i tym co zaplanował dla nich los, nie mogli oszukać przeznaczenia i ominąć kilkunastu poziomów w grze w której brali czynny udział, chociaż nie mieli świadomości uczestnictwa w niej. Poczuła chwilową wolność, ale po chwili ponownie usłyszała dźwięk wystrzelanej racy sygnalizującej rozpoczęcie wyścigu. Czas start. Nic już nie będzie takie same.

Nigdy nie wiedzieli kto był ich przyjacielem, a kto nie. Za wrogów brali ludzi, którzy kopali pod nimi dołki, ale tak naprawdę oni byli nic nie znaczącym wrogiem w tej całej zabawie. Wróg czaił się w ciemności, jak w każdej bajce, wychylał się wtedy kiedy miał pewność, że zwycięży. I tak było i tym razem.

Stoczyli wojnę, która prawdopodobnie przegrali, pytanie nasuwało się samo, czy następnym razem wszystko ułoży się tak samo.

Czy uczestnicy gry poradzą sobie ze stratą, której doświadczyli.

Nauczyli się, aby złu patrzeć w oczy, bo nigdy nie wiadomo kiedy wyjdzie słońce a kiedy nadejdzie burza. To okres tak zmienny i gwałtowny, że nikt nie był w stanie odwrócić głowy, a zmiany stawały się już nieodwracalne.

- Spoczywaj w pokoju, w końcu jesteś w domu. – wyszeptał jeden cichy ledwo słyszalny drżący głos kiedy cała reszta przyjaciół zdążyła się już lekko oddalić od świeżo postawionego grobu. – Dziękuje, nigdy Ci tego nie zapomnę.

Powiedzenie tych słów wymagało wiele siły i odwagi.

Ciało stojące nad grobem unosiło się tak lekko jakby latało, drżenie nie tylko głosu, ale i całego ciała powodowało niemiłosierny ból. Łzy nie były słabością, ale okazanie ich w tym momencie sprawiłyby rozpadnięcie się na milion kawałeczków, a to nie był dobry czas. Przed całą resztą była rozpoczęta gra, którą musieli dokończyć i nie mieli czasu na okazywanie łez. Obiecali sobie, że kiedy to wszystko się skończy, wypłaczą całe morze łez, ale jeszcze nie teraz. Kiedyś.

Koniec części drugiej

********

Nadszedł koniec tej historii, oczywiście planuje napisać trzecią część, ponieważ od początku planowałam zrobić z całej historii trylogię. Jednakże zanim przejdę do publikowania i pisania trzeciej części, planuje poddać korekcie pierwszą część o czym będę was na bieżąco informować na tablicy.

W związku z zakończeniem drugiej części, chce Wam bardzo podziękować za każde wyświetlenie, każdy oddany głos i zostawiony komentarz. To naprawdę tak niewiele dla Was, a dla mnie znaczyło naprawdę dużo. Dzięki Wam byłam bardziej zmotywowana aby pisać każdy rozdział. Poświęciłam temu naprawdę wiele czasu więc każde docenienie mojej pracy to dla mnie ogromny sukces i ogromne ciepło na sercu :)

Nie żegnam się jeszcze z Wami. Nie zamierzam robić długiej przerwy, ale potrzebuje chwilę odpocząć i przygotować się do obrony swojej pracy magisterskiej, którą pisałam  jednocześnie z tworzeniem dla was historii.

Mam nadzieję, że do zobaczenia niedługo :)

PS: Dajcie znać co sądzicie o epilogu :) I zostawcie coś po sobie :*

Buziaki :*

Lost hope I Zakończone IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz