Madeline
- Co z tobą? – zapytał Scott rzucając się obok mnie na kanapę. Zmierzyłam go surowym spojrzeniem lecz szybko mi przeszło i wróciłam do swojego zatracania się w ponurych myślach.
- Nic. – wydukałam nawet na niego nie patrząc.
Był nieugięty i naprawdę dobrze mnie znał. Chwycił swoją dłonią mój podbródek i uniósł go do góry przechylając w swoją stronę. Tym razem byłam zmuszona na niego spojrzeć.
- Takie gadki możesz wciskać swojemu ojcu albo bratu. – zagroził ostro.
I właśnie tu był problem, nie wiem czy czytał mi w myślach, przeczuwał o czym myślę, czy po prostu zupełnym przypadkiem trafił w samo sedno. Obstawiałam to ostatnie, bo kiedy zobaczył, że mój wyraz twarzy jeszcze bardziej się pogarsza, zrozumiał co mnie trapi. Byłam mu wdzięczna, że rozumiał mnie bez słów i nie musiałam wypowiadać tego na głos.
- Chodzi o Johna? – zapytał ostrożnie. Pokiwałam przecząco głową. Nie chodziło o niego, może przez siedemnaście lat był moim ojcem a chociażby się za niego podawał miałam gdzieś tego człowieka. Nigdy nie traktował mnie tak jak ojciec traktuje córkę, dla niego zawsze byłam tylko wiecznym problemem, a z czasem stałam się problemem z korzyścią.
- Nie. – zaprzeczyłam tym razem słownie. – Po prostu zastanawiam się... - przerwałam, bo nie wiedziałam jak tu ubrać w słowa, na szczęście miałam obok siebie swojego Scotta, który rozumiał mnie bez słów, bo niemal od razu podłapał temat i dokończył za mnie moją własną myśl, której ja nie miałam odwagi wypowiedzieć na głos.
- Zastanawiasz się nad tym, jak wygląda twój biologiczny ojciec, kim jest i dlaczego Cię zostawił? Myślisz, jak wyglądałoby twoje życie gdybyś jednak zamieszkała z nim i poświęciłby Ci chociaż trochę uwagi?
Skinęłam głową, bo dokładnie to miałam na myśli.
- Po prostu chciałabym go zrozumieć. – westchnęłam cicho.
- Zrozumieć z czym?
- Zrozumieć dlaczego nie chciał spróbować mnie pokochać i dlaczego wolał zostawić mnie pod opieką potwora, który zniszczył mi życie.
- A co jeśli byłby jeszcze gorszy niż John? – zapytał z nutką podejrzliwości.
Spojrzałam na niego ponownie.
- No właśnie mogę sobie tylko po gdybać, bo nigdy nie dowiem się kim jest. Wszystko zostało mi odebrane, nawet możliwość poznania biologicznego ojca i może masz rację może byłby gorszy niż John, a może byłby dla mnie lepszy. Może kochał by mnie prawdziwą rodzicielską miłością, a nie nienawiścią do matki tak jak on. Jestem mu wdzięczna tylko za to, że chociaż przez chwilę miałam namiastkę kogoś kto mnie kocha.
- Rozmawiałaś z matką, przecież wie komu zapewne wskoczyła do łóżka siedemnaście lat temu. – zakpił.
- Nie chcą z nią rozmawiać, ona nawet nie ma pojęcia, że znam prawdę. Chcę żeby tak pozostało.
- Pamiętaj, że nie ważne jaką decyzję podejmiesz, będę Cię wspierać. – powiedział przyciągając mnie do siebie i przytulając do swojego dużego ciepłego ciała. Poczułam, że mówi prawdę. Tak bardzo go kochałam, ale nikt mnie nie nauczył jak to jest okazać komuś uczucia. Czy on wiedział, że go kocham? A może byłam dla niego tylko przyjaciółką i był dla mnie dobry bo po prostu mnie lubił. Bałam się wyznać mu to co czuję, bo co jeśli on nie czuje tego samego.
CZYTASZ
Lost hope I Zakończone I
רומנטיקהDrugi tom serii Hope. Od ostatnich wydarzeń minęły dokładnie dwa lata. W trakcie ich wszystko się zmieniło, ale my nadal pozostaliśmy tymi samymi ludźmi. Byliśmy tylko ludźmi, dzieciakami i przyjaciółmi. Choć starsi i dojrzalsi to nadal tak samo na...